Gorol z hanysem. Willa Jerzego Ziętka, generała, byłego wojewody, śląskiej legendy, stała po sąsiedzku z podobnym betonowym klockiem Edwarda Gierka. Gierek, zachwycając się jego pięknymi krzakami róż, zapytał pewnego razu: Jorg, dlaczego u ciebie róże są takie okazałe, a u mnie marne? – Bo widzisz, Edek, nawet w ogrodzie trzeba być dobrym gospodarzem – generał śmiał się na to wspomnienie, wręcz rechotał po swojemu. Gierek miał się obruszyć, ale zaraz machnął ręką i wiadomo było, że się nie obrazi. – Bo musisz synek wiedzieć – Ziętek miał taką manierę zwracania się do młodszych – że my spieraliśmy się w śląskich sprawach jak cholera, ale nigdy nie pokłóciliśmy się i nigdy nie było między nami wrogości. Razem ciągnęliśmy ten wózek.
Gierka, już po odwołaniu z funkcji I sekretarza, rozliczano z całej przeszłości. Po partyjnej degradacji odarto go ze wszystkiego: od odznaczeń i uprawnień kombatanckich po tytuł honorowego górnika. Żył z belgijskiej emerytury. Odzierano go także z szat dobrego włodarza, bo miał rzekomo przywłaszczyć sobie zasługi Ziętka dla Śląska. Miał ubierać się w jego mit. – Kolejna bzdura, bo takie to były czasy, że jeden bez drugiego nic by nie zdziałał – skwitował Ziętek. – Edek trzymał nade mną partyjny parasol, a ja wiedziałem, co mam pod nim robić.
Śląski publicysta Michał Smolorz potwierdza ten układ, uważając go za wzór współdziałania władzy politycznej i administracyjnej w historii PRL. Na ten tandem składał się rdzenny Zagłębiak (Gierek) i rdzenny Ślązak (Ziętek). Ramię w ramię gorol z hanysem.
Jak na tutejsze realia – układ księżycowy. Duet egzotyczny pełną gębą.
Hasło „Partia kieruje, rząd rządzi” było próbą przeniesienia tego wzoru na cały kraj.