Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Historia

Dwie strony lustra

Andrzej Werblan i Karol Modzelewski w niezwykłej rozmowie o PRL

Andrzej Werblan (pierwszy z lewej) Andrzej Werblan (pierwszy z lewej) Jan Morek / Forum
Do rozmowy o Polsce Ludowej siedli dwaj profesorowie historii – budowniczy PRL i opozycjonista. Czyli Andrzej Werblan i Karol Modzelewski.
Karol ModzelewskiJacek Marczewski/Forum Karol Modzelewski
Iskry

Artykuł w wersji audio

Budowniczy, utrwalacz, mówiąc językiem minionej epoki, dygnitarz, pisarz przemówień Gomułki i Gierka, poruszający się w sferze ideologii, nauki i kultury, aktywny zarówno w aparacie władzy krajowej, jak i w tzw. internacjonalistycznym. W latach 80. ta kariera gasła, marginalizowała się, niemniej Andrzej Werblan (ur. 1924 r.) nadal miał zażyłe kontakty z elitą władzy, z których korzystał choćby po to, by gromadzić wiedzę o polityce, tej konkretnej, jak i w ogóle, by zbierać na własny użytek źródła, fakty i myśli. To naprawdę fenomen poznawczy. Uczestnik wydarzeń, aktywny polityk, z kartami pełnymi, jak to się mówi, kontrowersyjnych decyzji i słów, osobiście zapewne zainteresowany obroną swojego imienia, jednocześnie studiuje historię, w której uczestniczy, bada politykę, którą współtworzy i którą z bliska, w sposób uprzywilejowany, obserwuje.

Stara się być niejako poza nią, być chłodny, analityczny, krytyczny, jak też przedstawiać swoje wnioski w porządku obiektywnym i wedle reguł naukowych. Widać, że na bieżąco śledzi publikacje, które dotyczą historii Polski Ludowej, gdziekolwiek by się ukazały. Na bieżąco i na gorąco. Gdy przychodzi do objaśnienia sensu wydarzeń, posługuje się tą wiedzą, ale też oczywiście pamięcią oraz intuicją, która jest po części wytworem doświadczeń polityka zebranych w ciągu wielu lat przebywania na szczytach władzy. Za każdym razem zresztą próbuje wyjaśnić charakter tej intuicji, jej podstawy oraz swoje sposoby rozumowania.

Ta metoda, ta szczególność postaci Andrzeja Werblana w środowisku naukowym jest znana od lat, za sprawą publikacji profesora, jak i za sprawą aktywnego jego udziału w konferencjach i dyskusjach, panelach. Ma też, przyznać trzeba, dużą łatwość wchodzenia w bezpośrednią rozmowę z innymi badaczami, różnych pokoleń i poglądów. Nie dziwi więc fakt, że pośród aktywnych rozmówców Andrzeja Werblana było i jest tak wiele postaci, które na pozór mogłyby w tym miejscu i w tym sąsiedztwie zaskakiwać, jak choćby Stefan Kisielewski.

Karol Modzelewski, wybitny historyk, co prawda zajmujący się odległymi epokami, mediewista, swój życiorys publiczny, swój los związał jednak świadomie i celowo z historią współczesną, z Polską Ludową, a ściślej mówiąc, przeciwko Polsce Ludowej. Z rodziny komunistów jeszcze przedwojennych, która była tragicznie doświadczona przez stalinizm lat 30., zaczynał swoją młodość w PRL (ur. 1937 r.) jako janczar nowego ustroju, tak przynajmniej umie o sobie powiedzieć, by skokami i przełomami odsuwać się od tego ustroju. Wraz ze swoim bliskim i ideowym przyjacielem Jackiem Kuroniem zapłacił za to wyrokami i wieloletnim więzieniem. Ta historia weszła do podręczników, została też barwnie opowiedziana przez samego Modzelewskiego w nagrodzonej przez POLITYKĘ książce „Zajeździmy kobyłę historii. Wspomnienia poobijanego jeźdźca”.

Niemniej nie ulega wątpliwości, że jest to i był polityk – może trafniej powiedzieć: działacz? – o wyraźnie lewicowym nachyleniu, co niejednokrotnie potwierdził po 1989 r. Ten fakt rzutuje często na ocenę poglądów Karola Modzelewskiego, a nawet samej postaci, jakoby pierworodnie pokąsanej przez Hegla – sformułowanie, w którym gustuje wielu prawicowców.

Profesor nie studiuje zawodowo dziejów Polski Ludowej, a przecież ma o niej wiedzę imponującą. Bo po pierwsze, od kiedy zaczął politycznie rozumować i odczuwać, aktywnie działał, myślał, poszukiwał. I to w bezpośrednim kontakcie z rzeczywistością, między władzą a społeczeństwem, jednak bliżej ludzi. Po drugie dlatego, że ten rodzaj energii i aktywności bez przerwy usadawiał Karola Modzelewskiego w centrum wydarzeń, niejako w oku cyklonu. Nawet jeśli tego nie chciał, nawet gdy czymś innym się zajął, choćby uprawianiem nauki, gdy przychodziło co do czego – nagle brał udział, reprezentował, pisał epistoły i odezwy, przemawiał i politykował. Relacje Modzelewskiego ze sfery polityki budzą zaufanie i z tego powodu, że dysponuje on fantastyczną pamięcią. Ale też tej pamięci pomaga w ten mianowicie sposób, że swoją aktywność polityczną przeniósł do III RP, nie tylko jako senator, ale i uczestnik wielu debat, oryginalny myśliciel, który miał m.in. bardzo krytyczny stosunek do tzw. reform balcerowiczowskich. Można zatem narysować linię continuum między Modzelewskim w 1956 r. a dzisiejszym, choć sam ma krytyczny stosunek do samego siebie w różnych wydaniach i odsłonach.

Zatem przy takiej obsadzie głównych ról ta sztuka musiała się udać, tym bardziej że Robert Walenciak, dziennikarz zapisujący tekst rozmowy, pobudzający ją zręcznie, skromnie pozostaje w cieniu, co piszę z najwyższym uznaniem.

To jest dialog, rozmowa, której uczestnicy pozostają ze sobą w aktywnym kontakcie, choć rzadko dochodzi między nimi do jakichś zasadniczych konfrontacji. To jest raczej wzajemne fascynowanie się innymi punktami obserwacji i myślenia, niejako po dwóch stronach lustra czy wręcz barykady. Przy czym język opisu i analizy jest właściwie wspólny, nawet bywa, że drugi partner tej wymiany dopowiada myśli pierwszemu.

Dlaczego w ogóle to było możliwe? Chyba przede wszystkim dlatego, że Polska Ludowa została potraktowana jako byt w jakimś sensie nieodzowny historycznie. To znaczy jako historia, której uniknąć się nie dało, ale na pewno – co niezmiernie ważne – można było ją pogorszyć i zepsuć, bardziej niż zepsuto faktycznie. Zresztą powstawanie podziału pojałtańskiego, z ustaleniami konkretnymi, w tym dotyczącymi samej Polski, jest w tej rozmowie świetnie pokazane, z istnieniem kilku wariantów co do stopnia i charakteru uzależnienia państw satelickich od Moskwy. W ogóle to Andrzej Werblan w wielu miejscach książki pokazuje, jak kształtowały się koncepcje polityki sowieckiej, jakie relacje powstawały w obozie jej podległym, jakie tendencje i siły się ze sobą wadziły i układały.

Owo uzależnienie Polski od Moskwy było faktem decydującym, oczywistym tak bardzo, że aż banalnym. Tylko że dokładna opowieść o tym uzależnieniu, o jego przejawach i o próbach oporu wobec niego w strukturach polskiej władzy, u konkretnych polityków, jak choćby u Gomułki czy później Jaruzelskiego, a po drodze w mimikrze Gierka, jest pasjonująca, daleko odbiega od pospolitych stereotypów. W każdym razie nieustanna gra, na różnych etapach na różne sposoby, między – jak to mówi Werblan – „identycznością ze Związkiem Radzieckim” a „swojszczyzną” miała swoją historię i swój dramatyzm.

Rozmowa nie przemienia się w konfrontację ideologiczną, którą zresztą łatwo byłoby sobie z góry wyobrazić, bo Andrzej Werblan zaproponował spojrzenie na Polskę Ludową według zasad polityki realnej (Realpolitik). Czyli wedle istniejących wówczas możliwości i ograniczeń, przymuszeń, w ramach których polska polityka, prowadzona zresztą przez kogokolwiek, musiała się zmieścić. Wedle choćby słów polityka endeckiego Stanisława Grabskiego, który po 1945 r. wrócił do kraju, tłumacząc: „polski wóz państwowy na pięćdziesiąt lat utkwił w konstelacji wschodniej i moje miejsce jest tam, gdzie można ratować Polaków”. Ta podstawa dała rozmówcom możliwość odczytania dylematów obozu rządzącego w Polsce Ludowej, kolejnych ekip i przywódców, a także odczytania postaw społecznych. Andrzej Werblan na tym polu jest nieocenionym sprawozdawcą.

Karol Modzelewski rozumie ten świat, trochę go przecież zna, ale dokłada do niego drugą perspektywę, można powiedzieć, rewolucyjną, romantyczną, buntowniczą, czyli drugą stronę medalu. Co nie znaczy, że te dwa światy całkowicie pozostawały bez kontaktu. Wręcz przeciwnie, o czym wiele w książce, choćby w Październiku ’56 i po Grudniu ’70. Tak jak Werblan korzysta w opowieści o władzy z wiedzy zakulisowej, osobistej, tak Modzelewski rewanżuje się swoją wiedzą o często nieodsłoniętych jeszcze tajemnicach i meandrach działalności opozycyjnej.

Są pikantne anegdoty i szczegóły o czasach „pierwszej” Solidarności i tej z lat 80. A nawet i lat wcześniejszych, gdy Modzelewski, pozostający w czasach KOR na uboczu swoich starych przyjaciół politycznych, z nagła decyduje się na napisanie listu do Gierka, z poradą, jak władza powinna postępować wobec zaostrzającego się kryzysu. Wpędził tym w konsternację właściwie wszystkich. W opozycji, we władzy oraz wśród eurokomunistów włoskich…

Wspomina też, jak jego osoba nie była przyjmowana w Gdańsku z entuzjazmem przez obecnych już obok Wałęsy tzw. doradców, co dano mu wyraźnie odczuć. Jak wreszcie cierpiał z powodu stylu i sposobu uprawiania zakulisowej („manipulatorskiej”) polityki przez górę Solidarności w okresie tzw. kryzysu bydgoskiego, w jakimś sensie poza regułami demokracji i wbrew intencjom całego ruchu. Nie przeszkadza to Modzelewskiemu dzisiaj zachować niejaki krytycyzm wobec własnych decyzji w tamtym czasie, czyli wobec ustąpienia z funkcji rzecznika prasowego Solidarności.

Tak więc to jest ekwiwalentna wymiana informacji między dwoma profesorami i zarazem uczestnikami wydarzeń, a na pewno najbardziej zyskują na niej czytelnicy, także zawodowi historycy.

Książka pełna jest stwierdzeń i myśli, które nawiązują jakąś polemikę, bardziej pośrednio niż wprost, z opiniami występującymi tak w historiografii, jak i w publicystyce. W końcu mamy tu do czynienia nie tylko z historią gorącą, także z dyskusją z polityką historyczną, operującą wyłącznie dwoma kolorami, białym i czarnym. Przykładowo, grudzień 1981, stan wojenny. Obydwaj rozmówcy nie kryją, że w odróżnieniu od wcześniejszych poglądów dzisiaj są przekonani, że porozumienie władzy z Solidarnością było niemożliwe. Że interwencja sowiecka była jak najbardziej realna. I tak stan wyjątkowy zdawał się jedyną realną odpowiedzią na zaostrzający się konflikt i na groźbę najazdu.

Ta rozmowa kończy się chronologicznie wraz z końcem Polski Ludowej. Obydwaj rozmówcy żegnali się z nią bez większego żalu. Także Andrzej Werblan: „Miałem poczucie, że Polska Ludowa wyczerpała swoją historyczną rolę, a jej czas minął”. Zgodnie z możliwościami polityki realnej i tak – wedle opinii byłego sekretarza KC PZPR – osiągnęła dużo: „na tle otoczenia zapisała się nie najgorzej”.

Wyczerpała swoją rolę, bo straciła jakąkolwiek legitymację do istnienia. Nie tylko dlatego, że Kreml Gorbaczowa chciał się pozbyć satelitów, drogich w utrzymaniu, ale też dlatego, że nie miała już ludziom nic do zaproponowania. Gomułka obiecywał więcej wolności i więcej autonomii wobec Moskwy, Gierek modernizację, a Jaruzelski już tylko „mniejsze zło”, co jako program pozytywny, jako prawo do rządzenia, jako oferta dla społeczeństwa nie brzmiało budująco i zachęcająco.

Ta rozmowa jest zapisem tej drogi, od zwycięstwa do krachu.

***

Modzelewski – Werblan. Polska Ludowa. Rozmawia Robert Walenciak, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2017

Polityka 20.2017 (3110) z dnia 16.05.2017; Historia; s. 58
Oryginalny tytuł tekstu: "Dwie strony lustra"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną