Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Historia

Polska Maczuga

Jak to było z bitwą pod Falaise? Polacy zaczęli fatalnie

Pobojowisko na drodze u stóp Maczugi polscy żołnierze nazwali „psim polem”. Pobojowisko na drodze u stóp Maczugi polscy żołnierze nazwali „psim polem”. Wikipedia
W sierpniu 1944 roku żołnierze 1 Dywizji Pancernej generała Maczka stoczyli bitwę pod Falaise. Było to najważniejsze starcie II wojny światowej (obok Bitwy o Anglię), w którym brały udział jednostki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Czołgi 1. Dywizji Pancernej. Na pierwszym planie Sherman Firefly VC z armatą 76,2 mm.Wikipedia Czołgi 1. Dywizji Pancernej. Na pierwszym planie Sherman Firefly VC z armatą 76,2 mm.
Pantera zniszczona na drodze nieopodal Maczugi.Wikipedia Pantera zniszczona na drodze nieopodal Maczugi.

Worek Falaise

Po udanym lądowaniu 6 czerwca siły alianckie w Normandii znalazły się w impasie. Wielki problem dla sztabu generała Eisenhowera stanowiła logistyka – wąskie gardło prowizorycznego portu Arromanches, zbudowanego z betonowych kesonów i wraków zatopionych okrętów, nie mogło początkowo dostarczyć walczącym dywizjom wystarczającej liczby amunicji, materiałów pędnych oraz coraz bardziej potrzebnych uzupełnień stanów.

W pierwszych dniach po inwazji sytuację taktyczną sprzymierzonych ratowała artyleria okrętowa oraz miażdżące panowanie w powietrzu. Dodatkową przewagę dawała niezgoda w niemieckim sztabie dotycząca przebiegu bitwy obronnej. Dowodzący niemieckimi siłami feldmarszałek Gerd von Rundstedt zamierzał wciągnąć alianckie dywizje w głąb Normandii i tam zniszczyć je w bitwie pancernej; marszałek polny Erwin Rommel, słynny „lis pustyni”, miał inne zdanie – uważał, że należy wykorzystać moment, w którym Wehrmacht i SS mają jeszcze przewagę, i zlikwidować siły inwazyjne jak najbliżej plaż. Spór pomiędzy dowódcami rozstrzygnął Hitler, nakazujący twardą obronę zgodnie z preferowaną przez siebie metodą „walki do ostatniego żołnierza”. 17 lipca Rommel został poważnie ranny w ataku myśliwców na jego samochód, zaś von Rundstedta zastąpiono posłusznym Hitlerowi feldmarszałkiem von Klugem.

Wojska sprzymierzonych dreptały jednak w miejscu – Brytyjczycy zaangażowali się w długotrwałą bitwę o Caen, niewielkie przemysłowe miasto z ważnym węzłem drogowym, którego opanowanie miało otworzyć drogę w głąb Normandii. Walki o zmienione w ruinę Caen trwały od 7 czerwca do 19 lipca. Z kolei Amerykanie przez trzy tygodnie walczyli o opanowanie portu w Cherbourgu (6–30 czerwca). 25 lipca w okolicach miasta Saint-Lo rozpoczęła się operacja „Cobra”. 7 Korpus, pod dowództwem weterana z Guadalcanal generała Collinsa, po potężnym bombardowaniu z powietrza zdołał wreszcie wydostać się z hamującej postępy dywizji pancernych „krainy żywopłotów”.

W odpowiedzi Niemcy zorganizowali operację „Lüttich”, uderzając elementami czterech dywizji pancernych (dwóch SS i dwóch Wehrmachtu) na amerykańskie pozycje pod Mortain (7–13 sierpnia). Atak, rozpoczęty we mgle 7 sierpnia, nie zdołał zaskoczyć twardo broniących się Amerykanów; kiedy koło południa poprawiła się widoczność, alianckie myśliwce, przy wydatnym udziale uzbrojonych w rakiety brytyjskich Typhoonów, zatrzymały niemieckie czołgi. Na polu walki zostało zniszczonych 60 ze 120 pojazdów pancernych pierwszego rzutu, kontratak został zatrzymany.

