Admirał Honor Harrington, głównodowodząca floty Gwiezdnego Królestwa Manticore, wydała niewielkim, szybkim jednostkom zwiadu rozkaz wykonania skoku przez wormhole (ang. tunel czasoprzestrzenny). Podróż do odległego o dziesiątki lat świetlnych układu planetarnego, nawet odbywana w paśmie nadprzestrzeni, trwałaby niedorzecznie długo. Jednak tunel pozwalał na pokonanie tej odległości w ciągu zaledwie paru chwil. Jeśli rekonesans wykaże, że po drugiej stronie tunelu wróg nie zastawił pułapki, zwiadowcy prześlą o tym wiadomość za pomocą sond. Wtedy ruszą za nimi przez wormhole siły główne – potężne okręty liniowe.
Podróże przez tunele czasoprzestrzenne to w powieściach Davida Webera z cyklu „Honor Harrington” – kosmicznej operze umiejscowionej w odległej przyszłości – zdarzenia równie częste, jak picie wina lub calvadosu w powieściach Ericha M. Remarque’a. Stały i oczekiwany element tła. Ale przecież Weber nie jest w tym oryginalny. Skoki przez niewyobrażalnie rozległą przestrzeń, możliwe dzięki fenomenowi istnienia takich skrótów, to w powieściach i filmach fantastyczno-naukowych rutynowe rozwiązanie już od długich dziesięcioleci. Autorzy przejęli je z ustaleń Alberta Einsteina.
Tunele do innych wszechświatów
Już w grudniu 1915 r. wielce intrygujące wnioski wyciągnął z nich Karl Schwarzschild. Znalazłszy dokładne rozwiązanie równań Einsteina, niemiecki fizyk i astronom obliczył pole grawitacyjne nieruchomej, bardzo masywnej gwiazdy. Obiekt taki miałby kilka niezwykle ciekawych cech. Jedną z nich było istnienie wokół niego granicy, po przekroczeniu której nie ma już, za sprawą siły grawitacji, powrotu.