Krajobraz po wojnie. Polska była jedynym w regionie graczem zadowolonym z ostatecznego wyniku batalii polityczno-militarnych lat 1917–23. Litwa i wszystkie litewskie ruchy polityczne kontestowały przynależność Wileńszczyzny do Polski. Władze w Moskwie formalnie uznały granicę wynegocjowaną w czasie rozmów pokojowych w Rydze, ale czekały tylko na dogodny moment do przyłączenia tzw. Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy do białoruskiej i ukraińskiej republiki sowieckiej. ZSRR nie tylko wspierał, ale też organizował i koordynował działalność kolejnych legalnych i nielegalnych ugrupowań politycznych i formacji zbrojnych, których celem była destabilizacja sytuacji wewnętrznej II Rzeczpospolitej.
Dla niekomunistycznego ukraińskiego ruchu narodowego upadek Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej był dotkliwą porażką w wojnie o niepodległość, ale nie ostateczną klęską. Dla ukraińskich działaczy niepodległościowych Galicja Wschodnia pozostawała Piemontem, z którego idea narodowego państwa ukraińskiego miała rozprzestrzenić się na tereny pozostające czasowo – jak wierzyli – pod panowaniem rosyjskim, rumuńskim i czesko-słowackim.
Szkicowany obraz byłby niepełny bez akcentów czeskiego i niemieckiego. Oba te kraje chętnie wykorzystywały karty litewską, białoruską i ukraińską w bieżącej grze politycznej na rzecz osłabienia Polski od wewnątrz (w tym wspieranie konspiracji antypaństwowej, także zbrojnej) i na zewnątrz (nagłaśnianie prawdziwych i rzekomych przewin Polski w stosunku do swych obywateli innej narodowości niż polska).
Trzeba też przypomnieć, że Francja odnosiła się do polskich aspiracji wschodnich z nieżyczliwą tolerancją, a Anglia wrogo.