Nefretete to ikona starożytnego Egiptu, symbol ponadczasowej, nieprzemijającej urody. Jej obliczem zachwycamy się, podziwiając regularne rysy, pełne usta, duże oczy i szczupłą szyję. Choć rzeźba ma ok. 3400 lat, polichromia jest w niemal idealnym stanie, a lewego oka, w którym brakuje źrenicy, nigdy nie dokończono. Znalezione 6 grudnia 1912 r. popiersie było bowiem modelem, na którym wzorowali się uczniowie Totmesa – nadwornego rzeźbiarza faraona Echnatona, męża Nefretete. Na jej pustym oczodole demonstrowano być może, jak należy osadzać kamień, który ożywiał spojrzenie. Ale to jeden z niewielu pewniejszych wniosków dotyczących zabytku, który od 100 lat jest przedmiotem nieustannych sporów naukowców i polityków.
Na rzeźbę niemiecki archeolog Ludwik Borchadt natrafił podczas prac w ruinach pustynnej stolicy z czasów faraona Echnatona Achet-Aton (ponieważ znajdują się koło dzisiejszej arabskiej wioski el-Amarna, okres ten nazwano amarneńskim). W jednym z pomieszczeń domu rzeźbiarza znaleziono wapienne głowy w różnych stadiach obróbki, przedstawiające członków rodziny królewskiej. Żadna z nich nie była tak doskonała, jak polichromowana Nefretete. Borchardtowi zależało, by trafiła w ręce finansującego wykopaliska w Amarnie przedsiębiorcy z Berlina Jamesa Simona. Dziś wywóz z Egiptu nawet skorupy uważany jest za przestępstwo, ale do lat 60. XX w. archeolodzy zabierali ze sobą część znalezisk. O tym, co opuszczało Egipt, decydowali urzędnicy. O fortelu, jakiego użył Borchardt, by ich przekabacić i wywieźć Nefretete, krążą legendy.
Ponoć specjalnie nie wspominał w raportach o odkryciu i nie pokazywał nikomu rzeźby, natomiast podczas podziału zabytków (tzw. partage) zaprezentował szefowi Egipskiej Służby Starożytności, którym był wówczas Francuz Gustave Lefebvre, jedynie źle oświetlone zdjęcie rzeźby.