Historia sztuki to namysł rozpięty między dwoma spostrzeżeniami: pierwszym, gdy dostrzegamy, jak zasadniczo nowa epoka różni się od ustępującej. I drugim, gdy widzimy, jak nierozerwalnie splecione są ze sobą teraźniejsze i dawne procesy, które doprowadziły do jej nastania. Wnikliwe obserwatorki i obserwatorzy naszej dekady wiedzą, że dochodzi do przemian kulturowych, społecznych i technologicznych, które znacząco wpływają na nasze doświadczanie, rozumienie i ocenę sztuki. Rozumie też, że są one ze sobą ściśle powiązane. Niektórym co prawda cyfrowy zwrot w kulturze i sztuce lat 20. XXI w. może wydawać się fanaberią zmieszaną z odrobiną barbarzyństwa. Jednak historia uczy, że w tych właśnie kategoriach postrzegały kluczowe rewolucje i awangardy wszelkie dawne reżimy.
#idea
Ten ruch jeszcze nie ma nazwy, choć widać już jego zasięg i można opisać niektóre jego cechy. Jego nadejście czują najmłodsi, natywni cyfrowo odbiorcy, czują go gwiazdy muzyki występujące w sieci i wirtualnej rzeczywistości, projektanci cyfrowej mody, deweloperzy wirtualnych spektakli, anonimowi twórcy NFT (non-fungible tokens – niewymienne tokeny) i kuratorzy wirtualnych kolekcji sztuki. Ten ruch jest w pełni cyfrowy; trzon jego wartości stanowią ekologiczność, dostępność, autokreacja i samowystarczalność. Jest to ruch w oczywisty sposób transgraniczny i wspólnotowy. Równie mocno interesuje go budowa nowej gospodarki, jak ochrona prywatności, praw zwierząt i planety. Tym, co na pewno go nie interesuje, jest powrót do tego, co za nami. Jego celem jest redefinicja wolności, wytyczenie nowych granic społecznych i położenie fundamentów pod nowy ład klimatyczny, technologiczny i finansowy. Tym, którzy nadal nie wiedzą, o czym mowa, wyjaśnię, że nie chodzi o TikToka.