O Polityce

W oczekiwaniu na drugą dawkę

Codziennie słucham w telewizji, że Polacy nie chcą się szczepić przeciwko Covid-19. Pragnę przedstawić, jak ja to widzę. Urodziłem się w 1952 r., należę więc do pokolenia najbardziej zagrożonego wirusem. Pomimo zgłaszanych w całej Europie obaw dotyczących szczepionki Astra Zeneca 23 marca zaszczepiłem się z żoną w punkcie szczepień w Czyżewie, 20 km od miejsca zamieszkania. Drugi termin szczepień został nam wyznaczony na 18 maja. Następnie otrzymaliśmy sms, że termin ten przesunięto na 8 czerwca. Drugą dawkę mieliśmy więc otrzymać po 11 tygodniach. Wydłużony termin był uzasadniany zwiększającą się skutecznością szczepionki Astra Zeneca oraz chęcią zaszczepienia pierwszą dawką jak największej liczby Polaków. Sytuacja jednak uległa zmianie i od 17 maja osoby szczepione AZ drugą dawkę otrzymują po 6 tygodniach i pozwalają, o dziwo, już na to względy medyczne. Dla osób zaszczepionych wcześniej termin zaś nie uległ skróceniu i wynosi do 12 tygodni. Obecnie propaganda rządowa głosi, że Polacy, którzy nie chcą się szczepić, będą namawiani przez specjalnych konsultantów, influencerów, a szczepionek jest tak dużo, że np. w Łodzi zabraknie 15 tys. osób do szczepienia dziennie. Z uwagi na moją sytuację osobistą oraz groźbę zakażenia zadzwoniłem na infolinię z prośbą o przesunięcie terminu szczepienia. Zostałem poinformowany, że oni tylko rejestrują na pierwsze szczepienie, ale mogę zwrócić się o przyspieszenie terminu do punktu szczepień, w którym zostałem zaszczepiony pierwszą dawką. Zadzwoniłem więc tam i dowiedziałem się, że dostawy szczepionek zostały zatrzymane i nie wiadomo, kiedy zostaną wznowione. Skontaktowałem się z rzecznikiem praw pacjenta, od którego dowiedziałem się, że raczej nie mam szans na przyśpieszenie terminu drugiego szczepienia; obecnie wszyscy zajmują się pierwszym szczepieniem.

Polityka 24.2021 (3316) z dnia 08.06.2021; Do i od redakcji; s. 107
Reklama