Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Przy stole jak w życiu

Co o sobie sądzą uczestnicy obrad

Wedle kuluarowych podsłuchów atmosfera przy niektórych stolikach przypomina Wersal. Polityczni adwersarze mający za sobą np. całe lata zajadłych, prasowych polemik, uśmiechnięci podsuwają sobie tace z ciasteczkami. Wedle kuluarowych podsłuchów atmosfera przy niektórych stolikach przypomina Wersal. Polityczni adwersarze mający za sobą np. całe lata zajadłych, prasowych polemik, uśmiechnięci podsuwają sobie tace z ciasteczkami. Wikipedia
Jakie nastroje dominowały przy Okrągłym Stole? Ćwierć wieku temu Ewa Nowakowska zapytała uczestników obrad o to, co (dobrego) myślą o sobie nawzajem. Zaskakujące wiele.
Okładkowy tekst Ewy Nowakowskiej w POLITYCE z 1989 r.Polityka Okładkowy tekst Ewy Nowakowskiej w POLITYCE z 1989 r.

[Tekst ukazał się 11 marca 1989 r. (POLITYKA nr 10/1662)]

– Wśród uczestników okrągłego stołu dostrzegam gołębie i jastrzębie. Okna w Sali obrad są zamknięte, więc ani jedni, ani drudzy nie wyfruną. O gołębiach mogę powiedzieć wiele dobrego. Są to ludzie o wysokim poziomy wiedzy profesjonalnej, a takich cenię wysoko. Rozumieją procesy, które zachodzą w kraju, wiedzą, w jakim stanie jest nasza gospodarka i czym może się to skończyć. Gotowi są tłumaczyć swoją wiedzę na język porozumienia. Ale gdy porozumienie wydaje się być w zasięgu ręki, wówczas unoszą się jastrzębie, i mówią: chwileczkę, jeszcze jest ta sprawa, jeszcze tamten problem! Takie działanie uważam za przejaw złej woli – mówi doc. dr Grzegorz W. Kołodko, specjalista w zakresie polityki gospodarczej, przedstawiciel strony rządowo-koalicyjnej w grupie roboczej ds. indeksacji płac i dochodów, wyłonionej z zespołu ds. gospodarki i polityki społecznej.

Uczestnikom różnych zespołów okrągłego stołu zadałam pytanie: co pozytywnego może pan (pani) powiedzieć o swoich przeciwnikach? Opinie tych, którzy zgodzili się podjąć temat, znajdą państwo w tekście. Kilka osób odmówiło odpowiedzi, z rzadka tylko uzasadniając stanowisko (np. „nie czas jeszcze na ogólniejsze refleksje”). Inni (liczniejsi) tylko odraczali rozmowę, ale w wyznaczonym czasie i miejscu telefony milczały, a pokoje hotelowe zastawałam puste. Tak się złożyło, że byli to niemal wyłącznie przedstawiciele strony solidarnościowo-opozycyjnej, ale nie mam podstaw, by wyprowadzić stąd jakiekolwiek wnioski, poza jednym: intensywność i różnorodność zajęć uczestników okrągłego stołu przekracza nasze – zwykłych śmiertelników – wyobrażenia.

Z tego też powodu spełzły na niczym moje próby rozmów z przedstawicielami administracji państwowej, którzy wprost „od stołu” udawali się „w Polskę”, aby sprostać kalendarzowi obowiązków. Przyjmując modną niegdyś konwencję porównań „świat i my”, można chyba bez ryzyka błędu powiedzieć, że pod jednym względem wiedziemy prym: w proporcji do liczby mieszkańców kraju mamy najwięcej uczestników codziennych obraz, zjazdów, posiedzeń etc.

Partnerzy, nie przeciwnicy

Mam podstawy sądzić, że większość osób, z którymi udało mi się rozmawiać, były to – używając określenia Grzegorza Kołodki – „gołębie”. Niektórzy rozmówcy stanowczo korygowali pytanie: – Nie mamy przeciwników, tylko partnerów rozmów! – zastrzegł profesor Antoni Rajkiewicz, przedstawiciel strony rządowej i w zespole do spraw gospodarki i polityki społecznej.

Profesor Janina Zakrzewska, prawniczka, reprezentująca stronę solidarnościowo-opozycyjną w zespole do spraw reform politycznych, zareagowała bardziej emocjonalnie: – Sprawy, które stanowią przedmiot dyskusji zarówno „okrągłego stołu”, jak i tych stołów mniejszych, w obradach których uczestniczę (polityczny i prawny), wydawały mi się ważne – dlatego nie bardzo podoba mi się pytanie „Polityki”. Dobre, jako dziennikarski hit, ale może nie w tym momencie. My, obywatele, stoimy bowiem przed jakąś rzeczywistą szansą, która może doprowadzić do owej „chwili historycznej”, ale może też skończyć się niczym, a w każdym razie niczym istotnym. Chciałabym, aby było inaczej. Aby „Solidarność” została zalegalizowana, ale nie tylko. Aby owe nadzwyczajne okoliczności, towarzyszące obradom, takie np. jak prezentowanie swych racji przez różne siły polityczne w TV, radiu i prasie, było czymś oczywistym, a nie łaskawie dopuszczanym. Aby nie manipulowano Konstytucją. Aby opozycja była opozycją normalną, w zależności od aktualnych potrzeb. Aby obywatelom przysługiwała wolność z mocy prawa, a nie z przyzwolenia władzy. Jeżeli tak się stanie, to będę mogła o siedzących naprzeciw mnie – ale przecież i ze mną – o przeciwnikach politycznych, ale przecież niekiedy tylko ludziach o innych poglądach, myśleć i mówić dobrze.

– Podział na „my” i „oni”, sojusznicy i przeciwnicy, białe i czarne – budzi moje wątpliwości – powiedział doc. Kołodko. – Taki podział powoduje usztywnienie, a tymczasem dyskusje wewnątrz stron są często nie mniej burzliwe niż między tak określonymi stronami!!!

Mówienie o przeciwnikach zakwestionowali także przedstawiciele OPZZ: Maciej Manicki („Od 6 lat obijam sę po związkach, ale z zawodu jestem mechanikiem maszyn i urządzeń okrętowych) oraz doc. dr Leon Podkaminder, ekonomista – obaj z zespołu ds. gospodarki i polityki społecznej. Maciej Manicki: – Przeciwników osobistych nie mam, a mogę zaryzykować pogląd, że większość współuczestników obrad nie jest przeciwnikami OPZZ jak organizacji.

Z tych deklaracji wyłania się obraz negocjatorów otwartych, pozbawionych uprzedzeń i nieposądzających partnerów o uprzedzenia. Czy jest on tylko deklaracją indywidualnych postaw, czy przesłanką zespołowych działań? Nie mam materiału do uogólnień. Z kuluarowych podglądów, przecieków i plotek wynika, że jeśli chodzi o zachowanie przy stole i poza nim, bywa różnie, o czym później.

Inny ton, inny poziom i klimat

Niektórzy z moich rozmówców byli uczestnikami historycznych już dziś rozmów i porozumień w latach 1980–81. Jest to dla nich ważny punkt odniesienia. Obecne negocjacje i negocjatorów oceniają często przez porównania: wnioski są zawsze pochlebne dla okrągłego stołu 1989.

– Brałam udział w negocjacjach z Ministerstwem Oświaty i Wychowania w 1981 roku, a obecnie uczestniczę w podzespole ds. nauki, oświaty i postępu technicznego – mówi dr Krystyna Starczewska, socjolog, przedstawicielka strony solidarnościowo-opozycyjnej. – Daje mi to podstawy do mówienia o dwóch pozytywnych zmianach. Po pierwsze: nasi partnerzy uważnie słuchają tego, co mówimy. Nie ma z ich strony natychmiastowych reakcji obronnych, które wtedy były regułą. To daje nadzieję na porozumienie i przyjęcie naszych argumentów. Po drugie: strona rządowa nie szermuje osiągnięciami, nie twierdzi – jak wówczas – że wszystko jest w porządku. Partnerzy przyznają, że oświata przeżywa kryzys na granicy katastrofy. A skoro zgadzamy się co do diagnozy, to mamy podstawy oczekiwać na zrozumienie i przyjęcie proponowanych przez nas dróg wyjścia.

