Alkohol, czyli etanol (C2H5OH), z łatwością przenika do mózgu, ponieważ dzięki budowie chemicznej ma spore powinowactwo do tłuszczów, a w tkance mózgowej jest ich bardzo dużo. Już w 20 proc. wchłania się w jamie ustnej, więc do ośrodkowego układu nerwowego ma stąd znacznie krótszą drogę niż z jelit. Może się zatem nieźle wstawić także ten, kto bojąc się odmówić picia, będzie tylko przetrzymywał alkohol w ustach i wypluwał go. Picie wódki przez słomkę przynosi ten sam efekt. Im szybsze wchłanianie, tym gwałtowniejsza reakcja organizmu. Dlatego, by spowolnić drogę alkoholu z żołądka i jelit do krwi, a potem do mózgu, warto zadbać o podkład z obfitego tłustego posiłku i zrezygnować z napojów gazowanych, gdyż dwutlenek węgla przyspiesza wchłanianie trunków.
Tylko 10 proc. etanolu opuszcza ludzki organizm w postaci niezmienionej z wydychanym powietrzem i moczem. Reszta po przeniknięciu do krwi trafia do wątroby i na skutek działania enzymu o skomplikowanej nazwie (dehydrogenaza alkoholowa) przekształca się w aldehyd octowy. Inny enzym (dehydrogenaza aldehydowa) przekształca go z kolei w kwas octowy, który utlenia się do dwutlenku węgla i wody.
Nie byłoby kaca, gdyby nie było aldehydu octowego. To właśnie on jest trucizną odpowiedzialną za ból głowy i nudności po przepiciu. Początek wytwarzania aldehydu octowego jest równoznaczny z początkiem kaca, cała więc nadzieja w dehydrogenazie aldehydowej, że rozprawi się z nim jak najszybciej. Lecz tu tkwi sedno problemu, bo choć każdy z nas ma ten enzym, nie wszyscy w odpowiednio dużej ilości.