Katastrofy nie będzie, przynajmniej do połowy stulecia – a co potem, zależy tylko od nas i decyzji, jakie zostaną podjęte w najbliższych latach. „Westchnąłem z ulgą, gdy zobaczyłem wyniki obliczeń symulacji komputerowych, na których oparłem swoją prognozę. Ale nie mogę też ukryć swojej rozpaczy, widząc, jak ludzkość marnuje szanse przez brak zdolności do podejmowania niezbędnych decyzji – nie ominą nas, tylko będą więcej kosztować” – wyznaje Jorgen Randers, norweski uczony zajmujący się analizą systemów złożonych. W 2012 r. opublikował książkę „2052. A Global Forecast for the Next Forty Years” (2052. Globalna prognoza na następne 40 lat).
Ekologiczne przestrzelenie
Decyzje są potrzebne, by wypchnąć światowy system społeczno-gospodarczy z niebezpiecznej trajektorii – od lat 80. XX stulecia ludzkość żyje w sytuacji ekologicznego przestrzelenia – zużywa więcej zasobów globalnego ekosystemu, niż ten potrafi odtworzyć. Jednym z obszarów tego przestrzelenia jest klimat – człowiek wytwarza dwukrotnie więcej dwutlenku węgla, niż są w stanie pochłonąć lasy i oceany. Nadmiarowy CO2 gromadzi się w atmosferze, a że jest tzw. gazem cieplarnianym, przyczynia się do zwiększenia średniej temperatury Ziemi.
Co w tym złego? Randers pokazuje, że wzrost zawartości CO2 może przynieść pozytywne skutki, bo sprzyja plenności roślin, dla których jest po prostu substancją odżywczą. Jednoczesny wzrost temperatury nie daje się już tak łatwo zinterpretować – z jednej strony sprzyjać będzie rozwojowi rolnictwa na obszarach północnych, z drugiej wpłynie na przyspieszenie procesów pustynnienia gleby w krajach klimatu ciepłego – w efekcie bilans żywnościowy w 2052 r.