Profesor Jan Baszkiewicz, historyk myśli politycznej, przedstawiciel strony rządowo-koalicyjnej w zespole ds. reform politycznych, również nie ma wątpliwości, że: – klimat i poziom obecnych negocjacji jest absolutnie nieporównywalny z rozmowami, jakie toczyły się w latach 1980–81. Obie strony dojrzały i zdają sobie sprawę z tego, na czym polegają wspólne interesy. Partnerzy są rzeczowi, na ogół kompetencji. Czy to oznacza, że są łatwymi rozmówcami, gładko dochodzących do porozumienia? Oczywiście – nie! Ale obie strony boją się rozpętania społecznych żywiołów i ta obawa ma ogromny, tonujący wpływ na przebieg negocjacji.

– W porównaniu z latami 1980–81 nasi partnerzy o wiele lepiej rozumieją złożoność sytuacji w kraju – mówi profesor Antoni Rajkiewicz. – Dzięki temu demonstrują gotowość do negocjowania w sprawach spornych i do omijania sytuacji konfliktowych. Widzę też umiarkowaną gotowość do zawierania kompromisów.

Myślę, że w cytowanych opiniach zawarta jest ogromna doza społecznej samowiedzy. Często słyszy się o minionych siedmiu latach, że zostały „zmarnowane”. Nie mam kompetencji, by wypowiadać się w sprawach gospodarczych, ale myślę, że jeśli chodzi o rozumienie mechanizmów życia społecznego, o świadomość tego, co jest w życiu zbiorowym możliwe, a co konieczne – niemal wszyscy nauczyliśmy się tak wiele, że przynajmniej w sensie przyswajania podstaw kultury politycznej nie był to czas zmarnowany.

 

Przeczytaj więcej o okolicznościach obrad  Okrągłego Stołu:

Baczyński, Turski, Wałęsa – rozmowa przed Okrągłym Stołem
Wywiad z prof. Januszem Reykowskim
Losy słynnego stołu
Poznaj sylwetki uczestników Okrągłego Stołu
Jak doszło do rozmów między władzą a opozycją
Niekończąca się dyskusja o obradach sprzed dwóch dekad
Jak wyglądały przygotowania do Okrągłego stołu
Władza vs społeczeństwo - przed obradami i potem
Jagienka Wilczak wspomina Okrągły Stół

Bez złośliwości?

Maciej Manicki z OPZZ, uczestnik zespołu do spraw gospodarki i polityki społecznej, podzielił się ze mną pewnymi obserwacjami natury niemal psychologicznej. Nie omieszkał przy tym – ze swadą, właściwą ostatnio związkowcom – zarekomendować walorów, dokonań i opcji własnego środowiska.

– Do zalet naszych partnerów mogę zaliczyć to, że nie zawsze kierują nimi urażone ambicje i przywiązanie do własnych koncepcji. Większość wypowiedzi pod adresem OPZZ pozbawiona jest złośliwości. Ale za najważniejsze uważam dostrzeżenie przez stronę Solidarnościową – co prawda nie bez niechęci – tej prawdy, że OPZZ nie można wtłaczać do strony partyjno-rządowej, bo jest to organizacja o własnym obliczu, niezależnych poglądach i samodzielnie formułowanych stanowiskach. Do pozytywów naszych partnerów zaliczam i to, że nasze wcześniejsze przemyślenia, wnioski i publikowane postulaty znajdziemy dziś w dokumentach ich autorstwa...

Profesor Andrzej Stelmachowski, prawnik, przedstawiciel strony solidarnościowo-opozycyjnej w zespole ds. gospodarki i polityki społecznej oraz współprzewodniczący podzespołu ds. rolnictwa, zaprezentował ponadśrodowiskowy punkt widzenia.

– Wprawdzie każda ze stron widzi przedmiot negocjacji przez pryzmat własnych interesów, ale – na szczęście – do tych interesów się nie ogranicza. Stanowiska, demonstrowane w wielu omawianych sprawach, mają za podstawę dobro rolnictwa – a zatem i całego społeczeństwa. Myślę, że tym, co pozytywnego mógłbym w największym skrócie powiedzieć o ludziach, spotykających się przy okrągłym stole, jest – przy wszystkich dostrzegalnych różnicach – dążenie do zachowania dobra wspólnego.

Dr Jan Brol, wiceminister sprawiedliwości, przedstawiciel strony rządowo-koalicyjnej w zespole ds. pluralizmu związkowego oraz w podzespołach ds. stowarzyszeń i samorządu terytorialnego, zwrócił uwagę nie tylko na to, co się mówi, ale również – jak.

– Sprawą bardzo korzystną dla przebiegu negocjacji, a zatem i pozytywnie świadczącą o naszych partnerach, jest język debat. Coraz wyraźniej staje się on językiem konkretów i merytorycznych argumentów. A rzeczowy język ułatwia wyartykułowanie różnic i zbliżenie stanowisk. Zespoły, w których uczestniczę, zajmują się trudną materią polityczną: mamy stworzyć nowe elementy ładu demokratycznego. Jeśli chodzi o stowarzyszenia, musimy zabezpieczyć interesy dotychczasowych organizacji i stworzyć warunki dla powstawania nowych. Budujące jest to, że nasi partnerzy mają świadomość trudności istniejących na tej drodze...

Pulsacja nastrojów

Kilku moich rozmówców demonstrowało przekonanie, że im „mniejszy” stolik, czyli bardziej ograniczony krąg problemów, rozważanych przy nim, tym bardziej rzeczowa i skuteczna debata. Wielu podkreślało także sprawę kompetencji osób zasiadających przy stole: „Gdzie zasiadają znawcy problemu, tam łatwiej znaleźć wspólny język, chociaż nie zawsze prowadzi to do jednakowych wniosków” (dr Jan Brol). Ale spotykałam tez opinię przeciwstawną: „W zespole profesjonalistów panuje atmosfera seminarium naukowego, a nie debaty politycznej!” (doc. dr Leon Podkaminer).

Relacjonując wyniki rozmów o pozytywach, można łatwo naszkicować sielankowy, a zatem sztuczny obraz. Aby się tego ustrzec, wrócę jeszcze do wypowiedzi doc. dr. Grzegorza Kołodki, który ocenom pozytywnym przeciwstawia takie oto niekorzystne obserwacje: – Mam wrażenie, że wielu uczestnikom rozmów przy stołach nie chodzi o to, żeby się porozumieć, tylko żeby celebrować sam akt porozumiewania się. Ich celem nie jest rozwiązanie problemów gospodarczych: mówienie o gospodarce wykorzystują po to, aby załatwić swoje interesy polityczne. Uważam, że teraz będziemy świadkami pewnej pulsacji nastrojów: od nadziei, że już w najbliższy poniedziałek nastąpi porozumienie, do obawy, czy dojdzie do niego kiedykolwiek, ponieważ jastrzębie mogą zawsze w decydującym momencie wnosić nowe problemu, a potencjalna lista jest niewyczerpana...

Wedle kuluarowych podsłuchów atmosfera przy niektórych stolikach przypomina Wersal. Polityczni adwersarze mający za sobą na przykład całe lata zajadłych, prasowych polemik, uśmiechnięci podsuwają sobie tace z ciasteczkami. Przy innych – ostra izolacja. Grupa wchodzi, grupa wychodzi razem na posiłek, grupa pilnuje, by uczestnicy nie mieszkali się z innymi grupami. Jeśli grupa liczy np. 11 członków, a przy obiedzie jest tylko 8 miejsc, wówczas „odcięta” trójka baczy pilnie, żeby z „obcymi” rozmawiać tylko o pogodzie.

Czasem starym antagonistom puszczają nerwy. W kuluarach ktoś komuś wspomniał, jaką drogą ten drugi doszedł do dyplomu. Droga była wątpliwa, zachowanie wspominającego – też. Ktoś inny nieudolnie odczytywał z kartki „zadane” tu tezy, podkreślają przy tym myślową i polityczną niezależność.

Cóż – przy stole, jak w życiu.

 

Przeczytaj więcej o okolicznościach obrad  Okrągłego Stołu:

Baczyński, Turski, Wałęsa – rozmowa przed Okrągłym Stołem
Wywiad z prof. Januszem Reykowskim
Losy słynnego stołu
Poznaj sylwetki uczestników Okrągłego Stołu
Jak doszło do rozmów między władzą a opozycją
Niekończąca się dyskusja o obradach sprzed dwóch dekad
Jak wyglądały przygotowania do Okrągłego stołu
Władza vs społeczeństwo - przed obradami i potem
Jagienka Wilczak wspomina Okrągły Stół

 

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną