Lewica do kampanii wyborczej przystępuje zmotywowana, zjednoczona ponad partyjnymi podziałami i z chłodną głową. Sondażowe notowania wzrosły, a lewicobus właśnie ruszył w objazd po kraju.
Szemrany biznesmen, król Sztumu, oskarżył kiedyś o korupcję ówczesną szefową, czyli baronessę, pomorskiego SLD. Król żyje dziś jak król, baronessa Małgorzata Ostrowska straciła wszystko.
Po cichu i bez fajerwerków Włodzimierz Czarzasty reanimuje SLD. Do dawnej wielkości daleko, lecz panowanie na lewicy leży już w zasięgu ręki. Tylko po co komu taka lewica?
Po wyborczym sukcesie PiS uaktywnili się politycy „dawnego” SLD. Nikt jednak nie poszedł tak daleko jak Aleksandra Jakubowska, która poprowadziła program w telewizji braci Karnowskich. Będą następni?
Choć od wyborczej porażki w 2015 roku niewiele o nich słychać, to partia ma się nie najgorzej.
SLD porzucił marzenia o zjednoczonej lewicy. Walcząc z ustawą dezubekizacyjną i odgrzewając sentyment do PRL, szuka niszy, która zapewni wczołganie się do Sejmu.
Opozycja parlamentarna, aby odsunąć PiS od władzy, potrzebuje wsparcia. Mogłoby ono nadejść z lewej strony, ale tam od wyborów panuje chaos. Czy jest szansa, że w końcu wyłoni się z niego jakiś konkretny projekt?
Chcemy być głosem ludzi, którzy mieszkają w mniejszych miastach, którzy zarabiają dziś około 2 tys. zł na umowach o pracę – mówi Natalia Dudek z Lublina, prezeska Stowarzyszenia.
Zepchnięta na polityczny margines lewica gorączkowo szuka pomysłu, jak wrócić do gry. Strategii jest kilka: na Gowina, na osobno, na dziada. Czy któraś okaże się skuteczna?
Podobno czeka nas pierwszy po 1989 r. parlament bez lewicy. Wszyscy to powtarzają. I przeważnie się martwią. Ja się nie martwię. Przeciwnie.