Tukidydes z Aten opisał wojnę, którą przez 27 lat prowadzili ze sobą Spartanie i Ateńczycy (431–404 r. p.n.e.). Nazwana później peloponeską, ogarnęła cały świat grecki, stając się jednym z najważniejszych wydarzeń historii klasycznej. Według Tukidydesa „najistotniejszym, choć przemilczanym” powodem konfliktu „był wzrost potęgi ateńskiej i strach, jaki to wzbudziło” wśród Spartan. Odtąd rywalizacja między „starym” mocarstwem a „wschodzącą” potęgą będzie nazywana pułapką Tukidydesa. Państwa schwytane w owe wnyki miały nieuchronnie zmierzać w kierunku wojny.
W ciągu kolejnych 15 stuleci nieufność silnego wobec słabszego, niewypowiedziane, ale dojmujące poczucie narastającego napięcia między nimi oraz schizofreniczny niepokój o własne bezpieczeństwo były powodem niezliczonych wojen. W 2015 r. naukowcy z Belfer Center, think tanku działającego przy Uniwersytecie Harvarda, przyjrzeli się tej osobliwej zależności. Zbadali skutki niekontrolowanego wzmocnienia młodych potęg kosztem starych mocarstw na przestrzeni ostatnich 500 lat. Starali się w ten sposób przewidzieć, czy w XXI w. w pułapkę Tukidydesa dadzą się również schwytać Stany Zjednoczone zaniepokojone wschodzącą potęgą Chin?
Wiek uniwersalizmów
Nowożytna geopolityka europejska nie narodziła się z dnia na dzień, dlatego też nie sposób jednoznacznie stwierdzić, skąd wzięła swój początek. Nie ma jednak wątpliwości, że upadek Konstantynopola (1453 r.) pozostaje datą przełomową, ponieważ koniec Bizancjum zbiegł się z likwidacją ostatnich angielskich posiadłości na terenie Francji. Oba wydarzenia odblokowały siły, które w niedługim czasie odmieniły układ sił w Europie. Na Zachodzie Francja, nad którą po raz pierwszy od wieków nie wisiało zagrożenie ze strony wojowniczych królów Anglii, zaczęła aspirować do rangi kontynentalnego hegemona.