Joanna Podgórska: – Dlaczego prawica nie lubi osób nieheteronormatywnych?
Tomasz Terlikowski: – Silny konflikt polityczny i cywilizacyjny na tym tle dotyczy nie tylko Polski. Polska prawica w tym sporze jest po jednej ze stron, ale na świecie bywa obecnie bardzo różnie. Są nurty alterprawicowe, które wypowiadają się jednoznacznie, ale inna część prawicy już dawno przeszła na stronę pro-LGBT+. Spór dotyczy nie tyle samych osób homoseksualnych, ile liberalno-lewicowych postulatów dotyczących zmian prawnych, politycznych, kulturowych, które z perspektywy prawicy są kluczowe.
Ale tu buzują emocje. Trudno za przejaw sympatii dla osób homoseksualnych przyjąć takie hasła, jak „zakaz pedałowania”, że o bardziej wulgarnych nie wspomnę. Kamienie w Białymstoku poleciały w kierunku ludzi, a nie postulatów. Skąd taka agresja?
Nasza debata publiczna jest w ogóle pełna agresji, po różnych stronach. Pomysł, żeby oddać Podkarpacie czy Lubelszczyznę Ukrainie, też nie jest przejawem sympatii, podobnie jak język kampanii dekorowania pomników tęczowymi flagami. Skąd się to bierze? Bardzo głęboko zmienił się nasz sposób komunikowania. Pod wpływem mediów, używając kategorii Giovanniego Sartoriego, z Homo sapiens zmieniliśmy się w Homo videns, niezdolnego do myślenia abstrakcyjnego. Rozumienie zastąpiliśmy emocjami. O ile w myśleniu możemy się spierać na argumenty, o tyle w emocjach musimy je wobec siebie wywoływać. A jedną z pierwszych i najsilniejszą emocją jest wrogość wobec inności i odmienności.
W kulturze słowa pisanego spieramy się na racje. Mogę powiedzieć drugiej stronie, że się myli, ale nie odbieram jej moralności, szczerości czy uczciwości. W kulturze obrazu, mediów społecznościowych, sformułowanie „mylisz się”, zostało zastąpione przez „kłamiesz”.