W II Rzeczpospolitej konstruowanie pamięci o zasługach Józefa Piłsudskiego stało się skoordynowanym działaniem mającym uczynić z niego bohatera, który da Polakom poczucie dumy i jedności. Finalnym efektem tych zabiegów było rozdzielenie jego szczątków doczesnych: w Krakowie znalazło się ciało, w Wilnie serce. Piłsudski po śmierci przekroczył symboliczną granicę między doczesnością a wiecznością, ze sfery profanum przeszedł do sfery sacrum.
Po wrześniu 1939: usuwanie symboli
Ukształtowana w duchu hagiografii pamięć o nim z czasów II RP zderzyła się z doświadczeniem września 1939 r., lat wojny i okupacji. Z inicjatywy rządu emigracyjnego we Francji powołano 30 maja 1940 r. komisję, mającą zająć się odpowiedzialnością za klęskę wrześniową. Wytworzony w ten sposób klimat ideowy uderzał w dobrą pamięć o Marszałku. W środowiskach emigracyjnych demonstracyjnie usuwano symbole i pamiątki związane z jego osobą, zakazywano urządzania uroczystości ku jego czci. Symboliczny był także nieformalny zakaz grania podczas oficjalnych spotkań „Pierwszej Brygady”.
Z oczywistych powodów krytyka rządów przedwrześniowych nie ominęła okupowanego kraju. W prasie konspiracyjnej – poza pismami związanymi z ZWZ-AK, gdzie doceniano jego zasługi wojskowe, oraz w periodykach wydawanych przez środowiska piłsudczykowskie – dominowały krytyczne wizerunki Marszałka. Ich syntezą mogą być słowa zawarte w artykule z 1943 r. „Pośmiertna klęska Piłsudskiego”: „Nie ma jednego Piłsudskiego. Jest dwóch Piłsudskich. Jeden przed- i drugi pomajowy. Ten pierwszy to wielka i świetlana postać historyczna, ten drugi to potępieniec popadły w śmiertelny konflikt z własnymi świetnymi zasadami, konflikt, w którym w końcu uległ, a ostateczna klęska dosięgła go w grobie”.
PRL: próba dyskredytacji legendy
W pierwszych latach powojennych podjęto zakrojoną na szeroką skalę akcję wykorzenienia pamięci o Piłsudskim. Postać ta znikała z przestrzeni miejskiej (nie podjęto próby odbudowy pomników Marszałka zniszczonych przez okupantów, zmieniano nazwy ulic mu poświęconych lub związanych z tradycją piłsudczykowską, zlikwidowano muzea i ekspozycje istniejące do 1939 r.).
W rozrachunkowej publicystyce historycznej spod znaku komunistycznej lewicy ukształtowały się zręby kanonu interpretacyjnego, który obowiązywał zarówno w okresie stalinowskim, jak i z pewnymi modyfikacjami w latach następnych. Piłsudski miał stać się antywzorem, uosobieniem wad Polski przedwrześniowej. Żanna Kormanowa – orędowniczka stalinizacji polskiej nauki historycznej – podkreślała, że do Piłsudskiego i tradycji legionowej można odwoływać się tylko po to, aby ukazać, „czego czynić nie należy”, a same legiony trzeba oceniać jako „pożywkę, z której wyrosły najbardziej jadowite korzenie naszego faszyzmu”. Próbę polemiki z tymi tezami w pierwszych latach powojennych podejmowali nieliczni, m.in.: Paweł Jasienica, Stefan Kieniewicz, Henryk Wereszycki.
W okresie stalinizmu uderzono w Piłsudskiego jako w człowieka, podważano jego osiągnięcia jako polityka, wreszcie próbowano zdyskredytować go jako żołnierza. Do ukutego przez Jerzego Borejszę określenia „aksamitny panicz z Zułowa” dodawano mniej wyszukane epitety: „dyletant niecofający się przed szantażem”, „szuler”, „urodzony kondotier, wyzuty ze wszelkich skrupułów, a przy tym pełen wzgardy dla własnego narodu”. Akcentowano osobistą odpowiedzialność Marszałka za dokonującą się po 1926 r. „faszyzację kraju” oraz oskarżano go wprost o „zdradę interesów narodu polskiego”.
