Polityka kulturalna: uchylone drzwi. W grudniu 1970 r., kiedy robotnicy Wybrzeża wyszli na ulice i wypowiedzieli posłuszeństwo władzy, trwały Łódzkie Spotkania Teatralne, coroczny przegląd najciekawszych premier zespołów studenckich. Nie dojechał anonsowany w programie teatr z Gdańska, ponieważ nie kursowały pociągi z północy do centrum kraju. Młoda publiczność łódzkiego festiwalu nie miała wątpliwości, że w Polsce dzieje się coś ważnego, tym bardziej więc żywo przyjmowała kwestie padające ze sceny. Wielkie wrażenie robił przywieziony przez krakowski Teatr Stu spektakl według poematu Tadeusza Różewicza „Spadanie, czyli o elementach wertykalnych i horyzontalnych w życiu człowieka współczesnego”, z fragmentami tekstów Baudelaire’a, Sartre’a, Leszka A. Moczulskiego, ale też Lenina, którego setną rocznicę urodzin fetowano przez cały mijający rok. Był w tym przedstawieniu młodzieńczy żar, niezgoda na hipokryzję i moralny relatywizm. Doskonale współgrały z nastrojami czasu końcowe wersy Różewicza: „dawniej spadano/i wznoszono się/pionowo/obecnie/spada się/poziomo”.
Ostatniego dnia festiwalu uczestnicy spoglądali w ekran telewizora, gdzie pokazał się nieznany dotychczas szerzej Edward Gierek z Katowic, który mówił trochę innym językiem niż zdymisjonowany właśnie Władysław Gomułka. Tuż po wystąpieniu nowego I sekretarza telewizja pokazała film „Album polski” w reżyserii Jana Rybkowskiego według scenariusza Ryszarda Frelka, opowiadający o naszym powrocie do „prasłowiańskiego” Szczecina. Tak oto zaczynał się nowy rozdział historii PRL, witany przez społeczeństwo z niemałymi nadziejami, w tym również przez środowiska kulturalne.
Towarzysz Gierek podobno najbardziej lubił filmy o Bolku i Lolku, które oglądał w swym „kinie domowym”, ale może była to tylko złośliwa plotka, z pewnością natomiast nie przepadał za lekturami, co się okazało, kiedy w 1980 r.