Niezbędnik

Czy niedociśnienie to choroba?

Przychodzimy na świat z ciśnieniem 80/40 mmHg, a umieramy ze znacznie wyższym. Powód: zużycie materiału. Jeśli serce kurczy się 70 razy w ciągu minuty, pompując do tętnic około pięciu litrów krwi, to po 70 latach ma za sobą 3 mld skurczów. Każdy skurcz podwyższa ciśnienie w tętnicach, a każda fala napływającej krwi uderza o ich ściany. Im większe ciśnienie, tym napierająca krew szybciej niszczy śródbłonek wyścielający naczynia. W tych miejscach odkłada się cholesterol, średnica tętnic maleje, krew w zwężonych naczyniach płynie wolniej. Staje się lepka, łatwiej krzepnie. To prowadzi do zatorów, które mogą powodować zawały serca lub udary mózgu.

Fizjolodzy nie poznali jeszcze wszystkich niuansów utrzymywania prawidłowego ciśnienia krwi. Wiadomo, że jego zmiany kontrolowane są przez tzw. baroreceptory pełniące funkcję naturalnych czujników w ścianach dużych naczyń, które przekazują impulsy do układu współczulnego, przez co organizm uzyskuje kontrolę nad ciśnieniem tętniczym. W procesie tym kluczową rolę odgrywają również nerki, regulujące stężenie sodu (pochodzącego z soli kuchennej).

W ostatniej dekadzie Światowa Organizacja Zdrowia, a za nią krajowe towarzystwa naukowe, kilkakrotnie obniżały wartości prawidłowego ciśnienia. Obecnie za najbezpieczniejsze uważa się 120/80 mmHg. Pierwsza wartość oznacza ciśnienie skurczowe, wywierane na ściany tętnic podczas skurczu lewej komory serca. Druga jest ciśnieniem rozkurczowym – oznacza najniższe ciśnienie, jakie działa na ściany naczynia w chwili rozkurczu lewej komory.

Jednak jeszcze w latach 20. minionego stulecia głoszono pogląd, że podwyższone ciśnienie zapewnia żywotność organizmu, a kłopoty zaczynają się dopiero po przekroczeniu 200 mmHg.

Niezbędnik Inteligenta „88 Pytań do Nauki” (100054) z dnia 25.06.2012; Zdrowie; s. 70
Reklama