Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Powojenna prasa o złotych żniwach w Treblince

Umschlagplatz, 1942 r. Rusza transport do Treblinki... Umschlagplatz, 1942 r. Rusza transport do Treblinki... EAST NEWS
Książka Jana Tomasza Grossa „Złote żniwa” opisuje wstrząsające fakty rozkopywania zbiorowych mogił w Treblince w poszukiwaniu złota i kosztowności. Sygnały o tym procederze docierały do polskiej opinii publicznej już bardzo dawno.

Podobne plądrowanie grobów miało miejsce również w centralnej Polsce, na cmentarzach chrześcijańskich, choć, co prawda, nie w tej skali. Korzenie „gorączki złota” tkwiły z pewnością w okresie wojny: chaos, osłabienie kontroli społecznej, demoralizacja, to wszystko oddziaływało na zachowania społeczne.

O tym, co się działo na polach Treblinki, część polskiej opinii publicznej wiedziała, o czym świadczy artykuł obok, który ukazał się w „Dzienniku Ludowym” 30 sierpnia 1945 r. Był to pierwszy numer tej gazety, w której funkcję redaktora naczelnego pełnił wówczas Tadeusz Rek. Pismo wydawał Naczelny Komitet Stronnictwa Ludowego, partii, którą komuniści traktowali jako przeciwwagę dla mikołajczykowskiego PSL. Poza ewidentnymi „wtykami” w skład SL wchodzili również autentyczni przedwojenni ludowcy, choćby sam Tadeusz Rek. W czerwcu wrócił do kraju Stanisław Mikołajczyk i na mocy układów w Moskwie znalazł się w Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej jako wicepremier i minister rolnictwa. W Warszawie witano go jak bohatera. Ponadpółroczny okres zawieszenia i tymczasowości wydawał się dobiegać końca.

Temat przekopywania pól Treblinki po publikacji w „Dzienniku Ludowym” nie został żywo podjęty przez inne tytuły prasowe. O sprawie pisano jednak pośrednio. O polskim antysemityzmie ukazało się kilka artykułów po pogromie w Krakowie z 11 sierpnia. Natomiast temat szabru, do którego możemy zaliczyć „górnictwo” w Treblince, nie schodził z łam prasy. Na początku września władze ogłosiły, że rozpoczynają wojnę przeciwko szabrownikom i spekulantom, grożąc im obozami pracy przymusowej. Do jej prowadzenia powołana została dekretem z 16 listopada 1945 r. Komisja Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Wysłanie milicjantów do Treblinki i ich fotografia z chłopami, przed którymi leżą czaszki, to zapewne odprysk tych wysiłków przeciwstawienia się patologiom „powojnia”. Niewykluczone, że to również efekt artykułu w „Dzienniku Ludowym”.

przygotował Marcin Zaremba

Treblinka – niesamowita kopalnia

(Od specjalnego wysłannika „Dziennika Ludowego”, 30 sierpnia 1945 r.)

Na linii kolejowej Siedlce–Małkinia w odległości 4 km od Małkini i 1½ km od Bugu jest stacyjka Treblinka. W bok do sosnowego lasu prowadzi zbudowana przez Niemców odnoga toru kolejowego: „Vernichtugslage Treblinka”.

Z Warszawy, Siedlec, Białegostoku, Łomży i Ostrołęki, pomniejszych miast i miasteczek, toczyły się w tym kierunku śmiertelne transporty Żydów. Do Treblinki zwożono ludzi z całej Europy. Żydów polskich wieźli Niemcy w wagonach towarowych: po sto kilkadziesiąt osób: kobiet, mężczyzn, niemowląt i chorych, w pojedynczych wozach oplombowanych, czujnie strzeżonych.

Raz tylko widziałem pociąg śmierci, straszne ręce w kratach górnych okienek wagonów, obłędne oczy, szukające ratunku. Raz tylko słyszałem jęk – wody, wody... Wtedy to przez kratki okienka sypnęła czyjaś garść złotymi 5-rublówkami... za kubek wody, z którym podbiegł chłopak 12-letni syn chłopa. Wtedy też trzasnął strzał i na żwirze nasypu kolejowego krew i woda spłynęła wąziutką nitką pomiędzy kamyki. Złoto zabrał Niemiec.

Z całej Europy

Z Paryża, Brukseli, Amsterdamu, Budapesztu wyjeżdżały wtedy wygodnymi pullmanami tysiące bogatych Żydów, skuszonych propagandą hitlerowską o rozległych „koloniach na wschodzie”, gdzie wszystkiego w bród, a kapitały procentują nieprawdopodobnie szybko i wysoko.

Widziano w Małkini te pociągi: wytwornych panów, eleganckie panie. Służba prześcigała się w uprzejmościach. Wagony restauracyjne i sypialne zapewniały wygodę w ciągu całej podróży. Muzyka patefonów skracała czas...

Naiwność pasażerów przerażała. Były bowiem wypadki, że Żydzi polscy, których często używano do pracy na stacji w Małkini, ostrzegali swych współplemieńców z zachodu.

– Jedziecie na śmierć!...

Tamci zazwyczaj w odpowiedzi pukali palcem w czoło. Służba niemiecka informowała... że ci pracujący to ludzie chorzy umysłowo, dla których jedynym ratunkiem to praca fizyczna i wyczerpująca; ona im jednak z czasem powróci zdrowie, zatrze obrazy wojny.

Pod parkanami obozu

Pociąg ruszał. Przejeżdżał Bug, biegł kilometr i... skręcał w prawo, w las. Odór trupi i swąd palonych ciał był tak silny, że w odległym od Treblinki o 7 km Kosowie i okolicy uszczelniano okna watą. Były dni, kiedy potrawa nie przechodziła przez gardło. Wymiotowano. Zbrodnia przerażała nieprawdopodobieństwem. (...)

W Treblince kopią złoto

Blask złota promieniował i oślepiał. W okolicznych osiedlach dziewczęta zaczęły się stroić. „Handel” stwarzał fortuny i pustoszył sumienia.

Aż uderzył piorun ofensywy. Zmiótł załogę Treblinki. Ostały jeno ruiny obozu i groby, groby, groby...

Widocznie nie dopełniła się jeszcze miara. Przed rokiem prawie zaczęło się na nowo. Wprawdzie nie morderca, nie Niemiec pali ludzi, lecz pali tu dziś... wstyd i groza.

W Treblince kopią – złoto!

Kto? Wszyscy: dzieci i kobiety. Starzy i młodzi. Tak. Z dołów śmierci z przegniłych szmat, spomiędzy zwałów trupich dobywają złoto! Łamią pokurczone w śmiertelnym bólu palce, rozbijają szczęki. Od miesięcy trwa ta akcja.

Ledwie świt ciągną z wszech stron: z Gutów, Wólki Okrąglik, Kosowa, Małkini, ba! przyjeżdżają z Sokołowa, z Siedlec, Warszawy, Ostrołęki, z własnymi narzędziami do „pracy” – łopatami, motykami i oskardami. Opowiadają nieliczni, którym w głowie nie mieści się możliwość tego rodzaju bogactwa, że zjawią się tam i zorganizowane grupy. Minami i granatami szybciej i sprawniej przekopują teren... Niejeden świeży trup padł tam z ręki konkurenta. Złoto jednak silniejsze. Niewielu, powtarzam, oparło się tej zbiorowej psychozie, pokusie łatwego dorobku.

„Zdobywców” łatwo rozpoznać. Po nowych, obszernych zabudowaniach, blaszanych dachach, szerokim geście w pijackiej zgrai i wykwalifikowanym języku taksatora „prób” i „karatów”. Pociągami przez Siedlce i Małkinię zaopatrują Warszawę (róg Ząbkowskiej i Targowej) w cenny, jakże cenny towar – inne typy spod ciemnej gwiazdy – „obrotowcy”.

Czas skończyć ze zbrodniczym Klondyke’em, czas zasypać niesamowitą kopalnię, a obłąkanych „gorączką złota” zaprząc do uczciwej pracy.

R. Eglantowicz

Polityka 08.2011 (2795) z dnia 19.02.2011; Historia; s. 56
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną