JĘDRZEJ WINIECKI: – Mieliśmy w tym roku wyjątkowo zimny maj. Czy bywały takie w przeszłości?
ADAM IZDEBSKI: – Owszem, bywały. W XIV w. były sporo chłodniejsze, o dwa–trzy stopnie od wieloletniej przeciętnej. A także w XIX w., zwłaszcza na początku stulecia, za czasów Napoleona, kiedy w ogóle było chłodniej. Zresztą właśnie w tamtym okresie w Krakowie pierwszy raz pojawił się smog. Drewno zrobiło się drogie, więc mieszkańcy zaczęli częściej palić węglem kamiennym, mniej przyjemnym, za to łatwo dostępnym w okolicy miasta.
Skąd wiadomo, że akurat wtedy było zimniej?
AI: O ile klimat z przeszłości znamy wycinkowo, a historii klimatu Polski niestety nie znamy tak dobrze jak innych części Europy, o tyle tu możemy być zaskakująco precyzyjni za sprawą bardzo dobrej rekonstrukcji dendroklimatycznej wykonanej przez międzynarodowy zespół, głównie szwajcarsko-słowacki. Naukowcy przyjrzeli się przyrostom słojów tatrzańskich modrzewi z prawie całego ostatniego tysiąca lat, gdzieś od pierwszej połowy XI w. Przyrosty w dużym stopniu były determinowane temperaturami utrzymującymi się w Tatrach w maju i czerwcu, czyli na początku okresu wegetacyjnego modrzewi. Co prawda chodzi o drzewa rosnące po słowackiej stronie, ale rekonstrukcja ta sporo mówi też o warunkach panujących w Polsce, szczególnie południowo-wschodniej.
Jakim Polska jest zatem krajem? Postrzega się ją raczej jako chłodną, ale może dlatego, że kiedyś sięgała dalej w głąb Eurazji i miała borealne fragmenty?
PIOTR GUZOWSKI: – Tak, dawna Rzeczpospolita, mająca powierzchnię prawie 1 mln km, była układem znacznie bardziej skomplikowanym niż dzisiejsza Polska. Poszczególne części bardzo się od siebie różniły, jak sięgająca Łotwy północ Wielkiego Księstwa Litewskiego od województwa kijowskiego na południowym wschodzie.