Z oczywistych powodów wiele miejsca poświęcano roli Naczelnika w wojnie 1920 r. Podkreślano nie tylko „ideologiczną niesłuszność” wojny z Rosją bolszewicką; a w opinii ówczesnych historyków polskie zwycięstwo było przede wszystkim rezultatem „podejrzanych działań” oraz błędów Lwa Trockiego i Michała Tuchaczewskiego.
W oficjalnym dyskursie czarny wizerunek Piłsudskiego nie zmienił się zasadniczo także po 1956 r. Od połowy lat 60. pamięć o Piłsudskim zaczęła jednak ewoluować. Z jednej strony w oficjalnej propagandzie w dalszym ciągu obowiązywały niechętne mu schematy interpretacyjne. Z drugiej – w części historiografii akademickiej i w prasie katolickiej, przede wszystkim w „Tygodniku Powszechnym”, dostrzec można nieśmiałe próby rehabilitacji.
W tym kontekście należy spoglądać na ukazanie się cyklu publikacji Andrzeja Garlickiego, które z powodów cenzuralnych dopiero w 1988 r. zaowocowały pierwszą w krajowej historiografii poważną biografią Marszałka. Praca ta daleka jest od hagiografii, a jednocześnie dostrzec w niej można zafascynowanie autora postacią Naczelnika. Publikacja książek Garlickiego zapoczątkowała proces rehabilitacji Piłsudskiego w oficjalnym dyskursie pamięci.
W środowiskach demokratycznej opozycji
Z drugą, alternatywną wobec oficjalnej wersji, pamięcią o Piłsudskim mieliśmy do czynienia w środowiskach rodzącej się opozycji demokratycznej. Jednym z pierwszych jej głosów był esej Adama Michnika „Cienie zapomnianych przodków” z 1973 r. Dla środowisk opozycyjnych Piłsudski był jednym z patronów ich buntu przeciw totalitarnej rzeczywistości – buntu, co ważne, „przeciw konformizmowi, gnuśności umysłowej i moralnej, wstecznictwu własnych rodaków”.
Tekst opozycjonisty zawierał także informacje o „mrocznych stronach” biografii Piłsudskiego – o przewrocie majowym jako „złamaniu zasady konstytucyjnej” i „hańbie Brześcia” symbolizującej „niszczenie kultury politycznej narodu”. Michnik, a za nim wielu opozycjonistów, daleki był od pełnej akceptacji dziedzictwa związanego z Marszałkiem. Wybierali „wczesnego” – „niepodległościowo-socjalistycznego”, odrzucając tego późniejszego, szczególnie z okresu po 1926 r.
W duchu apologetycznym do Piłsudskiego nawiązało środowisko tworzące Konfederację Polski Niepodległej (1979 r.). W deklaracji ideowej znalazły się słowa, że „jest partią bazującą na myśli politycznej Józefa Piłsudskiego”, a jej podstawowy cel to „umacnianie niepodległości państwa polskiego”. W publicystyce jej czołowych liderów (Leszek Moczulski, Andrzej Ostoja-Owsiany) widać fascynację rolą dziejową Piłsudskiego.
Okres 16 miesięcy pierwszej Solidarności zaowocował spektakularnym powrotem pamięci o Piłsudskim. Znalazło to swoje odzwierciedlenie w licznych publikacjach, ale także w na poły oficjalnych obchodach 11 listopada 1981 r. w Warszawie, zwieńczonych pochodem do Grobu Nieznanego Żołnierza, z przemówieniami i składaniem wieńców. Marszałek stał się symbolem odradzających się nadziei na zmianę niekorzystnej sytuacji geopolitycznej, wiary w siły narodu oraz dumy tej części Polaków, którzy nie godzili się na wiernopoddańcze relacje z ZSRR. Tradycja nieoficjalnych, zwykle organizowanych w kościołach, obchodów 11 listopada przetrwała w okresie stanu wojennego i w latach późniejszych.
