Niezgrabne słowo nowomowa zrobiło karierę globalną i masową. Wyszło z niszy literackiej, językoznawczej, politologicznej dzięki książce „Rok 1984” George’a Orwella. Wydana w 1949 r., tuż przed śmiercią autora na gruźlicę, czerpała z jego doświadczeń świadka tragicznej historii pierwszej połowy XX w. Orwell zetknął się ze stalinizmem jako uczestnik wojny domowej w Hiszpanii w latach 30. i z hitleryzmem podczas wojny rozpętanej przez III Rzeszę. Przed Orwellem ukazało się kilka podobnych ostrzegawczych antyutopii, na czele z „My” Jewgienija Zamiatina i „Nowym wspaniałym światem” Aldousa Huxleya.
W każdej chodziło o obronę wartości liberalnych, na których zbudowano nowożytną cywilizację zachodnią, a którym zagraża totalitaryzm. Te wartości to wolność słowa i innych swobód obywatelskich, dociekań intelektualnych, badań naukowych, sztuki i kultury. Orwell, świetny pisarz polityczny, demokratyczny socjalista, koncentruje się na obronie języka przed totalitarnym zrakowaceniem. Polega ono na hodowaniu na języku zdrowym języka zmutowanego, wytwarzanego i kontrolowanego przez propagandę państwowo-partyjną.
Język pod kontrolą
Totalitarna władza chce kontrolować każdego poddanego. Nie tylko jego czyny i słowa, ale także myśli. Totalitaryzm uważa, że władzę ma ten, kto kontroluje język, jakim ludzie rozmawiają ze sobą. Dla totalistów jeszcze lepiej byłoby, gdyby ludzie w tym zmutowanym języku nawet myśleli. Marzeniem władzy totalnej jest osiągnięcie stanu, w którym całe społeczeństwo utożsamia się z obrazem rzeczywistości zawartym w przekazie propagandy partyjno-państwowej.