W maju 1945 r. przez Europę przetoczyła się fala nieopisanej radości z końca wojny. Nieodłącznym tłem tej euforii były gruzy, żałoba i poczucie pustki. O paradoksie radości w żałobie mówią setki relacji pozostawionych przez uczestników tamtych wydarzeń. Czeska pisarka, więźniarka Auschwitz, Heda Margolius Kovály napisała: „Wojna skończyła się tak, jak kończy się przejście przez tunel. Z daleka widziało się przed sobą światło, blask, który narastał, a skulonym w ciemności istotom jego jasność wydawała się tym bardziej olśniewająca, im dłużej trwało dotarcie do niej. Jednak gdy w końcu pociąg wyjechał na światło słoneczne, wszystko, co ukazało się oczom, to jałowa ziemia pełna chwastów i kamieni, i kupa śmieci”.
Przez sześć lat wojny na świecie zginęło 75 mln osób, w tym 49 mln cywilów i 26 mln żołnierzy. Koszmar wywołany agresją Hitlera był przede wszystkim doświadczeniem ludności cywilnej i to ona dominuje w rachunku ofiar wojny ZSRR, Polski, Jugosławii, Grecji, Francji czy Węgier. Straty ludzkie w Europie Wschodniej były dziesięciokrotnie większe niż na Zachodzie. W Polsce zabity został co szósty mieszkaniec. W ZSRR życie straciło przynajmniej 16 mln cywilów oraz 8,6 mln żołnierzy.
Bez względu na narodowość i kraj pochodzenia trudno było po wojnie znaleźć rodzinę nieokaleczoną przez wojnę. Jednak wśród ofiar europejscy Żydzi stanowili absolutny wyjątek. W wyniku planowej anihilacji wymordowano ich 6 mln – całe, kilkupokoleniowe rodziny od dziadków po niemowlęta. Większość ofiar Zagłady pochodziła z Europy Wschodniej, połowa z Polski. Gdy nazajutrz po wojnie komisje alianckie przystąpiły do szacowania strat, ich ogrom był przytłaczający. Dokładne szacunki dotyczące tych, którzy przeżyli Zagładę, są problematyczne, a pojawiające się w literaturze historycznej liczby dotyczące poszczególnych państw różnią się nawet o kilkadziesiąt tysięcy.