Przejmujący władzę w Polsce po drugiej wojnie światowej komuniści zdawali sobie sprawę, jak niewielkie mają poparcie w polskim społeczeństwie. Realnie oceniał sytuację na plenum Komitetu Centralnego PPR w lipcu 1945 r. Władysław Gomułka: „Wybory będą w dużej mierze w warunkach polskich plebiscytem – za lub przeciw Związkowi Radzieckiemu. Jeśli do wyborów nie dokonamy tej wielkiej pracy uświadamiającej naród, to przy wyborach reakcja będzie miała duże szanse walki z nami jako agenturą sowiecką”. Przekonanie Polaków, że Armia Czerwona, która w 1939 r. pospołu z hitlerowskimi Niemcami dokonała najazdu na Polskę, to aktualnie wyzwoliciele, zaś państwo, na rzecz którego Rzeczpospolita utraciła znaczną część swojego przedwojennego terytorium, jest sojusznikiem, było jednak zadaniem nader karkołomnym.
W interesie PPR stało zatem maksymalne odroczenie terminu wyborów, o których była mowa w porozumieniu zawartym przez przywódców Wielkiej Trójki (Wielkiej Brytanii, USA i ZSRR) w Jałcie w lutym 1945 r. Czym groziła zbyt prędka i niekontrolowana weryfikacja nowej władzy, pokazał przykład Węgier, gdzie w listopadzie 1945 r. wybory parlamentarne przytłaczającą większością (blisko 60 proc.) głosów wygrała Niezależna Partia Drobnych Rolników, zaś kandydatów Węgierskiej Partii Komunistycznej poparło niespełna 20 proc.
W Polsce podobną rolę jak NPDR na Węgrzech spełniało Polskie Stronnictwo Ludowe Stanisława Mikołajczyka. Wobec słabości chadeckiego Stronnictwa Pracy Karola Popiela stanowiło ono jedyną wśród działających legalnie partii politycznych realną alternatywę dla rządów PPR.