Siła mitu. Choć 25 lat minęło już od końca zimnej wojny, kultura, a zwłaszcza popularna, nadal znajduje się pod jej przemożnym wpływem. W kinach królują filmy o szpiegach – tylko ostatnio Stevena Spielberga „Most szpiegów” czy ekranizacja współczesnej powieści Johna le Carré, rozgrywający się w Berlinie „Bardzo poszukiwany człowiek” Antona Corbijna z Phillipem Seymourem Hoffmannem w roli zmęczonego życiem niemieckiego pracownika wywiadu. Filmowa arcyseria o Bondzie przeżywa kolejne transformacje, przenoszące zimnowojenny wzorzec do współczesności i uaktualniając ten uniwersalny dziś mit. Jednym z najciekawszych seriali są „Amerykanie”, dziejący się na początku lat 80., gdzie dwójka sowieckich tzw. śpiących agentów w Waszyngtonie, ukryta pod pozorami wzorowej amerykańskiej rodziny na przedmieściach, ma dostarczać wywiadowi rosyjskiemu wiadomości na temat antynuklearnego programu obrony USA.
Mit zimnej wojny oddziałuje w kulturze, ponieważ, można argumentować – patrząc na obecne stosunki Rosji z Zachodem – nigdy się ona nie zakończyła, ale wchodzi w swoje kolejne fazy. Mit ten jest zarazem niebezpieczny dlatego, że stawia znak równości pomiędzy bardzo odmiennymi momentami historycznymi. W naszej epoce, z jej obsesją na punkcie retro, nie słabnie jednak zainteresowanie filmem, literaturą i sztuką zimnej wojny – kultura po końcu historii i upadku komunizmu straciła pewien inspirujący napęd, który dawała jej ideologiczna, polityczna i kulturalna rywalizacja między dwoma mocarstwami i obozami politycznymi.
Odgrodzenie i przenikanie. Kultura rozwijała się odmiennie po obu stronach żelaznej kurtyny. Na Zachodzie nastąpiła era rozwoju technologicznego, prosperity i boomu gospodarczego, co wzbudzało i kształtowało postawy konsumpcyjne, przyczyniając się zarazem do boomu (pop)kulturalnego.