Ludzie i style

Rówieśnicy niepodległości

Stulatki o polskim stuleciu

Bernard Hinc, 29.04.1918, Mezowo. Bernard Hinc, 29.04.1918, Mezowo. Piotr Sadurski
Urodzili się jeszcze pod zaborami. Przypadek, mówią, sprawił, że dożyli 100 lat. Nie byli bohaterami. Próbowali, jak całe ich pokolenie, żyć i przeżyć w kolejnych trudnych czasach. Opowiadają nam o tym, co zapamiętali, co do nich dzisiaj wraca, swoje zwykłe historie Polski.
Zdzisław Maciejewski, 15.02.1918, Łobudzice.Piotr Sadurski Zdzisław Maciejewski, 15.02.1918, Łobudzice.

Chrześniak niemieckiego cesarza

Honorowym chrzestnym Bernarda Hinca jest cesarz Wilhelm II, z łaski Bożej cesarz niemiecki, król Prus, margrabia Brandenburgii, burgrabia Norymbergi, hrabia Hohenzollern... Kaszub z Mezowa ma nawet na to oficjalny papier. Gdy się urodził 29 kwietnia 1918 r., jego rodzice dostali z tego tytułu premię pieniężną, bo cesarz nagradzał poddanych, którzy jak on sam cenili wielodzietność. Cesarz miał siedmioro dzieci, a Hincowie o jedno więcej. To jedyna okoliczność, która wiąże Bernarda z Niemcami. Przez całe życie czuł się Polakiem.

Jego bracia byli na służbach u bogatszych rolników, jemu więc przypadła rola wicegospodarza. Gdy Bernard był już po polskiej komisji wojskowej w Sierakowicach, zdarzyło się gorące lato 1939 i dorodne plony. Ale ledwie Hincowie sprzątnęli zboże, po wsiach poszedł szum: Niemcy idą! Młodzi Polacy ukrywali się po lasach, kopali sobie polne bunkry. Niektórzy z sąsiadów zapisali się na folkslisty, ale nie Hincowie. Ich wezwano do Arbeitsamtu i posłano do pracy.

– Byłem między innymi u jednego Niemca na Żuławach – opowiada Bernard. – Dobrze trafiłem, mój bamber był katolikiem i po ludzku mnie traktował. Ale dobrze było krótko. Miejscowy sołtys chciał Hincowi dołożyć obowiązków u innego rolnika. – Nie spałem po nocach, co to będzie, jak mnie zabiorą gdzie indziej. Postanowiłem uciec. Rzeczy spakowałem w karton, nadałem na poczcie na adres rodziców, a sam rankiem ruszyłem na zachód.

Trochę koleją, trochę piechotą dotarł do rodzinnego Nowego Ostrowa. Ale i stamtąd znów go wysłali do pracy. Tym razem w tartaku. Tam poznał Kaszuba Bacha, który zapisał się do narodowych socjalistów i został folksdojczem. Był dobrym człowiekiem, ocenia Bernard, przecież z polskiej rodziny.

Polityka 45.2018 (3185) z dnia 06.11.2018; Na własne oczy; s. 100
Oryginalny tytuł tekstu: "Rówieśnicy niepodległości"
Reklama