Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Banki i bańki

Historia banków i bankierów

Dom bankowy we Florencji, drzeworyt z 1490 r. Usługi finansowe były, obok produkcji tekstyliów, drugim filarem gospodarczej potęgi Florencji. Dom bankowy we Florencji, drzeworyt z 1490 r. Usługi finansowe były, obok produkcji tekstyliów, drugim filarem gospodarczej potęgi Florencji. AKG / EAST NEWS
Bogactwo bankierów zawsze wzbudzało niechęć władzy jako wyzwanie wobec potęgi suwerenów. Jednocześnie każda władza potrzebowała pieniędzy.
Papież Kalikst I na portalu katedry w Reims - w młodości bankier, został świętym Kościoła katolickiego.THE BRIDGEMAN ART LIBRARY/BEW Papież Kalikst I na portalu katedry w Reims - w młodości bankier, został świętym Kościoła katolickiego.
Jakub Fugger na portrecie Albrechta Durera, 1518 r.AKG/EAST NEWS Jakub Fugger na portrecie Albrechta Durera, 1518 r.
Anton Fugger pali papiery dłużne cesarza Karola V, drzeworyt z XIX w.AKG/EAST NEWS Anton Fugger pali papiery dłużne cesarza Karola V, drzeworyt z XIX w.

Obrót pieniądzem dłużnym istniał od chwili jego powstania. W Babilonie koncentrował się w świątyniach, gdyż były one miejscami gwarantującymi bezpieczeństwo i wypłacalność. Przynosił kapłanom krociowe zyski. Podczas pierwszego wygnania, czyli tzw. niewoli babilońskiej (w VI w. p.n.e.), także Żydzi zakładali własne banki, by utrzymać niezależność finansową.

Natomiast w pierwszym historycznym zetknięciu się z bankowością europejską natrafiamy od razu na aferę. W IV w. p.n.e. Isokrates w dziele „Trapesitica” opisał, jak bronił faworyta bosforskiego króla Satyrosa, którego powierzone pieniądze sprzeniewierzył ateński bankier, były niewolnik Pasion. Oskarżony początkowo popłakał się i przyznał do winy, obiecując zwrócić złoto. Ale potem odwołał zeznanie, zacierając ślady transakcji i fałszując dokumenty.

Z mów Demostenesa (IV w. p.n.e.) wiemy też o pierwszych zapisach księgowych i obrocie depozytami. Prowadzone gry kapitałowe były jednak wielce ryzykowne.

Jak wynika z badań Raymonda Bogaerta, kryzysy w latach 377–376 i 371 p.n.e. w Grecji wiązały się ściśle z upadkami banków Timodema, Sosinoma i Aristolocha, prowadzących oszukańczą grę. Wiemy na przykład, że w chwili śmierci wspomniany Pasion nie tylko wywinął się z długów, ale dorobił 60 talentów, czyli dzisiaj uznalibyśmy go za multimilionera.

Ptolemeusze egipscy (III–I w. p.n.e.) wpadli na nowatorski pomysł. Zamiast kontrolować banki prywatne, założyli w Aleksandrii bank państwowy. Udoskonalono w nim rachunkowość i ten pierwszy w dziejach bank rządowy objął swą działalnością także przeciętnych przedsiębiorców, rzemieślników oraz drobniejsze banki. Tym samym system finansowy w państwie Ptolemeuszy został scentralizowany.

Rzymianie nie powołali banku centralnego. W ogromnym imperium wykształciły się stowarzyszenia bankowesocietas argentariae. Samych bankierów zwano mensarii (od mensa – kantor, lada) i tworzyli oni gildię chroniącą ich interesy. W finansowości rzymskiej pojawił się kontrakt terminowy, zwany mutuum, umożliwiający bankom obrót powierzonym dobrem. W umowach terminowych przewidywano na ogół odsetki na rzecz pożyczającego; były one zróżnicowane. Rzymianie rozróżniali też kontrakt użyczenia (commodatum) i przechowania (depozyt prawidłowy – bezobrotowy i nieprawidłowy – używany do obrotu).

W V w., zgodnie z legislacją cesarza Justyniana, odsetki mutuum mogły wynosić do 12 proc. w skali roku. System działał sprawnie, o większych aferach bankowych nie ma doniesień, może ze względu na surowość prawa rzymskiego. Zdarzały się tylko drobne przekręty, jak to wynika z listów kupców Pergamonu do cesarzy, w których mowa o machinacjach nieuczciwych bankierów.