Pamięć o Piłsudskim na emigracji
Po 1945 r. Piłsudskiego postrzegano powszechnie jako symbol utraconej niepodległości. Dominująca na uchodźstwie, z ducha solidarystyczna wizja przeszłości sprzyjała wydobywaniu z jego biografii przede wszystkim tego, co winno łączyć współczesnych Polaków. W kultywowaniu pamięci Marszałka na pierwszy plan wysuwało się środowisko jego najbliższych współpracowników, skupione w dwóch bliźniaczych Instytutach Józefa Piłsudskiego działających w Londynie i Nowym Jorku. Powoływały komitety honorowe i patronowały organizowanym poza krajem obchodom 25-lecia śmierci Józefa Piłsudskiego (1960 r.), 50-lecia Polskiego Czynu Zbrojnego (1964 r.) i stulecia urodzin Marszałka (1967 r.). Szczególnie ta ostatnia rocznica odbiła się szerokim echem w środowisku polskiej emigracji. 3 grudnia 1967 r. na uroczystej akademii w sali Royal Albert Hall w Londynie zebrało się ponad 7 tys. Polaków.
Piłsudski pozostawał bliski nie tylko „niezłomnym” z Londynu, ale także środowisku paryskiej „Kultury”. Jego myśl i działalność patronowały rozwijanej, przede wszystkim przez Juliusza Mieroszewskiego, koncepcji politycznego pojednania z narodami ULB (Ukraina, Litwa, Białoruś). Giedroyc cenił go przede wszystkim za nieuleganie myśleniu kategoriami ideologicznymi i doktrynalnymi oraz za postawę propaństwową.
Triumfalny powrót
Mimo zabiegów podejmowanych przez władze PRL fenomen Piłsudskiego i związane z jego działalnością treści stały się jednym z najbardziej stabilnych elementów pamięci zbiorowej Polaków.
Obecność Marszałka w historycznym imaginarium Polaków zaznacza się do chwili obecnej na wiele sposobów. Marszałek stał się ideowym patronem współczesnej polskiej państwowości, kto wie, czy nie najważniejszym. W większości przypadków władza centralna i lokalna solidarnie dbają o upamiętnienie jego postaci i miejsc związanych z jego działalnością. Często do tych działań włączają się organizacje społeczne. Oto kilka najbardziej znanych przykładów: przywrócenie oficjalnego święta 11 listopada, odsłonięcie dwóch pomników Piłsudskiego w Warszawie, coroczna organizacja rekonstrukcji historycznej dokumentującej jego przyjazd do Warszawy w listopadzie 1918 r.
Wszystko to świadczy o tym, że w III RP doszło do syntezy oficjalnej i prywatnej pamięci o tej postaci. Piłsudski jest stale obecny w debacie publicznej. Fascynację nim deklarował prezydent Lech Wałęsa, do jego dokonań odwoływał się wielokrotnie prezydent Lech Kaczyński, także Bronisław Komorowski.
Pamięć o zasługach Piłsudskiego zaspokaja poczucie dumy Polaków z własnej historii. Pozostaje on niekwestionowaną ikoną. Jednocześnie obserwujemy proces „fraternizacji” z postacią Dziadka. Ze sceny schodzi pokolenie pamiętające go osobiście, niekiedy wytykające wstydliwe epizody w jego biografii. Młodym Piłsudski kojarzy się jako sympatyczny starszy pan, postać z rodzinnego albumu w kolorze sepii.
Spoglądając na Piłsudskiego z perspektywy czasu, można zaryzykować tezę, że od początku ścierały się dwa procesy: tendencja do sakralizacji pamięci i przeciwstawna jej strategia dyskredytowania. Paradoksalnie, oba historyczne wyobrażenia o tej postaci wzajemnie się unieważniały i jednocześnie dopełniały. Dyskutując o Piłsudskim, spieramy się o sens dziejów Polski w XX w.
***
Pełną wersję tego artykułu można przeczytać w „Pomocniku Historycznym” z serii Biografie „Józef Piłsudski. Wielki Dziadek Polaków”, wydanym z okazji 80 rocznicy śmierci Marszałka. Do kupienia w dobrych punktach sprzedaży i na www.sklep.polityka.pl. Gorąco polecamy.