Ludzie i style

Skóra i ćwieki na wieki

Skóra i ćwieki na wieki. Polscy metalowcy w życiu i w komiksie

Kadry z komiksu Krzysztofa Owedyka „Będziesz się smażyć w piekle” opowiadającego o polskich metalowcach Kadry z komiksu Krzysztofa Owedyka „Będziesz się smażyć w piekle” opowiadającego o polskich metalowcach Krzysztof Owedyk/Kultura Gniewu, repr. AA
Występuje na polskich ziemiach od trzech dekad, więc warto się pochylić nad figurą metalowca – pokazuje, jak budujemy stereotypy i jak uczymy się akceptować postawy ekstremalne.
W polskim komiksie były już akcenty metalowe – choćby postać Entombeta z serii Bartosza i Tomasza Minkiewiczów „Wilq Superbohater”.Tomasz i Bartosz Minkiewicz/BM Vision W polskim komiksie były już akcenty metalowe – choćby postać Entombeta z serii Bartosza i Tomasza Minkiewiczów „Wilq Superbohater”.

Zdolny gitarzysta Tarantul trafia do światowej sławy zespołu Deathstar, więc wydaje mu się, że złapał Pana Boga za nogi. Nie może się bardziej mylić – kontrakt, który podsuwa mu diaboliczny lider grupy, jest właściwie cyrografem. Umożliwia realizację marzeń, ale zbyt wysokim kosztem.

Krzysztof Owedyk, jeden z najciekawszych polskich autorów komiksów, od zawsze po uszy zanurzony w kontrkulturze, w swoim najnowszym albumie „Będziesz się smażyć w piekle” przygląda się niespokojnemu pograniczu życia rodzinnego i kariery, kładzie na szalach wolność i odpowiedzialność. A przy okazji natrząsa się z polskich metalowców, których uczynił głównymi bohaterami tej opowieści. Czyli właściwie z kogo?

Między punkami a harcerzami

Polski metalowiec pochodzi z PRL. Jego rodzice doświadczyli lat 80. jako czasu kryzysu gospodarczego i wielkiej smuty po karnawale Solidarności. Pochłonięci swoimi dorosłymi problemami nie zauważyli, że latorośl ma gdzieś nie tylko ich politykę, ale również obyczaje i dotychczas obowiązujące normy społeczne. Napędzane muzyką i używkami (od alkoholu po narkotyki, to niestety był czas szczytowej popularności kompotu, czyli „polskiej heroiny”) subkultury przeżywały rozkwit, dzieląc młodzież na nieznane wcześniej socjologom plemiona. Które, wnioskując chociażby z opublikowanych po latach dokumentów SB, nieszczególnie podobały się władzy, ale jak uważa dzisiaj wielu historyków, traktowane były z pobłażaniem, jako mniejsze zło. Lepsze glany i pogo pod sceną w Jarocinie niż bibuła i rzucanie kamieniami w ZOMO w Nowej Hucie. Być może z tego powodu – ale chyba przede wszystkim po to, by odpowiedzieć na rosnące zapotrzebowanie (były interwencje słuchaczy), nawiązać kontakt z młodym odbiorcą – w drugiej połowie lat 80.

Polityka 1.2017 (3092) z dnia 27.12.2016; Ludzie i Style; s. 151
Oryginalny tytuł tekstu: "Skóra i ćwieki na wieki"
Reklama