„W harmonijnym akordzie”
Austro-Węgry u progu nowoczesnej Europy
Ostrzeżenie dla pomazańców. Być monarchą w XIX w. – to niełatwe zadanie. Po rewolucji francuskiej trony stały się o wiele mniej pewne niż dawniej. Do XVIII w. było oczywiste, że republika może być tylko małym krajem, tak jak starożytne greckie miasta-państwa czy niektóre miasta włoskie lub niemieckie, zaś monarchia jest dla dużych krajów systemem naturalnym. Po ścięciu Ludwika XVI nie było to już takie jednoznaczne, a co więcej – monarchowie europejscy mieli przed sobą w postaci losów nieszczęsnego króla Francji memento, co może spotkać władcę, który źle odczyta znaki czasu.
Przez stulecia losy monarchii w Europie były na dobre i na złe sprzęgnięte z losami stanu szlacheckiego. Bardzo często stosunki monarchii i szlachty były kiepskie, czasem otwarcie wrogie. Szczególnie w XVII i XVIII w., kiedy monarchowie dążyli do usunięcia na bok instytucji przedstawicielskich i wprowadzenia władzy absolutnej, napotykali sprzeciw szlachty, który czasem trzeba było łamać zbrojnie. Mimo to szlachta i monarchia pozostawały w symbiozie: odwoływały się do tych samych feudalnych pojęć o wierności, honorze (który, jak pisał Monteskiusz, jest zasadą monarchii), męstwie i poczuciu obowiązku. Elementy tego sojuszu królów ze szlachtą przetrwały aż do I wojny światowej.
Nowy władca mieszczaninem. Ze względu na przemiany społeczne, wzrost roli mieszczaństwa i słabnięcie pozycji szlachty i arystokracji sojusz ten stawał się jednak coraz mniej istotny dla przetrwania monarchii. Mógł nawet okazać się dla niej groźny, bo łączył ją z siłami społecznymi uważanymi przez coraz większą część społeczeństwa za egoistyczne i uparcie broniące swych przywilejów.