Historia

Węgiel skruszony żelazem

Jak Thatcher rozbiła górników

1984 r., szef Krajowego Związku Górników, Arthur Scargill obok kobiety w masce przedstawiającej Margaret Thatcher. 1984 r., szef Krajowego Związku Górników, Arthur Scargill obok kobiety w masce przedstawiającej Margaret Thatcher. Manchester Daily Express / Getty Images
Strajk brytyjskich górników w latach 1984–85 premier Margaret Thatcher brutalnie spacyfikowała. Wielu Brytyjczyków do dziś nie może jej tego wybaczyć.
Starcie górników z policją w Daw Mill.EPA/PAP Starcie górników z policją w Daw Mill.

Śmierć Margaret Thatcher w kwietniu 2013 r. nie przez wszystkich została przyjęta ze smutkiem. Żałobie towarzyszyły także festyny uliczne połączone z paleniem kukły przedstawiającej zmarłą premier, wszędzie tam, gdzie jej wolnorynkowa kuracja przyniosła najbardziej dotkliwe skutki. Szczególnie w tych miastach i osadach, w których jeszcze trzy dekady wcześniej istniały kopalnie węgla kamiennego. To w nich wybuchł w 1984 r. największy i najdłuższy strajk w powojennej Wielkiej Brytanii. Protest brytyjskich górników w obronie miejsc pracy szybko przeistoczył się w konflikt ideologiczny pomiędzy Arthurem Scargillem, przywódcą Krajowego Związku Górników (NUM), a konserwatywnym rządem, na którego czele stała Margaret Thatcher, zwana Żelazną Damą.

Problem, czy państwem ma rządzić demokratycznie wyłoniony rząd czy też związki zawodowe reprezentujące określoną grupę zawodową, był szczególnie widoczny na Wyspach Brytyjskich. Wynikało to z faktu, że wiele sektorów gospodarki po drugiej wojnie światowej było w ręku państwa, a praca w nich wiązała się praktycznie z przymusowym członkostwem w związku zawodowym. Pomimo malejącej liczby kopalń to górnicy stanowili „awangardę klasy robotniczej”. Doprowadzili w 1974 r. do przedterminowych wyborów, obalając na tle sporu płacowego rząd konserwatysty Edwarda Heatha. Thatcher, która była w jego gabinecie ministrem oświaty, nie zapomniała nigdy tego upokorzenia. Uważała bowiem, że nie należało wówczas ulegać presji strajkujących, a ustępstwa Heatha tylko rozzuchwaliły związkowców.

Pięć lat później związki zawodowe, żądając wyższych płac, doprowadziły poprzez falę strajków do tzw. zimy niezadowolenia. Nazwano tak za Szekspirem chaos, w jakim znalazła się Wielka Brytania na przełomie 1978/79 r. Winter of Discontent przyniosła upadek rządu laburzystowskiego, wynosząc w maju 1979 r. Margaret Thatcher i konserwatystów do władzy. Pierwsza w Europie kobieta premier była żądna rewanżu na związku zawodowym górników za upadek Heatha i dwukrotną porażkę wyborczą w 1974 r.

U źródeł nieuchronnej konfrontacji Thatcher ze związkowcami leżało jednak przede wszystkim jej spojrzenie na sposoby rozwiązania problemów gospodarczych, na jakie cierpiała Wielka Brytania; chodziło głównie o nieefektywny sektor państwowy i zbyt duże znaczenie związków zawodowych. Miękki konserwatyzm Heatha i elity partii nie odpowiadał nowej premier. Thatcher zaraziła się ideą liberalizmu ekonomicznego po lekturze Friedricha Hayeka. Obrona wolności i walka z socjalistycznym państwem odpowiedzialnym za upadek Wielkiej Brytanii stały się jej celami politycznymi.

Thatcher różniła się od dotychczasowych liderów konserwatywnych i większości ministrów własnego rządu. Nie wywodziła się z dobrze sytuowanej rodziny. Córka sklepikarza, do wszystkiego musiała dochodzić ciężką pracą. Gardziła ludźmi, którzy uważali, że należy dawać komuś świadczenia, bo mu się nie wiedzie. Oczekiwała pracy i inicjatywy. Zarazem nie była jednak typową przedstawicielką klasy średniej, patrzącą na robotników jako ludzi przepijających tygodniowy zarobek w pubie, podczas gdy ich niepracującym żonom nie starczało na utrzymanie domu.

Celem rządu premier Thatcher była likwidacja niedochodowych przedsiębiorstw i prywatyzacja jak największej części władanej przez państwo gospodarki. Musiało to prowadzić prędzej czy później do konfrontacji z górnikami. W lutym 1981 r. wycofała się jednak z planów zamknięcia 23 kopalń. Zadecydowały o tym z jednej strony niewielkie zapasy węgla, z drugiej zaś obawa przed porażką, ponieważ ówczesny umiarkowany przywódca związku zawodowego górników Joe Gromley cieszył się sporym poparciem. Do 1982 r. Thatcher nie miała zresztą zbyt silnej pozycji w swoim rządzie. Walka z inflacją kosztem rosnącego bezrobocia – sięgającego rekordowego poziomu 3 mln osób – nie przysparzała jej popularności w społeczeństwie. Brytyjska premier, chcąc dokonać wolnorynkowej rewolucji i kierując się monetaryzmem, nie przejmowała się tym, mimo krytyki tradycyjnych konserwatystów, jak Heath, uważających bezrobocie za rzecz moralnie złą.

Zajęcie przez Argentynę w kwietniu 1982 r. Wysp Falklandzkich na Południowym Atlantyku postawiło w ogóle pod znakiem zapytania przetrwanie Margaret Thatcher jako szefa rządu. Przed polityczną śmiercią uratowała ją ryzykowna decyzja o odbiciu wysp. Zwycięstwo w wojnie falklandzkiej umocniło pozycję premier i przyniosło rok później największy sukces wyborczy, dając pozycję niekwestionowanego przywódcy konserwatystów z mandatem do wprowadzania zmian. Thatcher nie zamierzała tolerować sytuacji, w której liderzy związkowi będą dyktować, jak rządzić krajem, co miało miejsce w czasach jej laburzystowskich poprzedników.

Problemy brytyjskiego górnictwa wynikały przede wszystkim z zastępowania węgla ropą naftową, gazem i energią jądrową. Brytyjski przemysł węglowy był jednym z najnowocześniejszych na świecie, ale przynosił ok. 250 mln funtów strat rocznie. Nie było bezpośredniej konieczności likwidowania większości kopalń, ale o porozumienie między górniczym związkiem zawodowym a zarządzającą nimi państwową kompanią National Coal Board (NCB) było trudno w sytuacji, gdy cele obu stron były odmienne.

Thatcher mianowała w 1983 r. przedsiębiorcę Iana MacGregora na szefa NCB. Wcześniej dokonał on restrukturyzacji deficytowego państwowego przemysłu hutniczego: zamknął wiele hut i zredukował zatrudnienie z ponad 200 tys. do 70 tys. pracowników. Premier była pod wrażeniem jego działań i uznała, że potrafi także uporządkować brytyjskie górnictwo. MacGregor rzeczywiście zamierzał zlikwidować najbardziej kosztowne kopalnie. W marcu 1984 r. zapowiedział zmniejszenie wydobycia o 4 mln ton węgla, co oznaczało zamknięcie 20 ze 174 kopalń i zwolnienie z hojnymi odprawami 20 tys. spośród 181 tys. górników.

Na czele związku zawodowego górników stał od 1982 r. Arthur Scargill. Był on wojowniczym działaczem związkowym, przekonanym o skuteczności strajku generalnego górników. Bohater pikiety, która zablokowała w 1972 r. koksownię w Saltley, cieszył się wśród nich dużym poparciem. W młodości był członkiem komunistycznej organizacji młodzieżowej, a od lat 60. należał do Partii Pracy. Po ponownej wygranej konserwatystów w wyborach w 1983 r. jedyną nadzieję na obalenie „antysocjalistycznego rządu” widział w akcji strajkowej.

Scargill już wcześniej dowiedział się o planach zamknięcia 70 kopalń, czemu władze brytyjskie zaprzeczały. Nie akceptował faktu, że można zlikwidować deficytowe zakłady. Trzykrotnie jednak w latach 1982–83 górnicy odrzucali propozycje Scargilla ogólnokrajowego strajku. Mieli za dużo do stracenia, bo ich płace były wysokie, i nie dowierzali czarnemu scenariuszowi swojego przywódcy. Odtajnione w 2014 r. brytyjskie dokumenty wskazują jednak, że niezależnie od wrogości do rządu Thatcher, Scargill się nie mylił. Celem MacGregora była likwidacja co najmniej 70 kopalń, ale nie oczekiwał, że związkowcy zaryzykują strajk wiosną, gdy zapotrzebowanie na węgiel się zmniejszyło.

Starcie było nieuniknione. Partia Konserwatywna jeszcze w opozycji przygotowała w 1978 r. plan wygrania ewentualnego konfliktu z górnikami. Jego autorem był Nicholas Ridley, minister energii w gabinecie cieni. Proponował on, aby przyszły rząd konserwatywny zgromadził zapasy węgla i przygotował się także na jego import, zapewnił transport węgla ciężarówkami niezrzeszonych w związkach zawodowych kierowców, a także zmniejszył świadczenia socjalne dla strajkujących. Ważnym elementem było też przeszkolenie policji w powstrzymywaniu górników pikietujących pracujące kopalnie. Tekst tego poufnego memorandum trafił do prasy brytyjskiej, związkowcy mieli więc czas na wyciągnięcie wniosków. Okazali się jednak nieprzygotowani do starcia.

Niewątpliwie prowokacją była decyzja o zamknięciu jako pierwszej kopalni w Cortonwood w Yorkshire. Wprawdzie z tego hrabstwa wywodził się Scargill, ale związkowcy w tej akurat kopalni byli umiarkowani. Ogólnokrajowy strajk rozpoczął się 12 marca 1984 r. Scargill nie przeprowadził głosowania wśród górników, obawiając się, że część z nich – szczególnie z kopalń w Nottinghamshire, którym nie groziło zamknięcie – opowie się przeciw akcji. Zostało to wykorzystane przez rząd i przychylną mu prasę do ataków na Scargilla za niedemokratyczny sposób podjęcia decyzji o strajku. Latem strajkowała jednak większość górników – 140 tys., a wydobycie spadło do poziomu 25 proc.

Thatcher uznała od początku, że celem Scargilla było obalenie jej rządu. Strajk stał się polem konfrontacji i walki o jej przetrwanie, choć na zewnątrz starała się go przedstawiać jako spór między związkowcami a pracodawcą. Scargill, choć mający dawne komunistyczne powiązania, nie był jednak rewolucjonistą, a górnicy walczyli przede wszystkim o zachowanie swoich miejsc pracy i sposobu życia. Ich zwycięstwo prowadziłoby jednak niechybnie do upadku konserwatywnego rządu.

Margaret Thatcher traktowała starcie z górnikami niczym kolejną wojnę o Falklandy, tyle że nie lotniskowce, ale policjanci i łamistrajki byli jej narzędziem. Używała zresztą wobec strajkujących określenia „wróg wewnętrzny”. Powołano specjalny komitet rządowy pod przewodnictwem premier do koordynacji działań przeciw nim. Zaangażowano też wszystkie niezbędne instytucje, w tym służbę bezpieczeństwa MI5, której codzienne raporty o strajku trafiały na biurko Thatcher. Przygotowywano je m.in. na podstawie podsłuchów rozmów telefonicznych działaczy związkowych uznanych za wywrotowych: komunistów lub trockistów. MI5 nie mogło jednak traktować z przyczyn prawnych działań związku zawodowego górników jako wywrotowych, choć Thatcher bardzo by tego pragnęła. Uznano więc Scargilla za „niezrzeszony element wywrotowy”, co dawało możliwość podsłuchiwania go i kontroli korespondencji.

Premier nie chciała negocjacji, choć nie mogła MacGregorowi zabronić zaproponowania strajkującym kompromisu. Ten jednak został odrzucony w lipcu przez Scargilla. Thatcher była z tego zadowolona, ponieważ chciała zwycięstwa, a nie porozumienia. Zwłaszcza że górnikom nie udało się sparaliżować brytyjskiej gospodarki. Nie zastrajkowali sztygarzy i nadzór techniczny, mający własny związek zawodowy. Byli oni odpowiedzialni za bezpieczeństwo w kopalniach i bez ich obecności żadna nie mogłaby pracować. Groźniejsze były górnicze pikiety niedopuszczające do dostarczania węgla do elektrociepłowni i stalowni. W trakcie pikiet dochodziło do brutalnych ataków ze strony strajkujących wobec łamistrajków ochranianych przez policję.

Kulminacja starć pomiędzy górnikami a tysiącami policjantów nastąpiła w czerwcu, podczas próby zablokowania koksowni w Orgreave. Doświadczenie nabyte w wyniku szkolenia po zamieszkach w miastach brytyjskich w 1981 r. pozwoliło jednak policji coraz skuteczniej zwalczać pikiety. Aż 140 tys. policjantów zostało wyposażonych w pałki i tarcze. Pomocne było ogólnokrajowe centrum, które koordynowało działania policji z różnych hrabstw w powstrzymywaniu pikietujących górników przed blokowaniem dostępu do pracujących kopalń. Koszty użycia policji przeciw strajkującym wyniosły ok. 250 mln funtów.

Krytyczny dla rządu Thatcher moment przyszedł w lipcu 1984 r. Nowym zagrożeniem dla rządu był solidarnościowy strajk dokerów, który groził sparaliżowaniem importu węgla i innych surowców, a przede wszystkim żywności. Wybuchł 9 lipca, po tym jak użyto robotników niezrzeszonych w związku zawodowym dokerów do rozładunku stali. Wprawdzie na polecenie Thatcher przygotowano plan zastąpienia portowców wojskiem, ale wymagałoby to wprowadzenia stanu wyjątkowego. Po 12 dniach strajk dokerów jednak wygasł, a górnicy pozostali sami. Nie poparli ich także przywódcy Partii Pracy, przeciwni radykalizmowi Scargilla i jego komunizującego otoczenia, tym bardziej że w przeciwieństwie do 1974 r. większość opinii publicznej była daleka od opowiedzenia się za strajkującymi.

To jednak nie Scargill niemal nie doprowadził do śmierci thatcheryzmu. O mało nie uczyniło tego skrzydło Tymczasowych Irlandzkiej Armii Republikańskiej, dokonując 12 października 1984 r. w Brighton zamachu bombowego na szefową brytyjskiego rządu. Ładunek podłożony w Grand Hotelu okazał się za słaby i zawaliła się jedynie część solidnie zbudowanego budynku. Margaret Thatcher wraz z mężem Denisem ocalała.

Wielomiesięczna determinacja górników spowodowała, że nawet szacowny „The Economist” w październiku twierdził, że Thatcher nie jest w stanie pokonać strajkujących. Wtedy MacGregor popełnił błąd, który omal nie doprowadził do klęski premier. Nakazał sztygarom i personelowi technicznemu udać się do pracy w strajkujących kopalniach. Ci odmówili, bojąc się pikiet, a ich związek zagroził strajkiem. Władze były zaskoczone, ponieważ MI5 nie mogła szpiegować przywódców tego związku. Nie mieli oni żadnych powiązań komunistycznych. Przerażona Thatcher kazała MacGregorowi natychmiast wycofać się z tej decyzji.

Po zażeganiu tego niebezpieczeństwa sam strajk górników nie był w stanie złamać rządu. Niezakłócony był też import węgla, w tym z Polski. Wprawdzie Scargilla w propagandzie krajów komunistycznych prezentowano jako bohatera, ale potrzebująca dewiz PRL nie mogła sobie pozwolić na zaprzestanie eksportu węgla do Wielkiej Brytanii. Zdesperowany w 1985 r. domagał się od PZPR bezskutecznie miliona dolarów jako rekompensaty za brak pomocy w czasie strajku. Nawet Moskwa nie okazała się szczodra w dotacjach. Pieniądze otrzymane od „radzieckich górników”, podobnie jak zaledwie 150 tys. funtów od libijskiego dyktatora płk. Kadafiego, okazały się dla Scargilla pocałunkiem śmierci, gdy doniosła o nich brytyjska prasa.

Sytuacja strajkujących górników pod koniec 1984 r. stawała się coraz gorsza, a łagodna zima nie sprzyjała wzrostowi zapotrzebowania na węgiel, który dostarczał tylko jedną piątą energii zużywanej na Wyspach. W dodatku w Krajowym Związku Górników doszło do rozłamu. Górnicy z Nottinghamshire, którzy nie brali udziału w strajku i byli przedmiotem napaści ze strony strajkujących, założyli własny związek zawodowy. Zarząd kopalni przekupił górników bonusami na Boże Narodzenie i 10 tys. z nich podjęło ponownie pracę.

Strajk zakończył się w marcu 1985 r. Górnicy powrócili do pracy, jak w dawnych czasach ze sztandarami i orkiestrami. Nie zawarto żadnego porozumienia. Porażka Scargilla i strajkujących przyspieszyła likwidację kopalń.

Koszt strajku był ogromny dla górników i ich rodzin. Przeciętny strajkujący górnik stracił 7–8 tys. funtów, a wielu musiało się zadłużyć. Związek zawodowy górników był praktycznie bez środków po tym, jak sąd we wrześniu 1984 r. uznał strajk za nielegalny. Thatcher wygrała kolejną bitwę. Obciążenia budżetu państwa z tytułu strajku górników wyniosły jednak aż 2,75 mld funtów, co każe zapytać, czy było warto? Premier nie miała wątpliwości. Udało się jej rozbić potęgę polityczną związków zawodowych, a stopniowe zamykanie kopalń, bezrobocie i całe regiony postindustrialnej biedy wpisane zostały w koszty społeczne neoliberalnej kuracji.

Scargill żyje po dzień dzisiejszy w przeświadczeniu zdrady ze strony przywódcy Partii Pracy Neila Kinnocka i pozostałych związków zawodowych. Twórca planu rozprawy z górnikami Nicholas Ridley przyczynił się do upadku Żelaznej Damy. Wymyślił podatek pogłówny (poll tax), którego wprowadzenie, najpierw w Szkocji w 1989 r., a rok później w Anglii i Walii, wywołało masowe protesty na skalę niespotykaną od dekady. Thatcher była nieugięta – w przeciwieństwie do partyjnych kolegów zagrożonych utratą mandatów poselskich, którzy zmusili ją do odejścia w 1990 r. Nie uratowało to brytyjskiego przemysłu węglowego. Prywatyzacja energetyki w tym samym roku zadecydowała o zmierzchu górnictwa, kończąc z subsydiowaniem cen węgla kosztem konsumenta. Dzisiaj przemysł węglowy praktycznie przestał istnieć w kraju, w którym rozpoczęła się rewolucja przemysłowa zmieniająca dzieje świata. Koło historii zatoczyło pełen obrót.

Polityka 5.2015 (2994) z dnia 27.01.2015; Historia; s. 46
Oryginalny tytuł tekstu: "Węgiel skruszony żelazem"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną