Aż trudno uwierzyć, że tytułowa Gruppa nie doczekała się wcześniej żadnej porządnej monografii.
Olgę Boznańską znacie? Znamy! A Tolę Certowicz, Natalię Andriolli lub Marię Gerson-Dąbrowską? Zapewne nie. A to one – wraz z kilkoma innymi, raczej niespecjalnie kojarzonymi artystkami – są bohaterkami tej wystawy.
Długa jest lista twórców, którzy udanie łączyli tworzenie sztuki z sukcesami na innych polach kreacji: w teatrze, filmie, muzyce, a nawet literaturze.
Wystawa odkrywa wiele ciekawostek i nieoczywistych narracji.
Swoją sztuką nie chce zastępować publicystyki, ale pokazać, że płótno malarskie może być równie ważnym, choć bardzo specyficznym, miejscem służącym braniu się z rzeczywistością za bary.
Kultura japońska karmi się skrajnościami. Z jednej strony nadekspresyjność i przesada, a z drugiej wstrzemięźliwość, wyciszenie i minimalizm.
Trudno wyobrazić sobie lepszą wystawę towarzyszącą Świętom Wielkanocnym.
Immersyjne, multimedialne wystawy pasują do świata mediów społecznościowych, promowane są przez popularne seriale, a biletowany festiwal światła opatrują etykietą wielkiej sztuki. Czy to zapowiedź nowej epoki muzealnictwa, czy ślepa uliczka?
Muzeum Sztuki Nowoczesnej przyzwyczaiło nas do wystaw, w których artystyczna jakość dobrze łączy się z przystępnością i otwarciem na widza średnio zaawansowanego w sekretach współczesnej sztuki. Ta wystawa – z góry uprzedzam – jest inna.
Na wystawie można więc zobaczyć sporo portretów. Niektóre zdradzają talenty satyryczne, inne – rozległość osobistych kontaktów.