„Rzemiosła wojennego trzeba się uczyć od wroga”
Czerwonoarmista. Należy do tych dziewięciu cichociemnych, którzy zostali po wojnie straceni z wyroku komunistycznego sądu. Na wroga narodu i ZSRR nadawałby się doskonale, gdyby nie pewna tajemnica z lat młodości…
Przyszły cichociemny urodził się w 1898 r. na Wołyniu w szlacheckiej rodzinie o patriotycznych tradycjach – dziadek Tadeusz walczył w powstaniu styczniowym i został zesłany na Syberię. Nie przeszkodziło to jego synowi Władysławowi w zrobieniu kariery w wojsku carskim, gdzie dosłużył się stopnia pułkownika i własnego pułku.
W I wojnie światowej Bolesław Kontrym, poddany cara, walczył jako ochotnik. Żołnierzem stał się w 18. roku życia i pozostałby nim do końca, gdyby tylko komuniści pozwolili mu realizować to powołanie. Niejeden raz narażał się w boju, zdobywając ordery i medale (napisy na nich bito po rosyjsku, polsku i angielsku). Mundur polski włożył po raz pierwszy w 1917 r., wstępując do 2. Korpusu Polskiego. Później przyszła niewola niemiecka i w końcu bolszewicka. Wcielono go do Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej.
Nic nie wiadomo o tym, aby Kontrym czuł się komunistą. Był po prostu żołnierzem. Najpierw z musu, a potem może też z własnej woli. Jego udziałem były zwycięstwa, nagrody, ale i wojskowe klęski. Generalnie jednak szczęście mu sprzyjało – w Armii Czerwonej awansował do stopnia kombryga, czyli dowódcy brygady w składzie 10. Dywizji Strzelców. Była to jednostka, która walczyła z białym generałem Nikołajem Judeniczem, a w 1920 r. „wyzwalała” Brześć i biła „białopolaków” pod Warszawą. Za kampanię tę Kontrym został odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru (był to już jego drugi taki).