Rok temu do niewielkiego miasta Tehachapi w południowej Kalifornii zjechały setki oficjeli, dyrektorów, prezesów firm i naukowców. Przybyli na zaproszenie największego w regionie dostawcy energii elektrycznej – firmy Southern California Edison zaopatrującej w prąd dwunastomilionową aglomerację Los Angeles. Krótka ceremonia uświetniła otwarcie największego na półkuli zachodniej zestawu baterii litowo-jonowych. Ustawiono ich tam dokładnie 608 832, podzielonych na 10 872 moduły. Całość miała moc 25 megawatów (MW).
Wzniesiony kosztem 50 mln dol., z których większość wyłożył Departament Energii USA, kompleks Tehachapi Energy Storage Project jest zakładem pilotażowym. Przez dwa lata naukowcy będą obserwowali, jak sprawuje się on jako zapasowe źródło energii wspomagające znajdujące się w pobliżu elektrownie wiatrowe. Jedna z nich, Alta Wind Energy Center, ma moc 1320 MW i jest największą farmą wiatrową na świecie. Docelowo, czyli w 2018 r., łączna moc wszystkich turbin, które tu będą pracowały, ma wynieść 4500 MW. Ponieważ jednak wiatr nie zawsze wieje, dobrze byłoby dysponować zapasami energii na czarną (bezwietrzną) godzinę. Stąd pomysł z ustawieniem setek tysięcy akumulatorów, które będą ładowane w okresach małego zapotrzebowania na prąd, a włączane do sieci w okresach szczytu. Testy pokażą, jak taki magazyn będzie działał w warunkach rzeczywistych.
Prąd w lodzie na dachu
Jednak nie czekając na wyniki tych testów, Southern California Edison podpisał z kilkoma firmami kontrakty na zainstalowanie kolejnych magazynów prądu o łącznej mocy 250 MW. Największym wygranym jest niewielka firma AES Energy Storage, która zadeklarowała, że w ciągu dwóch lat zainstaluje w zachodniej części aglomeracji Los Angeles magazyn prądu o mocy 100 MW.