Akcja najnowszego filmu Wesa Andersona „Grand Budapest Hotel” toczy się w państwie o nazwie bardzo swojskiej: w Republice Zubrowki. Zubrowka dołączyła w ten sposób do bardzo bogatej listy wymyślonych krajów, które zachodnia kultura od dawna lokuje w zaściankowej i zabłoconej części Europy.
Ze wszystkich wymyślonych krajów we wschodniej Europie największą karierę zrobiła bezsprzecznie Rurytania. Państwo to po raz pierwszy pojawiło się w 1894 r. w romansidle o tytule „Więzień Zendy” i od razu zrobiło się o nim głośno, a autor książki, brytyjski prawnik Anthony Hope, mógł porzucić nudną adwokaturę i zająć się wyłącznie pisaniem.
Rurytania leżała gdzieś na granicach świata, który Zachód skłonny był uważać za swój: niby jest to jeszcze Europa, niby oficjalnym językiem Rurytanii jest porządna niemczyzna, ale zaraz za rogiem zaczyna się już ta przeklęta wschodnia otchłań, słowiańska, barbarzyńska i brutalna.
Polityka
18.2014
(2956) z dnia 27.04.2014;
Historia;
s. 56
Oryginalny tytuł tekstu: "Zjednoczona Republika Rurytanii i Zubrowki"