Na obiad zjedli dzika
Jak 30 lat temu rozwiązywano Związek Radziecki
Był 8 grudnia 1991 r., niedziela. Porozumienie, nazwane później Układem Białowieskim, było podpisane. Jego sygnatariusze powiadomili o tym amerykańskiego prezydenta George’a Busha i prezydenta ZSRR Michaiła Gorbaczowa oraz agencję TASS. Zdążyli nawet zażyć sauny i usiedli do kolacji w dużej jadalni, na parterze willi w Wiskulach.
– Ja siedziałem naprzeciwko Borysa Jelcyna – wspomina Leonid Krawczuk (wówczas prezydent Ukrainy). Pamięta, że przed kolacją Jelcyn (wówczas prezydent Federacji Rosyjskiej) rozmawiał telefonicznie z kimś z Moskwy. – Borys Nikołajewicz wstał nagle od stołu, podszedł i szepnął mi do ucha, że robi się niebezpiecznie, trzeba szybko i bez zbędnych pytań się zwijać. Pojechaliśmy na lotnisko wojskowe. Pożegnaliśmy się z Rosjanami, a ja z premierem Witoldem Fokinem i grupą wylecieliśmy do Kijowa nie informując nikogo, że wracamy i nie podając naszych współrzędnych.
Giennadij Burbulis, wtedy pierwszy wicepremier Rosji, jeden z najbliższych doradców Jelcyna, potwierdza, że nastrój był ciężki. Żadnej euforii, wielka niewiadoma. Rosyjska delegacja po wylądowaniu w Moskwie rozjechała się co szybciej, każdy w inną stronę. Zgodnie z radziecką konstytucją wszyscy goście Wiskuli uczestniczyli w popełnieniu przestępstwa i Gorbaczow mógłby ich uwięzić.
Żyjący bohaterowie białowieskiego spotkania: Krawczuk, Burbulis i Stanisław Szuszkiewicz (wówczas przewodniczący białoruskiego parlamentu, czyli formalnie głowa państwa), zgodnie twierdzą, że dzięki zawartemu wówczas porozumieniu udało się uniknąć wojny domowej. Wielkie imperium zostało rozwiązane metodą pokojową, a przed narodami otworzyła się możliwość kreowania demokratycznych państw.