Historia

Początek końca

Zaczeło się od ustaw norymberskich

NIemiecka synagoga po nocy kryształowej NIemiecka synagoga po nocy kryształowej Bundesarchiv / Wikipedia
Antyżydowskie nastroje w Niemczech były obecne już od momentu dojścia Hitlera do władzy. Jednak to ustawy norymberskie dały antysemickiej histerii prawną legitymację i uruchomiły najstraszliwszy proces w dziejach ludzkości.
Zaprojektowana przez Alberta Speera 'katedra światła' - sto trzydzieści reflektorów przeciwlotniczych, skierowanych w niebo. Zeppelintribune, 1937 r.Wikipedia Zaprojektowana przez Alberta Speera "katedra światła" - sto trzydzieści reflektorów przeciwlotniczych, skierowanych w niebo. Zeppelintribune, 1937 r.

Berliński korespondent „Manchester Guardian” pisał pod koniec września 1935 r. „Jednogłośne uchwalenie nowych praw na pośpiesznie zwołanym posiedzeniu Reichstagu w Norymberdze zostało za granicą wyraźnie zlekceważone. Tymczasem są to przepisy o niezwykłej doniosłości, wprowadzające w państwie ustrój, którego – przynajmniej w Europie – nie widziano od stuleci. Nazistowskie Niemcy pod rządami nowego prawa będą przywodziły na myśl już nawet nie czasy średniowiecza, lecz wprost starożytnej Sparty, a także do pewnego stopnia przypominały system kastowy, po dziś dzień istniejący w Indiach”.

Jeszcze na przełomie sierpnia i września 1935 r. zagraniczni komentatorzy gubili się w domysłach, jaki będzie dalszy kształt polityki rasowej Hitlera. Wcześniejsze miesiące upłynęły pod znakiem – najgwałtowniejszych od przejęcia władzy przez nazistów – wystąpień antyżydowskich. Aktywiści NSDAP plądrowali żydowskie sklepy i mieszkania, Żydów wywlekano na ulice i bito z niepohamowanym okrucieństwem, nieraz na śmierć. Ekscesy, chociaż zgodne z duchem narodowosocjalistycznej ideologii, narażały na szwank reputację partii, bowiem społeczeństwo z rosnącą dezaprobatą obserwowało sceny bestialstwa. Pojawiła się obawa, że państwo pogrąży się w zupełnej anarchii. Ostatecznie władze NSDAP zdecydowały się upomnieć swoich członków, by powstrzymali się od wszelkich „indywidualnych działań”, a w kilku przypadkach napastnicy zostali zatrzymani przez policję.

Duże wrażenie zrobiła publiczna wypowiedź Hjalmara Schachta, prezesa Banku Rzeszy, który ostrzegł, że dalsze prześladowania Żydów, a także bojkot żydowskiego handlu mogą fatalnie odbić się na niemieckiej gospodarce. W zachodniej prasie spekulowano nawet, że władze III Rzeszy szykują się do złagodzenia swojej antysemickiej polityki, by uniknąć ostracyzmu na arenie międzynarodowej.

Światowy rejwach

Z drugiej strony niemiecka propaganda nagłaśniała agresywne wypowiedzi Juliusa Streichera, jednego z najbardziej zajadłych antysemitów wśród nazistowskich dygnitarzy. Na partyjnym wiecu w Hamburgu Streicher opowiadał słuchaczom o rzezi Ormian w Turcji i żartował, że „w porównaniu z tym Niemcy są dla Żydów łagodni jak owieczki”. Rozwijał swoje rasistowskie teorie, jak zawsze przesycone seksualną obsesją. Ostrzegał przed „zhańbieniem niemieckiej krwi”, którego masowo mieli dopuszczać się „lubieżni Żydzi”. Według Streichera, kobieta, która choć raz współżyła z Żydem, jest skażona na resztę życia i zawsze już będzie rodzić dzieci „w typie semickim”: z kręconymi włosami i płaskimi stopami.

Zamiar zorganizowania nadzwyczajnego posiedzenia Reichstagu podczas dorocznego zjazdu partii w Norymberdze władze ogłosiły w ostatniej chwili. Zagraniczni korespondenci domyślali się, że propagandowy rytuał ma zostać wzbogacony o jakieś ważne akty legislacyjne – najprawdopodobniej dotyczące spraw ustrojowych oraz traktowania Żydów. Nie pomylili się.

11 września nastąpiła uroczysta inauguracja parteitagu w Norymberdze. Wieczorem ponad 100 tys. członków SA i SS przemaszerowało ulicami miasta przy blasku pochodni. Na koniec zgromadzili się na błoniach Zeppelinfeld, gdzie – wśród ogromnych swastyk i kolumn światła z lotniczych reflektorów – rozpoczęła się właściwa ceremonia. Hitler obecny był na trybunie, jednak dla większego efektu jego przemówienie przewidziano dopiero na ostatni dzień kongresu. Na razie zgromadzonym odczytano proklamację führera, głównie pomstującą na „żydowski marksizm”.

Kolejne dni zarezerwowano na przemówienia nazistowskich dygnitarzy i niekończące się defilady brunatnych i czarnych mundurów. To co najbardziej doniosłe nastąpiło 15 września wieczorem. Po otwarciu posiedzenia Reichstagu głos zabrał Hitler. Pierwszą część przemówienia poświęcił sytuacji międzynarodowej. Oznajmił, że Niemcy w swojej polityce zagranicznej kierują się wyłącznie umiłowaniem pokoju – niestety, wciąż zmuszone są stawiać czoła nieprzyjaznym aktom ze strony obcych rządów, dających się omamić „żydowskiej agitacji”.

W ten sposób przywódca Rzeszy przeszedł do zasadniczej części swego wystąpienia: „Ten ogólnoświatowy rejwach niestety, jak się wydaje, natchnął żydostwo niemieckie myślą, że nadszedł czas, by przeciwstawić interes żydowski niemieckiej racji stanu. Z wielu stron płyną poważne skargi na prowokacyjne zachowanie poszczególnych przedstawicieli tej rasy. Rosnąca liczba i jednomyślny ton tych skarg sprawiają, że pewne zdecydowane działania stają się niezbędne. Aby zapewnić możliwie znośne stosunki między narodem niemieckim a Żydami, rząd wnosi o ustanowienie nowych przepisów prawnych. Ustawy, które zostaną odczytane, stanowią jednak tylko próbę wprowadzenia nowych zasad. Jeśli nie poskutkują, konieczne będzie ponowne zajęcie się tą kwestią. Jeśli żydowska agitacja w Niemczech i poza nimi będzie nadal prowadzona, raz jeszcze zbadamy całą sytuację”.

Następnie głos zabrał Herman Göring. Zapowiedział, że oto nadchodzi moment „dopełnienia drugiego etapu narodowosocjalistycznej rewolucji”. Jako przewodniczący Reichstagu odczytał treść nowych praw – świat będzie je odtąd znał pod nazwą ustaw norymberskich.

Dla ochrony krwi i honoru

Ustawa o obywatelstwie Rzeszy stanowiła, że „obywatelem Rzeszy Niemieckiej jest tylko obywatel krwi niemieckiej i pokrewnej, który swym zachowaniem dowodzi, że jest skłonny i nadaje się do wiernego służenia Narodowi Niemieckiemu i Rzeszy Niemieckiej”. W ten sposób – co zauważyli zagraniczni komentatorzy – z praw wyborczych wyzuci zostali nie tylko niemieccy Żydzi, ale i wszyscy inni mieszkańcy Rzeszy, którym władze zarzuciłyby brak lojalności.

Kolejne prawo zatytułowano Ustawa o ochronie krwi i honoru niemieckiego. Na jego mocy zakazane miało być zawieranie małżeństw i utrzymywanie stosunków seksualnych między „osobami krwi niemieckiej i pokrewnej a Żydami”, a także zatrudnianie przez Żydów w charakterze służby domowej niemieckich kobiet poniżej 45 roku życia. Karą za złamanie któregokolwiek z tych przepisów miało być więzienie lub obóz koncentracyjny.

Trzeci akt prawny nie miał charakteru rasowego, jednak dobrze podkreślał znaczenie dwóch poprzednich. Ustawa o fladze przewidywała, że symbol NSDAP – swastyka – staje się odtąd oficjalną flagą III Rzeszy. Wszystkie ustawy zostały jednomyślnie przyjęte przez 600 posłów Reichstagu; nastąpił frenetyczny aplauz i wielokrotnie powtórzono okrzyk „Sieg Heil!”.

Ustawy były efektem trudnego kompromisu między radykalną a pragmatyczną frakcją w NSDAP. O kształcie nowego prawa zadecydowały – jak często bywa w systemach totalitarnych – sprzeczne ideologicznie przesłanki. Hitler, nieprzejednany w swoim antysemityzmie, chętnie narzuciłby Żydom o wiele dalej idące obostrzenia, a za ich nieprzestrzeganie karał śmiercią. Względy polityki wewnętrznej, racje gospodarcze, a także konieczność liczenia się z opinią międzynarodową kazały mu jednak wybrać bardziej umiarkowany projekt. Obawiano się zwłaszcza, że brutalne ekscesy antyżydowskie SA mogą pozbawić Niemcy prawa do zorganizowania w następnym roku igrzysk olimpijskich. Dlatego już po przyjęciu ustaw Hitler raz jeszcze zabrał głos i z naciskiem zaapelował, „żeby ustawa została uszlachetniona przez niespotykaną dotychczas dyscyplinę całego narodu niemieckiego”, który „powstrzyma się od wszelkich indywidualnych działań przeciw Żydom”.

Uchwalone prawo było na tyle lakoniczne i mało precyzyjne, że początkowo trudno było przewidzieć, jak wpłynie na los niemieckich Żydów. O jego charakterze ostatecznie przesądzić miały dopiero przepisy wykonawcze, które pojawiły się w następnych miesiącach i latach, stopniowo powiększając katalog obszarów życia społecznego dostępnych tylko dla „obywateli krwi niemieckiej”. Żydom zakazywano wykonywania kolejnych zawodów: lekarza, prawnika, farmaceuty; pozbawiano ich prawa do korzystania z bibliotek, podróżowania, posiadania samochodu. Lista wciąż się wydłużała.

Ustawy norymberskie w dużej mierze były usankcjonowaniem już istniejącego stanu rzeczy. Antysemityzm stał się obowiązującą doktryną prawną w niespełna trzy miesiące od mianowania Hitlera kanclerzem. W kwietniu 1933 r. uchwalono Ustawę o odbudowie służby cywilnej, zawierającą tzw. paragraf aryjski, nakazujący usunąć z państwowych posad wszystkich Żydów. Przy okazji sformułowano oficjalną definicję tego pojęcia: za Żyda uznawano w III Rzeszy każdego Niemca, który wśród czworga dziadków miał co najmniej trzech Żydów. Polski matematyk Hugo Steinhaus zanotował wówczas w swoim dzienniku złośliwie: „geniusz, który jest autorem tej definicji, nie zauważył, że zawiera ona circulus” (tj. błąd logiczny, błędne koło).

Raj szantażystów

O ile do września 1935 r. rozmaite antysemickie szykany wynikały z nadgorliwości lokalnych władz lub mściwości przełożonych, kolegów z pracy czy sąsiadów, po norymberskich uchwałach nabrały charakteru obligatoryjnego.

Londyński „The Times” przedstawiając w listopadzie 1935 r. „tymczasowy raport” na temat skutków ustaw norymberskich zauważył, że za ich sprawą „nazistowskie Niemcy stają się bardziej niż kiedykolwiek rajem dla szantażystów”.

„Nowe prawa są używane do usprawiedliwiania wszelkiego rodzaju nikczemności i prześladowań, popełnianych nie tylko przez jednostki, ale także władze państwowe – pisał dziennik. – System terroru, na którym oparta jest cała nazistowska rewolucja, ze swym nieokreślonym aresztem »ochronnym« lub »zapobiegawczym«, obozami koncentracyjnymi, pręgierzami i wszelkimi innymi formami społecznego oraz ekonomicznego nacisku, od początku prowadził do niepohamowanego rozwoju plagi donosicielstwa. Możliwości, jakie oferuje nowe prawo, są nieograniczone, gdyż każdy prawnik może znaleźć świadka, który postanowił przypilnować jakiegoś nie-Aryjczyka lub politycznie podejrzanego. Każdy może donieść, że jego żydowski wróg albo konkurent był widziany w towarzystwie aryjskiej kobiety albo wymyślić zaległe zobowiązania finansowe z przeszłości”.

Zhańbienie czy spoufalenie?

Archiwa gestapo, po latach udostępnione historykom, dobitnie potwierdzają tę opinię. Poczynając od 1935 r. liczba donosów przeciw Żydom gwałtownie rośnie – najchętniej oskarżani są właśnie o złamanie ustaw norymberskich, tj. o utrzymywanie intymnych kontaktów z „Niemcami czystej krwi”. W podobnych sprawach sądy zawsze rozstrzygały na niekorzyść oskarżonych – zwykłe spotkanie w kawiarni lub spacer po parku mogło zostać uznane za „schadzkę w celu zhańbienia rasy (Rassenschande)” i zaprowadzić „winnych” do obozu koncentracyjnego. Z zasady o wiele surowiej karano „niearyjskich” uczestników domniemanego romansu.

Wiele niesformalizowanych związków zostało wystawionych na ciężką próbę. Strach, poczucie osamotnienia, presja rodziny nieraz wygrywały z uczuciem. Bywało, że partnerzy, kochankowie, nie mogąc wytrzymać ciągłego lęku przed denuncjacją, popełniali samobójstwo. Innych na długie lata rozdzielało gestapo.

Niekiedy pary, które poznały się już po uchwaleniu ustaw norymberskich, decydowały się żyć w związku nie tylko potajemnym, ale i platonicznym. Dotyczyło to zwłaszcza młodych kobiet. Chodziło o to, by w razie aresztowania móc zażądać badania ginekologicznego i przedstawiwszy świadectwo dziewictwa, dowieść, że nie doszło do przestępczego stosunku. Rzeczywiście: akta policji odnotowują, że w kilku podobnych przypadkach orzeczenie lekarza zdecydowało o zmianie kwalifikacji czynu – „zhańbienie rasy” zamieniono na „spoufalanie się z Żydami”.

Propaganda III Rzeszy starannie podsycała w obywatelach lęk przed łamaniem rasowych zakazów. Powołano specjalną komórkę w ministerstwie sprawiedliwości, której zadaniem było przekazywanie podwładnym Goebbelsa informacji o wszystkich wyrokach zapadłych w sprawach przeciwko Żydom, ze szczególnym uwzględnieniem przypadków Rassenschande. „Gazety takie, że rzygać się chce – dzisiaj znowu proces o zhańbienie rasy: dziesięć lat więzienia dla hamburskiego adwokata, lat 56. Zamieszczone sprawozdanie niemal śmierdzi, tyle w tym obrzydliwych kłamstw” – zanotował w swoim dzienniku Victor Klemperer, profesor drezdeńskiej politechniki, zwolniony na mocy paragrafu aryjskiego.

W ciągu kilku lat od norymberskiego posiedzenia Reichstagu niemal wszystkie więzy łączące wcześniej „aryjczyków” i „niearyjczyków” zostały zerwane. Nawet ludzie niepodzielający antysemickich obsesji nazistów (a tych prawdopodobnie była większość) zaczęli traktować bariery rasowe jako oczywisty składnik otaczającej rzeczywistości.

Z drugiej strony, prześladowani nigdy nie przestali spotykać się z gestami współczucia i solidarności. Zdarzały się sytuacje – nawet jeśli odosobnione – że do żydowskich sprzedawców, lekarzy, prawników wciąż przychodzili dawni klienci, swoją lojalność traktując jako demonstrację niezgody na nowy porządek.

„Wczoraj po południu w bibliotece podszedł do mnie pracownik wypożyczalni, powiedział, żebym poszedł z nim na zaplecze – czytamy w dzienniku Klemperera. – W taki sposób przed rokiem zawiadomił mnie o zakazie korzystania z czytelni, w taki sposób obecnie powiadomił mnie o całkowitym zakazie korzystania z biblioteki. Czyli dostałem mata. Ale tym razem odbyło się to inaczej niż przed rokiem. Ten człowiek był wytrącony z równowagi i wzburzony, musiałem go uspokajać. Nieustannie głaskał mnie po ręce, nie mógł powstrzymać łez, bełkotał: »Gotuje się we mnie... Jeśli jutro się coś stanie...« – Dlaczego jutro? – ...»Zbierają się... Można by się do nich zbliżyć... Ale nie, żeby zwyczajnie zabić – torturować, torturować, torturować... Niechby najpierw zobaczyli, do czego doprowadzili...«. Czy nie mógłbym wyjechać... Czy aby na pewno napiszę do niego parę słów”. Komentując całe zdarzenie, Klemperer napisał: „Ale ci współczujący i zrozpaczeni ludzie to przecież tylko jednostki, i też się boją”.

Grubi, obwieszeni złotem

Ustawy rasowe uczyniły z „niearyjczyków” najbardziej bezbronną część niemieckiego społeczeństwa. Żydzi byli jawnie napadani i łupieni – zarówno na ulicy, jak i we własnych mieszkaniach – lub zmuszani do sprzedawania za bezcen swoich domów i zakładów. Niektórzy prześladowali ich nie z chciwości, ale dla samego rozkoszowania się nagle wyrosłym dystansem społecznym. Pewna kobieta wniosła do gestapo oskarżenie przeciwko Żydowi o to, że obraził jej psa. Donos potraktowano z całą powagą, a sprawcę aresztowano.

Warto przy tym pamiętać, że szykany nie rozkładały się po równo. Niemieccy Żydzi byli przeważnie zasymilowani i ani strojem, ani trybem życia nie wyróżniali się z otoczenia. Mieszkańcom dużych miast tak jak Berlin lub Hamburg pozwalało to przez jakiś czas wymykać się represjom, bowiem nazistowscy tropiciele byli przekonani, że Żydzi wyglądają dokładnie tak, jak przedstawiają ich propagandowe karykatury: są grubi, obwieszeni złotem i mają zniekształcone nosy oraz wargi. Jednak znaczna część spośród 450 tys. niemieckich Żydów (lub raczej: Niemców pochodzenia żydowskiego) mieszkała poza wielkimi skupiskami, w małych miejscowościach. Tu nie chroniła ich anonimowość – dla prześladowców stanowili łatwy cel, pozbawieni też byli wsparcia ze strony innych towarzyszy niedoli.

„To właśnie rozproszenie pogarsza sytuację żydowskiej społeczności i nie pozwala jej zbić się w zdolną do samoobrony wspólnotę, doprowadzając do tysięcy osobistych tragedii – tragedii, które wkrótce zostaną zwielokrotnione” – pisał „New York Times”.

Choć ustawy norymberskie powszechnie nazywano na Zachodzie „barbarzyństwem” i „powrotem do średniowiecznego getta” – świat szybko o nich zapomniał, rok później ochoczo biorąc udział w berlińskiej olimpiadzie. Gazety zachwycały się wówczas „niemieckim rozmachem i organizacją”, a politycy przekonywali, że igrzyska zmuszą nazistów do respektowania norm europejskiej cywilizacji. Ministerstwo Propagandy Rzeszy rzeczywiście poleciło wtedy usunąć z reprezentacyjnych ulic Berlina część antysemickich sloganów i afiszy. Tylko na czas olimpiady...

Polityka 37.2010 (2773) z dnia 11.09.2010; Historia; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Początek końca"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną