Aktualności

Spełniony sen

Mojego włoskiego domu szukałam długo, za to kupiłam bardzo szybko. Znalazłam go w średniowiecznym miasteczku Montedinove, położonym między Adriatykiem a Górami Sybillińskimi, w środku Półwyspu Apenińskiego.

Na poszukiwania przylatywałam raz, dwa razy w roku, wykorzystując krótkie urlopy. Przyjeżdżałam w paskudnych porach roku, by zobaczyć najgorszą wersję włoskiego snu. I za każdym razem wracałam zachwycona. Bo słońce, bo zabytki, bo ludzie. Znałam Włochy całkiem nieźle, przemierzałam je najpierw z rodzicami, wielbicielami antyku, potem sama. Kiedy po raz pierwszy trafiłam do Marche, wiedziałam od razu, że chcę tu zamieszkać. To bajeczna kraina, z łagodnymi wzgórzami, z których widać i morze, i ośnieżone góry, ze średniowiecznymi, cudownie zachowanymi miasteczkami.

Oglądałam rozmaite domy, które musiały spełniać właściwie tylko trzy warunki: mieć widok, być w mieście (byłam bez prawa jazdy) i w miarę blisko opery. Szukałam przez agencje, znajomych, w internecie. Uwielbiałam to: oglądanie pałaców i wąziuteńkich „cielo-terra” – kamieniczek z jedną izdebką na każdym piętrze, idealnie zachowanych domów z freskami i dzwonkami na służbę, oraz takich, które dla higieny wykafelkowano po sufit, jak u rzeźnika. Nigdy nie wiadomo, na co się trafi, przekraczając próg. Kamieniczki wyglądające normalnie z zewnątrz, rozpełzają się na jakiejś kondygnacji (np. jednej z pięciu) i cofają na innej. Na sprzedaż są nawet zdesakralizowane kościoły. Zakochałam się w celach cystersów z ogromnymi kominkami i podłogami z cegieł. W dodatku trzy kroki od barokowego teatru operowego w Offidzie! Przez dwa lata negocjowałam ich zakup, niestety bez skutku. Może zatem pałac? Zachwycił mnie jeden, z XVI w., za 30 tys. euro, do kupna od ręki i od 13 spadkobierców, ale już dogadanych. Trochę niepokoiły koszty remontu, które może, ale tylko może, zamknęłyby się w 300 tys. euro. Kolejny pałac, nieopodal, był za 60 tys. euro, ale w odróżnieniu od pierwszego miał dach, brakowało za to stropów.

Salon 7/2021 (100184) z dnia 28.06.2021; Felietony; s. 40
Reklama