Przed premierą Paweł Miśkiewicz zapowiadał swój „Zamek” jako kontynuację wystawionego na tej samej scenie cztery lata wcześniej „Idioty” Dostojewskiego.
Przejmujące, ale też wymagające sporej cierpliwości.
Paweł Miśkiewicz zabiera nas w podróż długą i nieoszałamiającą pod względem odkryć.
Budując świat Prospera, Miśkiewicz zdaje się przywoływać teatry nieżyjących już reżyserów – intelektualistów, którzy swoimi spektaklami budowali Narodowy.
Zamiast przerażać, usypia.
Kameralnemu spektaklowi bliżej do dystansu i rezygnacji Arkadiny i Trigorina niż wiary w siłę teatru Trieplewa i Niny.
Romantyzm wraca na całego.
Punktem wyjścia jest tragedia – ośmiolatek zginął przejechany najprawdopodobniej przez ścigającą lokalnego przestępcę policjantkę.