Historycy kompromisowo przyjęli dla Małgorzaty tytuł królowej Danii, Norwegii i Szwecji, ale jest to określenie umowne – w żadnym z tych państw prawo nie przewidywało korony dla kobiety. „Babska królowa”, mawiał lekceważąco o rywalce król Szwecji Albrecht Meklemburski, a mediewiści doliczyli się w dokumentach aż 13 różnych tytułów! Zdarzało jej się wprawdzie parokrotnie złożyć podpis jako królowa, ale nigdy formalnie tego tytułu nie nosiła. To potomni przyznali jej tę godność w dowód uznania dla jej politycznego geniuszu.
Nie ulega wątpliwości, że już jej współcześni doceniali jej wysoką pozycję – jako małżonka Haakona VI Magnussona, króla Norwegii (pan. 1343–80) i krótko Szwecji (pan. 1362–64), pojawiła się w roli dronningekonsort, czyli „wspólniczki królewskiej”. A była przecież od niego znacznie młodsza i w chwili ślubu liczyła zaledwie 10 lat. Sama podpisywała się najczęściej jako „dziedziczka Waldemara i prawdziwa dziedziczka tronu Danii”.
Wykształcenie otrzymała odpowiednie dla księżniczki, a ojciec, król Danii Waldemar Odnowiciel (pan. 1340–75), zadbał o to, by nabyła przydatną wiedzę polityczną. Być może szykował dla córki przyszłość jako jego następczyni tronu. Tym bardziej że Małgorzata rychło zaczęła wykazywać się przymiotami ważnymi dla dobrego władcy: silną wolą, umiejętnościami dyplomatycznymi, opanowaniem i cierpliwością, wysoką inteligencją. Jej nauczycielką była św. Brygida, która zatroszczyła się o odpowiednie przygotowanie duchowe księżniczki.
Potężną umiejętność przekonywania i ogromną siłę woli pokazała Małgorzata tuż po śmierci ojca (1375 r.). Nie ona była kandydatką do schedy po nim, ale jej siostra Ingeborga, żona księcia meklemburskiego Albrechta.