Dopiero dotkliwa porażka pod Mortain przekonała Hitlera do konieczności wycofania sił z Normandii (część dywizji zaczęto ewakuować już wcześniej, wbrew jego rozkazom) – Niemcy znaleźli się pomiędzy brytyjskimi dywizjami atakującymi z północy z rejonu Caen a amerykańskimi oddziałami 3 Armii generała Pattona, nacierającymi dalej na południe. W potrzasku znalazło się 20 dywizji, zdekompletowanych, ale wciąż zdolnych do walki. Ich jedyną nadzieją na ocalenie był wąski, niezamknięty jeszcze przez aliantów przesmyk między miejscowościami Falaise i Chambois.

Pod znakiem pancernej wiewiórki

1 Dywizja Pancerna, dowodzona przez generała brygady Stanisława Maczka, została powołana do życia rozkazem generała Sikorskiego w Szkocji w lutym 1942 roku. Dywizja nie powstała jednak z niczego – zarówno generał Maczek, jak i duża część kadry jednostki wywodzili się ze zmotoryzowanej 10 Brygady Kawalerii WP, pierwszej specjalistycznej jednostki pancerno-motorowej w armii II RP, walczącej twardo we wrześniu 39 r. na południu Polski. Po 17 września brygada zgodnie z rozkazem przekroczyła granicę węgierską. Odtworzona jako Brygada Kawalerii Pancernej wzięła udział w walkach we Francji. Po utracie czołgów gen. Maczek rozformował jednostkę i nakazał żołnierzom przebić się na południe Francji, skąd dużej części z nich udało się ewakuować do Wielkiej Brytanii. Tam reaktywowana brygada stała się, dzięki uporowi generałów Maczka i Sikorskiego, dywizją pancerną. Znakiem dywizji było skrzydło husarskie w kole, przez nieznających historycznego kontekstu Anglików nazwane „wiewiórką”.

Po przekształceniu na wzór brytyjski w skład dywizji weszły 3 pułki uzbrojone w czołgi Sherman M4 (1 i 2 pułk czołgów, 24 pułk ułanów), 10 pułk strzelców konnych na szybkich czołgach Cromwell Mk 7, 10 pułk dragonów, jeżdżących na małych transporterach gąsienicowych Universal Carrier oraz zmotoryzowana 3 brygada strzelców. Przed inwazją 16 tys. żołnierzy i oficerów dysponowało 381 czołgami oraz ponad 4 tys. innych pojazdów. Przeznaczona do walk we Francji jednostka weszła w skład 21 Grupy Armii, dowodzonej przez opromienionego chwałą zwycięzcy spod El Alamein generała Montgomery’ego. (Pierwsze spotkanie ze słynnym dowódcą nie wypadło najlepiej – Montgomery, znany z taktowności, zapytał oficerów dywizji: „w jakim właściwie języku mówi się w Polsce – po niemiecku czy rosyjsku?”).

3 sierpnia dywizja znalazła się w Normandii, gdzie weszła w skład 2 Korpusu Kanadyjskiego generała Simondsa. 8 sierpnia, po przejściu przez całkowicie zburzone Caen, gdzie drogę wśród ruin musiały przebijać buldożery, dywizja wkroczyła do akcji.

Kawalerzyści na czołgach

Debiut wypadł fatalnie – najpierw amerykańskie latające fortece, preferujące ataki z dużych wysokości, omyłkowo zbombardowały artylerię dywizyjną, pozbawiając czołgistów wsparcia ogniowego. Kawaleryjska szarża na źle rozpoznany i niezmiękczony bombardowaniem teren zakończyła się ciężkimi stratami. Niemieckie stanowiska, poukrywane wśród porastających Normandię żywopłotów – zmorę alianckich czołgistów – doskonale nadawały się do obrony. Co gorsza, Polacy przekonali się na własnej skórze, jak wielką przewagą w jakości sprzętu dysponują Niemcy – Shermany nie mogły równać się nie tylko z ciężkimi Tygrysami, uzbrojonymi w działa 88 mm, ale również z lżejszymi Panterami. W tych dniach stosunek strat w starciach pancernych wynosił 1:3 na niekorzyść polskiej dywizji. Shermany, choć niezawodne, miały zdaniem polskich czołgistów tylko jedną dobrą cechę – w razie zniszczenia łatwo je było zastąpić. Trzeba jednak dodać, że wysokie straty dywizji były wynikiem nie tylko kawaleryjskiej fantazji polskich oficerów. Swój udział miała tu też metoda użycia wojsk pancernych, preferowana przez Montgomery’ego, który mając wciąż w pamięci pustynne doświadczenia, jakby nie dostrzegał trudności wynikających z niesprzyjających czołgistom właściwości terenu.

Operacja Tractable

11 sierpnia 2 Korpus Kanadyjski otrzymał zadanie zajęcia Falaise, następnie zamknięcia kotła, w którym znajdowały się jednostki niemieckie. Musiał w tym celu zdobyć miejscowości Trun i Chambois, gdzie miało dojść do spotkania z siłami amerykańskimi. Kluczowa rola przypadła dwóm dywizjom pancernym korpusu – 4 kanadyjskiej i 1 polskiej. 14 sierpnia, po ciężkim bombardowaniu z powietrza (część bomb znów spadła na wyjściowe pozycje własnych wojsk), korpus ruszył do walki. Po dwóch dniach kanadyjska piechota zajęła Falaise; Polacy po ciężkich bojach przekroczyli rzekę Dives. Następnym celem było Chambois. W nocy z 17 na 18 sierpnia zgrupowania dowodzone przez ppłk. Koszutskiego, na skutek nieporozumienia z francuskim przewodnikiem, zamiast na Chambois zostało poprowadzone na wschód, poza niemieckie linie, w stronę miejscowości Les Champeaux. Polska kolumna przemieszczająca się w ciemności kilka razy napotkała niemieckich regulatorów ruchu, którzy przyznawali pierwszeństwo Shermanom Koszutskiego, mijała też w bezpośredniej bliskości oddziały wroga zachowujące się neutralnie. Nad ranem wdała się wreszcie w walkę z żołnierzami SS, została też zbombardowana przez amerykańskie samoloty, na szczęście niecelnie.

Generał Maczek, studiując mapy sztabowe, zorientował się, że najważniejszą pozycją w rejonie Chambois jest wzgórze 262 (Mont Ormel) – nazwane przez niego z racji kształtu Maczugą – górujące nad szosą prowadzącą na wschód. Tam podążyły 1 pułk czołgów, batalion strzelców podhalańskich i dywizjon przeciwpancerny, dowodzone przez majora Aleksandra Stefanowicza. Około południa 19 sierpnia strzelcy oczyścili szczyt wzgórza 262, na które mogły wjechać czołgi. Tam polscy żołnierze ujrzeli niezwykły widok – na wąskiej drodze u podnóża wzgórza rozciągała się na blisko dwa kilometry stłoczona i bezładna kolumna wojsk niemieckich: czołgów, samochodów pancernych, ciężarówek i wozów z zaprzęgiem konnym. Shermany 1 pułku zajęły dogodną pozycję i w ciągu zaledwie kilkunastu minut zamieniły drogę w cmentarzysko, usiane spalonymi pojazdami, ludzkimi i końskimi trupami – miejsce to żołnierze nazwali później „psim polem”. Ocaleni poddali się; rannych przeniesiono do myśliwskiego zameczku znajdującego się na północnym stoku wzgórza, gdzie zorganizowano działający przez dwie doby szpital polowy – pomocy udzielali tam lekarze dywizji oraz polscy i niemieccy sanitariusze.
Tego samego dnia wieczorem Polacy zajęli Chambois (bronili miasta przez dwa kolejne dni) i nawiązali kontakt z Amerykanami. Był to jednak dopiero początek bitwy o Maczugę.

Polskie pobojowisko

Wieczorem 19 sierpnia dotarły na Maczugę oddziały ppłk. Koszutskiego. Dowodzenie nad całością objął ppłk Zdzisław Szydłowski. Na linii stanęło pięć szwadronów czołgów z 1 i 2 pułku pancernego (plus jeden w odwodzie) oraz dwa bataliony strzelców, okopanych pomiędzy Shermanami, przygotowując się do – jak wspominali oficerowie – niemal średniowiecznej bitwy obronnej. Siły te zostały odcięte od sztabu dywizji oraz jej zaplecza. Generał Maczek nie miał już żadnych odwodów – wszystkie elementy zostały rozdysponowane, obrońcy zostali zdani na własne siły. Co gorsza, okazało się, że nie ma praktycznie możliwości dostarczenia na Maczugę paliwa, amunicji, wody.

Współpracujący z Polakami Kanadyjczycy toczyli w okolicach Trun ciężkie boje z 12 dywizją pancerną SS. Przez niedomknięty kocioł przelewały się jednostki niemieckie, jednak polskie stanowiska uniemożliwiały wyprowadzenie wszystkich schwytanych w nim dywizji. Sytuacja Niemców narzucała więc odbicie wzgórza 262, które zostało zaatakowane przez jednostki SS (również te uwolnione już z okrążenia) ze wszystkich stron.

Pierwsze, chaotyczne ataki improwizowanych grup złożonych z czołgów i piechoty zostały odparte. Później jednak napór na polskie pozycje stale wzrastał. Pochmurna pogoda uziemiła chwilowo alianckie lotnictwo, co umożliwiło Niemcom lepszą organizację ataków i wsparcie ich ogniem artylerii. Coraz częściej w głąb polskich pozycji wdzierały się pantery i grenadierzy SS – dochodziło nawet do walki na bagnety i wręcz. Generał Maczek wymógł na sojusznikach zorganizowanie zrzutu z zaopatrzeniem, niestety, większość zasobników została zrzucona na pozycje wojsk kanadyjskich. Drugiego dnia obrony żołnierze gonili resztką sił. Co gorsza, brakowało paliwa do czołgów, amunicji, a nawet wody; stany niektórych kompanii zmalały do 30 procent. Ostatni atak na Maczugę, przeprowadzony przez elementy 12 dywizji pancernej SS, odparto rano 21 sierpnia. O godzinie 10.45 pod Maczugą pojawili się zwiadowcy kanadyjscy, na wzgórzu wciąż jednak trwały ciężkie walki. Około godziny 14 Kanadyjczycy zamknęli ostatecznie kocioł Falaise, docierając do pozycji obronnych polskich żołnierzy. Ci wspinali się na kanadyjskie czołgi, prosząc o wodę, racje żywnościowe i papierosy; część po prostu usnęła na stanowiskach, odkładając radość ze zwycięstwa na później.

W bezskutecznych atakach na Maczugę poległo 500 Niemców, tysiąc wzięto do niewoli. Niemcy stracili ponadto kilkadziesiąt czołgów i wiele sprzętu. Niestety, przez dwa dni przez niedomkniętą pokrywę „kotła Falaise” udało się ewakuować niemal połowę schwytanych w nim sił – przeważnie bez pojazdów, ale uratowane kadry posłużyły do odbudowy pancernych dywizji, biorących później udział w walkach. Polskie straty: 351 zabitych, zaginionych i rannych. Dywizja po bitwie przeszła do rezerwy 2 Korpusu Kanadyjskiego, gdzie uzupełniono straty w stanach oddziałów i sprzęcie. Miejsce bitwy Kanadyjczycy nazwali „polskim pobojowiskiem”.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną