Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Zbyt dobry król

Zygmunt Stary (Za)Dobry

Hołd Pruski na obrazie Jana Matejki. Chwila chwały polskiego króla, i jedna z jego najgorszych politycznych decyzji Hołd Pruski na obrazie Jana Matejki. Chwila chwały polskiego króla, i jedna z jego najgorszych politycznych decyzji Wikipedia
Panowanie Zygmunta Starego to czasy złotego wieku naszej kultury i potęgi państwa polsko-litewskiego. Ale historycy nie wystawili mu najlepszego świadectwa.

Zygmunt cieszył się wielką miłością poddanych, a także świetną opinią wśród intelektualistów. Erazm z Rotterdamu dziękował biskupowi chełmińskiemu i warmińskiemu Janowi Dantyszkowi za przysłanie konterfektu „króla, bezsprzecznie zajmującego pierwsze miejsce wśród monarchów tego wieku”. Jost Ludwik Decjusz dodawał: „Łaskawy i dobrotliwy wobec poddanych... W obietnicach tak stały, że niczego nie cenił wyżej nad wierność”. Pochwał kronikarzy znajdujemy wiele.

Był starannie wykształcony, pomimo że – jako ósme z trzynaściorga dzieci Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki (Habsburżanki) – nie był przewidziany do tronu. Uczyli go Jan Długosz, Kallimach, lekarz i filozof Jan Wels oraz rektor Akademii Krakowskiej Jan Borchowski. Wychowawcy wpoili Zygmuntowi pozornie rzecz bezcenną: wzorzec władcy idealnego, dobrego króla (rex bonus). Tę matrycę uzupełniały nauki Erazma, który pisał, że idealny władca „powinien też przewyższać wszystkich mądrością, wielkością ducha, umiarkowaniem, nieskazitelnością i dobrocią”.

I Zygmunt bardzo się starał, aby takim królem się stać. Zadziwiające więc, że w opinii wielu historyków był władcą małym, wręcz „najsłabszym, najbardziej krótkowzrocznym”. Tak pisał o nim w XIX w. Michał Dobrzyński, a potem inni.

Książę tułacz

Początkowo w rodzinie królewskiej nikt nie miał pomysłu, nad czym ma panować ósme dziecko Jagiellonów. Po śmierci króla Kazimierza, na zjeździe braci Jagiellonów w Lewoczy w 1492 r., zastanawiano się, czy nie „opatrzyć” Zygmunta w Mołdawii, usuwając hospodara Stefana. Być może stąd fatalna wyprawa Jana Olbrachta w 1497 r. na Mołdawię, kiedy to wyginęła szlachta. Jagiellonowie zastanawiali się też, czy nie wydzielić Zygmuntowi Księstwa Kijowskiego: jednakże nie dopuścili do tego Litwini, „choćby życiem przypłacić mieli” – usprawiedliwiał się przed bratem wielki książę litewski Aleksander. Usiłowano też osadzić Zygmunta na lennym Mazowszu, ale księstwo to przeszło na ostatnich Piastów, osobników zresztą wyraźnie dekadenckich. Wielki mistrz zakonu krzyżackiego gotów był wesprzeć Zygmunta w staraniach o koronę szwedzką, ale ceną byłoby oddanie zakonowi Prus Królewskich...

Najpierw więc Zygmunt podróżował i tułał się po dworach: bywał u Jana Olbrachta, a potem, w 1498 r., wyjechał do Budy, do najstarszego brata, króla Węgier i Czech, Władysława II. Ten chciał go mianować namiestnikiem Czech, jednakże Czesi nie zgodzili się na to. Trzyletni pobyt na dworze węgierskim był ważny, gdyż Zygmunt mógł wykazać się swymi niezwykłymi umiejętnościami współpracy z ludźmi; zastępował brata w rządzeniu, gdy ten był chory, ale tamże nabył fatalnego dla polskich interesów politycznych dobrotliwego stylu uprawiania władzy. Władysław, zwany Laszlo Dobzse, czyli Król Dobrze, godził się na wszystko wobec poddanych: „był jak gołąb, dziobie wszystko, co przed nim sypią”. Najtrafniej i najdosadniej scharakteryzował tego Jagiellona poseł wenecki Sebastiano Giustigniani, który napisał w 1500 r.: „doskonały człowiek, ale żaden król”.

Zygmunt, już po trzydziestce, nauczył się więc rządzić w duchu miłości do bliźnich. Nie była to dobra szkoła dla racji stanu, choć znakomita dla przyszłych poddanych pobożnego króla. Tamże ten przystojny, wysoki Jagiellon „o pięknych rękach i czerwonych ustach” wplątał się w długoletni romans z Katarzyną Telniczanką. Tak więc podczas pobytu w Budzie stał się smakoszem życia w wielu jego przejawach.

Zdrowiem cieszył się niespotykanym; niemal nie chorował (dopiero w 1515 r. przeżył atak czerwonki), mimo że dzień zaczynał od piwa grzanego i pieczywa. Ale nie uzależnił się ani od alkoholu, ani nie uległ innym nałogom, co wyróżniało go spośród władców. Zwracano uwagę, że nie pasował do zbroi i przyłbicy, choć przy jego łożu zawsze spoczywała turecka szabla i ciężki miecz.

W 1499 r. Jan Olbracht zrzekł się Księstwa Głogowskiego na rzecz Zygmunta. Potem Władysław wyjednał dla brata Księstwo Opawskie i mianował go namiestnikiem Śląska i Łużyc Dolnych. Młodszy Jagiellon pozostawił po sobie na tych ziemiach znakomitą opinię, gdyż zdołał ukrócić rozboje, zreformował monetę, sądownictwo, ułatwił rozwój handlu. Ale też w waśniach Śląska z Polską stał po stronie zarządzanej prowincji, a nie Rzeczpospolitej szlacheckiej. Był uczciwy do końca wobec Władysława: nawet mu przez myśl nie przemknęło, by przywracać piastowski Śląsk Polsce. Ale w owych czasach zwornikiem państw była dynastia, a nie naród. I właśnie interesu domu jagiellońskiego Zygmunt usiłował strzec uczciwie, pilnie i skutecznie. A przecież miał niezwykłą szansę ponownego przyłączenia Śląska do Polski, gdy został wybrany, najpierw przez Litwę na wielkiego księcia, a potem przez Polaków na króla – i koronowany 20 stycznia 1507 r.! Jednakże zwrócił Śląsk i namiestnicze godności bratu.

Władca dobrotliwy

Gdy obejmował tron, miał Zygmunt 40 lat. Nikt nie przewidywał, że będzie panował jeszcze 41. Początkowo działał energicznie: walczył z Moskwą w celu odzyskania Siewierszczyzny, ale nie zdołał uchronić Pskowa, który w 1509 r. wpadł w ręce Wasyla III. Zaczęło się pasmo porażek. Gdy Mołdawia najechała polskie pogranicze, a hospodar Bogdan został skarcony militarnie przez hetmana Mikołaja Kamienieckiego, Zygmunt oddał tę prowincję bratu Władysławowi II, to jest de facto Węgrom.

Być może dopiero wtedy dotarło do króla, że interesy dynastyczne Jagiellonów są zagrożone przez Habsburgów. „Nie ulega wątpliwości, że gdy raz Niemców dopuści się do tych królestw (Czech i Węgier), już ich nigdy nie będzie można wyrwać z ich rąk” – pisał 20 marca 1512 r. w liście do Władysława II. Tak doszło do małżeństwa w 1512 r. 45-letniego Zygmunta z 17-letnią córką antyhabsburskiego magnata węgierskiego Barbarą Zapolyą. Król pokochał ją szczerze, bo też była to dziewczyna „niewymownej dobroci i ludzkości, i ku ubogim szczodrobliwości, i dla innych wszelakich cnót, musieli ją wszyscy ludzie miłować” – pisał kronikarz Marcin Bielski.

Jednakże nadal panowanie dobrotliwego władcy przepełniały niezwykłe porażki polityczne. W 1514 r. Rosja zajęła wrota do Moskwy, Smoleńsk, a król nie zdołał go odzyskać pomimo świetnego zwycięstwa hetmana Konstantego Ostrogskiego pod Orszą. Sojusz Wasyla III z cesarzem Maksymilianem sprawił, że Rzeczpospolita została wzięta w kleszcze; „dowiedzieliśmy się od jednego zbiega (moskiewskiego), że cesarz rzymski tak przez posła swego z księciem moskiewskim się ułożył, że ten to księstwo (litewskie) nieustanną wojną będzie gnębił, sam zaś chce z drugiej strony królestwo polskie zbrojnie napaść” – pisał kanclerz Piotr Tomicki do starosty generalnego Wielkopolski Łukasza Górki.

Król, usiłując rozerwać alians, udał się na zjazd z cesarzem do Wiednia i Pożonia (dzisiaj Bratysława) w 1515 r. Tutaj doszło do kontrowersyjnych ustaleń, które nieoczekiwanie miały zmienić oblicze Europy. Cesarz adoptował syna Władysława, Ludwika Jagiellona, jako swego trzeciego syna, z prawem do godności cesarskiej. Był to tylko gest, gdyż w świetle Złotej Bulli cesarz nie mógł wyznaczać następców tronu. Pomiędzy Jagiellonami a Habsburgami został też zawarty traktat pokoju i przyjaźni, a Maksymilian zgodził się zdjąć banicję z miast pruskich. Uznawał również warunki pokoju toruńskiego (1466 r.) zawartego z Krzyżakami, odstępując od konszachtów z wielkim mistrzem, jak i z wielkim księciem moskiewskim.

Wahania i skrupuły

Po śmierci ukochanej Barbary Zapolyi król skłaniał się ku Eleonorze Habsburżance. Ale małżeństwu przeciwny był jej brat Karol – i tak do Krakowa powędrowała księżniczka Bona Sforza, córka Izabeli Aragońskiej i następcy tronu mediolańskiego. W chwili ożenku (18 kwietnia 1518 r.) król miał 51 lat, Bona 24. Zygmunt był początkowo zachwycony kolejną piękną, inteligentną żoną, dopóki nie zaczęła uprawiać własnej polityki, wykorzystując łagodność małżonka i jego postępujący brak energii. Przeistoczyła się też Bona z czasem w jędzowatą, neurotyczną matronę, tyranizującą otoczenie. Największą jej zasługą miała okazać się antyhabsburskość, neutralizująca sympatie męża.

Zygmunt bowiem znów nie wykorzystał sytuacji po śmierci cesarza Maksymiliana: zamiast poprzeć na elekcji w Rzeszy Niemieckiej wybór bratanka Ludwika Jagiellona, oddał – przez posłów – głos na wnuka Maksymiliana i króla Hiszpanii Karola Habsburga! W wojnie z zakonem krzyżackim, sprzymierzonym groźnie z Moskwą, król walczył niechętnie, choć szlachta była za jednym, jakże dalekowzrocznym rozwiązaniem: zakon „usunąć z tych ziem”; uchwalono w 1525 r. na sejmie w Piotrkowie. Krzyżacy jednak znaleźli genialne wyjście – sekularyzację pruskiego państwa krzyżackiego i poddanie się w lenno polskie. Król, nękany na Podolu przez najazdy tureckie i tatarskie, zgodził się i przyjął na rynku krakowskim 10 kwietnia 1525 r. słynny hołd od siostrzeńca Albrechta. Bardziej przytomni czy makiawelicznie usposobieni władcy, jak król duński, dziwili się, że Zygmunt nie usunął w tym momencie Krzyżaków, włączając Prusy do Korony, godząc się przy tym na akt pierwszej w Europie tolerancji religijnej: układ władcy katolickiego z protestanckim lennikiem. Ale inkorporacja Prus oznaczałaby potarganie chrześcijańskich zasad, którym Zygmunt był wierny, więc tego nie uczynił. Nie skorzystał też z szansy przyłączenia Pomorza do Polski, mimo propozycji złożenia hołdu lennego przez Bogusława X. Historycy narodowi mają mu za złe niewykorzystanie tych możliwości – i trudno im się dziwić.

Z jednej okazji król skorzystał: inkorporował w 1526 r. Mazowsze do Polski po tajemniczej śmierci dwóch ostatnich książąt Piastów, Stanisława i Janusza. Nie wiemy po dzień dzisiejszy, czy rączka jego żony Bony nie przyczyniła się do tych zgonów, pomimo stwierdzeń królewskiej komisji o naturalnym zejściu książąt z tego świata.

Wielką zasługą Bony stało się to, że zaczęła prowadzić bardziej realistyczną politykę antyhabsburską. Wymusiła na mężu kandydowanie do korony czeskiej i węgierskiej po bratanku Ludwiku Jagiellonie. Zygmunt i jego posłowie działali jednak opieszale i przegrali tę koronę w walce z Ferdynandem Habsburgiem. Podobnie było na Węgrzech, a naiwność Zygmunta zdawała się sięgać zenitu: zapytywał np. swego rywala do korony węgierskiej Jana Zapolyę, czy jako szwagier nie pomógłby mu uzyskać tronu madziarskiego? Na dodatek posłowie króla przybyli już po wyborze Zapolyi, a potem Ferdynanda Habsburga, co wpędziło Węgry w otchłań wojen domowych i bliskich już rozbiorów!

Bona sprzyjała Zapolyi, a tymczasem król przeciwnie: zabraniał szlachcie polskiej specmandatem z 30 czerwca 1527 r. udzielenia pomocy węgierskiemu „królowi narodowemu”. Skutkiem tego polityka polska stała się dwutorowa, pomimo że król usiłował załagodzić konflikt między Ferdynandem a Zapolyą, zwołując zjazd w Poznaniu w 1530 r. Niewiele to przyniosło poza umową o małżeństwie Zygmunta Augusta z Elżbietą Habsburżanką.

Król na wędzidle trzymany

60-letni król coraz bardziej ulegał senatorom. Koronowanie 10-letniego Zygmunta Augusta w 1529 r. na króla Polski i wielkiego księcia Litwy to – w opinii wielu historyków – zasługa Bony. Przypisywano królowej również zasługi w porządkowaniu spraw litewskich i tworzeniu domeny królewskiej. Np. procesowała się z Radziwiłłami o granice w Puszczy Goniądzko-Rajgrodzkiej i zabrała im aż połowę porośniętych borami ziem.

Dwie gwiazdki zabłysły na firmamencie panowania Zygmunta: zwycięstwo hetmana Jana Tarnowskiego nad hospodarem Rareszem pod Obertynem w 1531 r. i zawarcie wieczystego pokoju z supermocarstwem tureckim w 1533 r. Tym razem tolerancja króla, który nie wahał się zawrzeć pokoju z niewiernymi, sowicie się opłaciła. Polska przez niemal sto lat miała pokój na granicy z islamskim supermocarstwem; choć nie od Tatarów. Jednakże opieranie swych rządów na senatorach, szarogęszenie się Bony, próba redukowania demokracji szlacheckiej, koronowanie Zygmunta Augusta vivente rege (za życia króla) wywoływały nastroje rokoszowe. Nadciągał czas szlacheckiego ruchu egzekucji praw, do czego przyczyniła się postawa króla.

Tymczasem u Zygmunta postępowała podagra – ówczesna zmora magnatów i władców jedzących zbyt wiele mięsiwa i pijących zbyt często wino. Od ok. 1540 r. wpływ Bony sięga zenitu: to ona decyduje o ożenku swej córki Izabeli z Janem Zapolyą. Ale gdy Izabela owdowiała, Zygmunt – „w imię miłości chrześcijańskiej z Habsburgami” – odmówił córce pomocy. W rezultacie doszło do rozbioru Węgier w 1542 r., a Izabela znalazła się pod kuratelą tureckiego padyszacha Sulejmana. (W liście z 5 października 1540 r. tłumaczył się: „Droga jest nam córka, drogi jej syn, ale o wiele droższe są nam zbawienie i pokój Rzeczypospolitej chrześcijańskiej, nad którą nic stawiać nie należy”).

Król zdołał też przeforsować małżeństwo syna z Elżbietą Habsburżanką w 1543 r. Akcja powiodła się, ale gdy 17-letnia Rakuszanka znalazła się na dworze, Bona urządziła młódce piekło na Wawelu. Stary król zdawał się być tego zupełnie nieświadomy.

Jak to wyglądało w praktyce? Sporo dowiadujemy się z relacji posła habsburskiego i krajana królowej Jana Marsupina: „Ale cóż, dobry Boże, mówić ze starym królem jest to samo, co nie mówić z nikim. Król J.M. nie ma własnej woli, tak jest na wędzidle trzymany. Wszystko ma w ręku swoim królowa Bona. Bona jedna całym państwem rządzi, wszystkim rozkazy daje i tak już naprzykrzyła się wszystkim przedniejszym panom i szlachcie, że ledwie potrafią znieść ją do końca życia starego króla”. „Biedny stary król nie ma własnej woli i na nim polegać nie można: bo jak tylko Bona zapłacze przez J.K.M. i zacznie drapać sobie twarz i oczy i targać włosy, król zaraz mówi: Rób, jak chcesz, idź i rozkaż, jak rozumiesz!”. Na dodatek najbliższy królowi polityk kanclerz Krzysztof Szydłowiecki był płatnym agentem Habsurgów. Król o tym wiedział i nie przeciwdziałał – w imię „interesu całego chrześcijaństwa”.

Po 81 latach życia i 41 latach panowania Zygmunt zamknął oczy na wieki. Kulturowo patrząc, stał on na rozdrożu średniowiecza i odrodzenia. Jako mecenas „był Zygmunt dla Wawelu renesansowego tym, czym Kazimierz Wielki dla gotyckiego, a Stanisław August dla Warszawy” – napisał Zygmunt Wojciechowski. Po pogrzebie Zygmunta najwybitniejsi publicyści, Stanisław Orzechowski i Marcin Kromer, wychwalali pod niebiosa dobrego króla. Brązowa legenda szła przez pokolenia i dopiero naukowa historiografia wywróciła ten obraz. W biografii pisanej podczas okupacji niemieckiej wspomniany już Wojciechowski stwierdził, że Zygmunt prowadził nierealistyczną politykę zagraniczną i zatrzymał rozwój demokracji szlacheckiej. Co gorsza – umożliwił Habsburgom zburzenie republiki chrześcijańskiej, której idei król był tak wierny do końca.

Zygmunt – podobnie jak polska szlachta – nie cierpiał tajnej gry politycznej; włoskiej czy francuskiej metody manipulacji, sztyletu i trucizny. Czy opłaciło się to dobrotliwemu królowi i polskiej szlachcie? Ostatecznie nie, gdyż to makiawelistycznie rządzone państwa rozdrapały Rzeczpospolitą. Pozostał jednak mit dobrodusznego, uczciwego władcy, który przyczynił się do złotego wieku kultury polskiej.

Polityka 15.2008 (2649) z dnia 12.04.2008; Historia; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Zbyt dobry król"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną