Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Przymusowi świadkowie

Przymusowi świadkowie zbrodni katyńskiej

Groby polskich oficerów odkryte przez Niemców w Katyniu, kwiecień 1943 r. Groby polskich oficerów odkryte przez Niemców w Katyniu, kwiecień 1943 r. ULLSTEIN / BEW
Cztery dni po nagłośnieniu sowieckiej zbrodni przez berlińskie radio (13 kwietnia 1943 r.) groby w Katyniu miała zobaczyć także grupa polskich oficerów będących w niemieckiej niewoli.
Rzeczy osobiste oficerów zamordowanych w Katyniu.Henryk Rosiak/Forum Rzeczy osobiste oficerów zamordowanych w Katyniu.

Niemiecka propaganda starała się nadać sprawie jak największy rozgłos. Do Katynia Niemcy przywozili kolejne delegacje – ekspertów sądowych, dziennikarzy, artystów, przedstawicieli Polskiego Czerwonego Krzyża oraz jeńców wojennych. Zdecydowali się wysłać do lasku katyńskiego także oficerów z oflagów znajdujących się na terenie Okręgu Wojskowego w Szczecinie. Wydaje się, że dobór personalny Polaków nie był przypadkowy. W delegacji znalazły się osoby mające pewną pozycję w oflagach, prawnicy czy też publicyści obozowej prasy, tak aby po powrocie mogli nagłośnić wśród innych jeńców sprawę sowieckiego mordu.

15 kwietnia 1943 r. Polacy zostali przewiezieni koleją pod strażą do Szczecina, a potem do Berlina. Tutaj spotkali się z gen. Janem Chmurowiczem, najstarszym oficerem oflagu II C Woldenberg, późniejszym jego konspiracyjnym komendantem, który miał stanąć na czele wysłanej przez Niemców grupy. Generał odmówił uczestniczenia w dalszej podróży, wymówił się złym stanem zdrowia. W dalszą drogę ruszyła grupa, w której najstarszy stopniem był ppłk Stefan Mossor z oflagu II E Neubrandenburg. Jeszcze w Berlinie jeńcy próbowali się przeciwstawić niemieckim zamiarom. W końcu zgodzili się, ale podpułkownik złożył oświadczenie, w którym zaznaczał, że nie są oni oficjalną delegacją polskich jeńców wojennych i nie będą udzielać żadnych wywiadów prasowych i radiowych.

Następnego dnia pod wieczór transportowym Junkersem (Ju 52), z międzylądowaniem w Warszawie, gdzie uzupełniono paliwo, oficerowie dotarli do Smoleńska. Jeden z członków delegacji – kpt. Stanisław Cylkowski – pisał kilka dni po podróży do rodziny: „Berlin – to miasto światła i neonów, dziś ciemne, wszędzie Verdunkelung, wojna! (…) Przelatywaliśmy nad okolicami Włocławka, Sochaczewa.

Polityka 14.2013 (2902) z dnia 02.04.2013; Historia; s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Przymusowi świadkowie"
Reklama