Dlaczego zatem tak sprawny rzymski system finansowy upadł? Jak się wydaje, powodem była fatalna inflacyjna polityka monetarna schyłku imperium rzymskiego. To nie tylko chrześcijaństwo, wędrówki ludów i napór Germanów wywołały kryzys, ale majstrowanie rządów przy pieniądzu, jak to napisał amerykański intelektualista Murray N. Rothbard. Stąd wielu ekonomistów, niechętnych interwencjom państwa, zwraca uwagę, że kryzysy ekonomiczne inicjują na ogół rządy; Rothbard: „W pieniądzu nie ma niczego, co wymagałoby szczególnych rządowych regulacji”. Pomimo dyskusyjności tej tezy pewne jest, że trzeba było aż 800 lat, by „we włoskich miastach bankowość została odkryta na nowo”, jak to zauważył współczesny ekonomista Jesús Huerta de Soto.

Chrześcijaństwo od początku miało kłopot z obrotem pieniędzmi w związku z deklarowaną niechęcią do bogacenia się. „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”, przestrzegał Jezus, który – gdy wszedł do świątyni – „powywracał stoły tych, co zmieniali pieniądze”, dowodząc, że ludzie ci zmieniają świątynię w „jaskinię zbójców”. Ale już w innej Jezusowej przypowieści o talentach pochwałę zyskuje ten, który otrzymał 5 talentów, „puścił je w obieg i zyskał drugie pięć”. Natomiast sługa, który tezauryzował powierzony mu 1 talent zakopując go w ziemi, miast, jak mówi pan, „dać moje pieniądze bankierom”, zostaje uznany za nieużytecznego i wyrzucony w ciemności.

Już w fazie szerzenia się nowej religii w imperium rzymskim afery bankowe dotknęły także chrześcijan. W początkach III w. pewien niewolnik obywatela rzymskiego i chrześcijanina Karpoforusa był jego bankierem. Przyjmował depozyty od wdów i chrześcijan. Niestety, doprowadził bank Karpoforusa do bankructwa. Niewolnik bankier ratował się ucieczką, a nawet usiłował popełnić samobójstwo. Został jednak ujęty, wychłostany i skazany na ciężkie roboty. Jego dalsze losy były zadziwiające – prawdopodobnie był osobą wpływową, a wierzyciele liczyli jednak na odzyskanie pieniędzy: z ciężkich robót wydobyła niewolnika konkubina cesarza Kommodusa, Marcia. Nie tylko odzyskał zaufanie, ale w 217 r. został wybrany na papieża, przybierając imię Kaliksta I! W końcu poniósł męczeńską śmierć z rąk pogan podczas zamieszek w 222 r., umierając w aurze świętości.

Przykład ten, a nade wszystko nauki ojców i doktorów Kościoła sprawiły jednak, że dola ludzi obracających pieniądzem w czasie Wieków Teologii początkowo była trudna. Przede wszystkim chrześcijańskie ideały życia w ubóstwie i wspólnocie dóbr wykluczały jakiekolwiek panoszenie się monety.

Ojcowie i doktorzy Kościoła byli przeciwnikami obrotu pieniędzmi poza prostą wymianą, potępiając kredyty jako lichwę. Zakaz ten ukonstytuował papież Leon I i sobór nicejski w 325 r. postanawiając w kanonie XVII, że „kto po wydaniu tego prawa bierze udział w lichwie czy w inny sposób uprawia ten proceder (...) czy cokolwiek innego zamyśla dla haniebnego zysku, winien być usunięty z grona duchownych i pozostawać poza prawem”. W 789 r. Karol Wielki zakazał trudnić się lichwą także osobom świeckim.

Oczywiście, życie nie znosi próżni i reglamentacja ta przyczyniła się do pojawienia się finansistów żydowskich. Działo się tak, pomimo że w judaizmie, podobnie jak w islamie, lichwa była zakazana. Wywoływało to falę nienawiści uboższych chrześcijan.

Na losach niedorozwoju bankowości w wiekach średnich zaważył także wpływ Arystotelesa na scholastykę średniowieczną. „Pieniądz jest bezpłodny i nie może rodzić nowego pieniądza” – powtarzał za Stagirytą św. Tomasz z Akwinu. Pobieranie procentów od pożyczonego kapitału Akwinata uważał za maxime praeter naturam – przeciwne naturze, choć sam przyczynił się do odkrycia stopy procentowej.

Wobec rozwoju gospodarczego w XII–XIII w. teologia musiała jednak spuścić z tonu i przestać tak bezlitośnie straszyć potępieniem. Stało się to po 1215 r., kiedy na IV soborze laterańskim dopuszczono ideę czyśćca za grzechy, za które można było uzyskać odpuszczenie po spowiedzi ustnej. Bez wątpienia w związku z ową teologiczną odwilżą zelżała też obawa przed bogaceniem się.

Wybitny mediewista Jaqcues Le Goff odkrył, że między rokiem tysięcznym a XIII w. dozwolone stopy procentowe poszybowały aż do 33,5 proc. Praktyka bywała różna, gdyż „na wielkich placach handlowych Włoch w XIII w. stosowano często nawet niższą stopę procentową. W Wenecji oscylowała ona między 5 a 8 proc.” – napisał Le Goff. Natomiast lichwiarze z Lombardii i miasta Cahors, utożsamiani z Żydami, stosowali zabójczą stopę między 34 a 266 proc.! Kościół, sam potrzebujący pieniędzy, ograniczał się jedynie do potępiania tych, którzy „przesadzają z lichwą”.

Zresztą placówki strzegące pieniędzy okazały się niezbędne nawet w czasach głębokiej pogardy dla lichwy. Za najbezpieczniejsze do przechowywania uznano klasztory i zakony. Szczególną rolę w dobie krucjat mieli odegrać templariusze posiadający zamki w całej Europie. U nich składali depozyty książęta, oni utworzyli ogromny skarb m.in. z łupów, co ułatwiało prowadzenie gry kapitałowej. Templariusze stali się mężami międzynarodowego zaufania, zajmując się ochroną powierzonego kapitału, transferem środków i udzielaniem kredytów, czego nauczyli się od Arabów. Ich potęga finansowa stała się w końcu przyczyną ich klęski, gdyż potrzebujący pieniędzy król Francji Filip Piękny wykończył templariuszy. Ich mityczny skarb nadal czeka na swego odkrywcę.

Trwalsze miejsce w bankowości zajęły miasta włoskie. W Wenecji w 1157 r. powstał pierwszy bank zwany Monte, a potem Banco di Giro. Prowadzoną buchalterię florenccy Medyceusze zaopatrywali w formułę polecającą opiece niebios i zasadom honoru. Mimo to obraz bankiera w średniowieczu podobnie jak w antyku był dychotomiczny, oddający nienawiść i potrzebę wierzących, „utożsamiany z Żydem” – pisał Le Goff.

Nazwa bank weszła do powszechnego użycia od włoskiego banco, ławy, na której odbywały się transakcje pieniężne. Z biegiem lat zajmo-wały się tym procederem całe domy: we Florencji rodziny Acciaiuolich, Bonacorsich, w Sienie – Salimberich. Upadki były na porządku dziennym, gdyż pętlę na szyję zakładali sobie sami bankierzy, stosując praktyki używane od antyku do dzisiaj. Abbot P. Usher z Harvardu udowodnił, że już w XIII w. bankierzy stosowali proceder obrotu depozytami rozpoczynając bankowość „opartą na rezerwie cząstkowej, co zapoczątkowało ekspansję kredytową”. Np. Bank Depozytowy Barcelony trzymał w rezerwie jedynie 29 proc. całkowitej sumy depozytów.

Wskutek podobnych praktyk – w latach 1341–46 wszystkie przebadane przez historyka z Cambridge Raymonda de Roover domy bankowe we Florencji zbankrutowały! Wedle jego ustaleń Bank Medyceuszy stosował w XV w. podobne praktyki, przyjmując oprocentowane depozyty nazywane depositi discrezione. W rzeczywistości były to pożyczki depozytariuszy na rzecz banku, który prowadził nimi ekspansję kredytową, zapewniając odsetki wierzycielom. I w tym przypadku nienasyceni Medyceusze doprowadzili najpierw do sztucznej koniunktury, a następnie do utraty płynności finansowej, gdyż ich rezerwy bankowe stopniały do połowy sum, jakich wymagało elementarne bezpieczeństwo. W rezultacie bank upadł, ciągnąc za sobą również konkurentów.

