Szczęśliwie zachowane. Barwne polichromie były popularne w całej Polsce od średniowiecza, ale na Dolnym Śląsku, z kilku powodów, zachowało się ich najwięcej. Najdalej wysunięte na zachód ziemie Piastów miały gęstą sieć murowanych kościółków i zamków, a potem Czesi, Austriacy, Prusacy i Niemcy dobudowali mnóstwo dworów i pałaców, z których wiele przetrwało do dziś. Poza tym Śląsk miał stałe kontakty z Zachodem, korzystnie na zachowanie malowideł ściennych wpłynęła reformacja (ewangelicy wizerunki świętych ukryli pod tynkami) i remonty (stare dekoracje przykryto nowymi). Paradoksalnie, powojenne zaniedbania sprawiły, że dopiero teraz remontowane dolnośląskie zabytki odsłaniają swoje barwne tajemnice.
Wpływy i warsztaty. Swego czasu historycy sztuki przypuszczali, że do księstwa brzeskiego mógł w 1418 r. przybyć artysta z Burgundii. Dowodem na to są wysokiej jakości malowidła z kościołów w Strzelnikach i Krzyżowicach ze wspaniałymi scenami pokłonu Trzech Króli. Ubiory i ikonografia wskazują, że anonimowy Mistrz Brzeskich Pokłonów (dekorował też kościoły w Prusinowicach, Opolu i Brzegu) mógł wywodzić się ze środowiska franko-flamandzkiego, jednak czy doszło do transferu Flamanda lub Burgundczyka, czy ich twórca szkolił się na Zachodzie – nie wiadomo. Wpływy artystyczne szły na Śląsk nie tylko z Zachodu, ale i z Pragi, która za rządów Karola Luksemburskiego stanowiła centrum cywilizacyjne Europy. Te polityczno-kulturowe powiązania z Czechami widać w polichromiach. Te w kościele w Małujowicach pod Brzegiem są datowane na ok. 1360 r. i poziomem nie odbiegają od tych w Pradze. Natomiast wpływy z Niemiec zaczęły być wyraźniejsze po wybuchu wojen husyckich. Choć lokalne warsztaty malarskie nie ustępowały specjalnie poziomem tym na Morawach czy w Saksonii, największe znaczenie dla jakości śląskich malowideł miał fundator – najbogatsi i najbardziej obyci mogli sobie pozwolić na sprowadzanie artystów z zagranicy.