Wojny plemienne. „Tożsamość może zabijać – i to bez opamiętania. (...) Przemoc jest wzbudzana poprzez narzucenie łatwowiernym ludziom pojedynczych i wrogo nastawionych tożsamości, a następnie wykorzystywana przez biegłych rzemieślników terroru” – zauważył indyjski laureat Nagrody Nobla Amartya Sen. W heterogenicznej etnicznie Rwandzie polityka oparta na stygmatyzacji tożsamości etnicznej doprowadziła w 1994 r. do niemalże milionowego mordu na ludności Tutsi.
Plemienna etiologia wojen częściowo stanowi dziedzictwo kolonializmu, kiedy to zachodnie wzorce kulturowe i tożsamościowe zostały bezlitośnie nałożone na niezwykle żywą i zróżnicowaną afrykańską tkankę społeczną, z całkowitym pominięciem lokalnej specyfiki. Plemiona, klany i grupy etniczne istniały w Afryce przed przybyciem Europejczyków – i z oczywistych względów dochodziło między nimi do konfliktów – jednak to politycy europejscy, urzędnicy kolonialni, a także pierwsi badacze kontynentu podzielili Afrykę „od linijki”, ignorując naturalne i etniczne linie demarkacyjne Afryki.
Dekolonizacja przy linijce. W wyniku dekolonizacji na kontynencie nowo utworzone państwa, w myśl zasady uti possidetis, odziedziczyły kolonialne granice. Powstały kraje tak zróżnicowane etnicznie, jak Nigeria (200 mln mieszkańców, ok. 250 grup etnicznych i ponad 500 języków) czy Czad (14 mln mieszkańców, ok. 200 grup etnicznych i ponad 130 języków). W efekcie we współczesnej Afryce posiadanie obywatelstwa danego kraju nie jest tożsame z identyfikacją narodową – zwykle silniejsze okazują się tożsamości plemienne. Nawet w przypadku pozornie jednolitej Somalii, której obywatele posługują się tym samym językiem, dzielą wspólną kulturę i wyznają tę samą religię, ciężko stwierdzić istnienie narodu somalijskiego – ludność tego kraju składa się bowiem z wielu klanów, podzielonych na niezliczone mniejsze rodziny (subklany), często tradycyjnie ze sobą skonfliktowane i nieustannie rywalizujące o władzę.