Nie wiemy, kiedy ludzie po raz pierwszy skorzystali z protez pamięci, zapisując informacje na spreparowanych przez siebie nośnikach. Prawdopodobnie zaczęli odczuwać taką potrzebę za sprawą relacji z członkami społeczności – by mieć na coś dowód, by do danej informacji miały dostęp także inne osoby. Z dużym prawdopodobieństwem natomiast można powiedzieć, że wiadomo, co było pierwszym materialnym nośnikiem pamięci: kijek z nacięciami. Czasami zamiast drewna wykorzystywano kość albo róg.
Najstarsze pokryte rytami kości zwierzęce mają ponad 300 tys. lat. Znaleziono je w miejscu pobytu Homo erectus w Bilzingsleben w Turyngii, istnieją też analogiczne znaleziska datowane na czasy neandertalczyka i początku gatunku Homo sapiens. Oczywiście nie można mieć absolutnej pewności, do czego te kości i poroża służyły – wiele zapewne nacinano w celach ozdobnych albo i bez celu, z nudów – ale sporo znalezisk ze względu na charakter nacięć sugeruje, że używano ich do liczenia.
Jak bardzo praktyczny był ten sposób zapisu informacji, świadczy fakt, że przetrwał do naszej doczesności. Martin Kuckenburg przypomina w „Pierwszym słowie” (tł. Bartosz Nowacki), że w Anglii nawet ministerstwo skarbu aż do XIX w. księgowało rozliczenia podatkowe na małych patykach zwanych exchequer tallies. „Księgę prowadzi się tam jak Robinson Crusoe na swojej małej wyspie, pokrywając drewniane patyki nacięciami” – szydził Karol Dickens. Brytyjscy urzędnicy zarzucili ten zwyczaj dopiero w 1826 r.
Od mitogramów do pisma
Od zwykłych nacięć pomagających w liczeniu był już tylko krok do symboli – graficznych słów przypisanych konkretnemu pojęciu. Można było za ich pomocą oznaczać chociażby własność, czy to prywatną, czy plemienia.