Wytworzył się zatem pewien schemat. Banki udzielały kredytów, zachowując jedynie rezerwy cząstkowe depozytów. Ta sztuczna ekspansja kredytowa najpierw napędzała wzrost gospodarczy do chwili, gdy depozytariusze zgłaszali się po swe pieniądze. Proces ten kończył się ogólnym kryzysem gospodarczym oraz upadłością banków, a następnie kurczeniem się podaży pieniądza. Najmniej poszkodowani z tej opresji wychodzili bankierzy, którzy zabezpieczali się na zastawach i majątkach. A „ekonomiści potrzebowali niemal pięciu stuleci, aby zrozumieć teoretyczne przyczyny wszystkich tych procesów” – dowodził de Soto.

Nic dziwnego, że władze usiłowały represjami przywołać finansistów do powstrzymania chciwości. W 1300 r. w Barcelonie postanowiono, że nazwisko bankiera, który zbankrutuje, herold w Katalonii ogłosi na rynkach, a sam bankrut ma żyć o chlebie i wodzie, dopóki nie zwróci wierzytelności. W rok później postanowiono, że bankierzy mogą rozpostrzeć obrus w swym kantorze tylko wtedy, jeśli mają zabezpieczenie lub poręczenie osób trzecich. Ponieważ oszustwa bankowe nadal się szerzyły, więc władze ustanowiły, że są one zagrożone karą śmierci przez ścięcie krętacza przed jego kantorem. Wiemy, że taki los spotkał w 1360 r. Francesco Castello.

By przeciwdziałać kryzysom finansowym, władze Barcelony utworzyły rządowy Bank Municypalny. Jednakże odkrycia geograficzne, napływ złota z Ameryki w pocz. XVI w. i działalność cesarza Karola V Habsburga wykoleiły kolejną próbę centralizacji bankowości. Cesarz korzystał bez skrupułów z kredytów bankowych i posuwał się do konfiskaty depozytów, by sfinansować imperialną politykę. W rezultacie takich poczynań (także innych czynników) doszło znów do katastrofy finansowej.

W związku z działalnością Hanzy Niemcy mieli równie duże doświadczenia finansowe co Włosi i Hiszpanie. Już w 1189 r. z mocy dyplomu Fryderyka Barbarossy utworzono bank w Hamburgu. Bank Norymberski otwarty w XV w. finansował przedsięwzięcia cesarza Maksymiliana, podobnie jak Fuggerowie, którzy stali się bankierami Karola V. W zamian za kredyty pozyskali oni ogromne zastawy w postaci kopalń i hut, przejmując też dochody ze ściągania podatków. Tytuły hrabiów i książąt były tylko dodatkiem do fantastycznych dochodów tego rodu. Zżymał się na to Marcin Luter, który proponował w 1521 r., by wreszcie nałożyć Jakubowi Fuggerowi „wędzidło”. Szaleńczo zaciągane kredyty doprowadziły w końcu imperialny skarb Karola V do bankructwa, a jego samego do depresji i do oczekiwania na śmierć w klasztorze.

Ale i potężni Fuggerowie ledwo uniknęli bankructwa w 1557 r., kiedy nowy król Hiszpanii Filip II Habsburg walczący z Niderlandami zawiesił spłatę długów. W 1575 r. drugim dekretem dłużnym doprowadził Filip II do ruiny banki włoskie. Fuggerów przed krachem uratowała dzierżawa ziem zakonów rycerskich. Trzecie bankructwo króla Hiszpanii – po klęsce Wielkiej Armady 1588 r. – kosztowało Fuggerów astronomiczną sumę 3,25 mln dukatów. Bankierzy niemieccy ratowali się wtedy pożyczkami u genueńczyków, ale, co charakterystyczne, nie zrezygnowali z wystawnego trybu życia, licząc na zwrot przez Habsburgów austriackich i hiszpańskich 8 mln złotych guldenów. Nie doczekali się.

Operacje bankowe w dobie renesansu stały się tak powszechne na południu Europy jak życie targowe. Świadczy o tym pierwsza krytyczna praca o bankowości hiszpańskiego doktora Luisa Saravii de la Callego, wydana w 1544 r. Wedle tego uczonego – bankierzy to „nienasycone żarłoki”, którzy „wychodzą na ulicę i plac ze swym stołem, kasą i księgą jak nierządnice do burdelu z własnym krzesłem”. Praca de la Callego oprócz narzekań była jednak nowatorska, gdyż dotykała istoty nieprawidłowości w operacjach bankowych depozytami.

Pomimo powszechności nadużyć finansowych, swoboda przepływu kapitałów powierzonych bankom była na rękę królom i panom feudalnym. Podejmowano więc próby powstrzymania chaosu pieniężnego i oszukańczej gry banków opartej na rezerwie cząstkowej. Takim bankiem sprawiedliwym miał być powołany w 1609 r. Bank Amsterdamski, poddany władzy kolejnych burmistrzów, który deklarował utrzymywanie 100 proc. rezerw dla depozytów na żądanie!

I rzeczywiście – przez ok. 170 lat Bank Amsterdamski trzymał się niezłomnie tej zasady. Wprawdzie nie osiągał zawrotnych dochodów, ale przetrwał wszystkie kryzysy, bankructwa i spekulacyjne inflacje, zyskując rzecz bezcenną: zaufanie i podziw cywilizowanego świata. Wychwalał ten bank jako wzorzec do naśladowania szkocki filozof David Hume.

Był to oświeceniowy czas, gdy wiedza empiryczna gwałtownie rosła, w tym ekonomiczna; pojawiły się też terminy podaży i popytu oraz związanych z tym wahań wartości pieniądza. Owe zmiany kursu walut powodowały jednak, że stałe stopy zwrotu depozytu stały się anachroniczne. Zapewne dlatego Bank Amsterdamski porzucił cne zasady: podczas wojny angielsko-holenderskiej w latach 80. XVIII w. nieoczekiwanie wyszło na jaw, że na pokrycie depozytów miał jedynie 20 proc. sumy! Spowodowało to odpływ kapitału i skurczenie się pasywów banku.

Pałeczkę usiłowali przejąć Wyspiarze tworząc w 1694 r. Bank Angielski. Po słynnej aferze Morza Południowego, czyli spekulacji akcjami spółek kolonialnych – bank ten w 1797 r. zawiesił dotychczasową działalność. Anglicy skorzystali nade wszystko z doświadczeń skandynawskich. Utworzony w 1656 r. z inicjatywy Johana Palmstrucha Bank Szwecji został w 1668 r. znacjonalizowany, stając się pierwszym nowożytnym bankiem państwowym. Rychło rozpoczął spekulacyjne wydawanie banknotów (kwitów depozytowych) na sumę wyższą niż wartość depozytu. Banknoty upowszechniły się i zaczęły wypierać pieniądz kruszcowy, stając się źródłem dochodów bankowych. Podobnie jak w przypadku ekspansji kredytowej zadziałało oszołomienie ogromnymi zyskami. Inne banki także zaczęły emitować banknoty bez pokrycia, kreując sztuczny popyt.

Tak stało się w XVIII-wiecznej Francji, do czego przyczynił się wybitny skądinąd szkocki finansista John Law. Wprowadzając nowy system bankowości, emitując zbyt dużo banknotów, Law doprowadził do powstania spekulacyjnej bańki finansowej. Pękła ona w 1720 r., doprowadzając do bankructwa handlowej Kompanii Indyjskiej i rujnując zapędy kolonizatorskie Francji. Ponowna fala inflacji i ogromny chaos pieniężny nawiedziły Francję w latach 80. XVIII w. stając się katalizatorem rewolucji. Odtąd słowo bank stało się nad Sekwaną synonimem oszustwa, a „te zjawiska trwale odcisnęły się na zbiorowej psyche Francuzów”, którzy dotąd „zachowują zwyczaj przechowywania sporych ilości złota w monetach i sztabach”. Po Indiach jest to największa składnica prywatnych zasobów złota – ocenia de Soto.

Wszystkie te przypadki, katastrofy finansowe, teorie i poglądy torowały jednak drogę do nowoczesnej bankowości. Stała się ona wraz z ekonomią odrębną dziedziną nauki; wiedzą często bolesną, bo eksperymentalną, przeprowadzaną przez wieki i na żywym organizmie ludzkim. Kryzysy gospodarcze, obecnie jak i niegdyś, mają jednak wspólny mianownik: jest to bankowa polityka ekspansji kredytowej, zaciągania publicznych długów przez rządy, na czym banki chcą się wzbogacić, po czym po owej koniunkturze kredytowej bańka kredytowa pęka i następuje recesja.

Polityka 03.2012 (2842) z dnia 18.01.2012; Historia; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Banki i bańki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną