Biogram Marka Zuckerberga zaczyna się zwykle od słów „stworzył Facebooka”. Mało kto zwraca uwagę na to, że dalej stoi: „wraz z grupą studentów Uniwersytetu Harvarda”. Cóż, każda wielka fortuna budzi niezdrowe emocje i wątpliwości, ale w tym wypadku jest ich tak dużo, że spokojnie można zacząć inaczej: oto człowiek, który ukradł Facebooka.
Autorami pomysłu na nowy serwis społecznościowy, od którego wyszedł Zuckerberg, byli Tyler i Cameron Winklevoss, bracia bliźniacy, znani później z zawodów wioślarskich na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. „Poznaliśmy się z Markiem, pogadaliśmy i od razu doszliśmy do wniosku, że ten koleś wygląda na typ zwycięzcy” – mówił potem Tyler. Słuszna diagnoza: oni skończyli na szóstym miejscu w dwójce bez sternika, a Zuckerberg jest sternikiem najszybciej rosnącego serwisu ostatnich lat. Wytoczyli mu wprawdzie proces o kradzież pomysłu, technologii, oprawy graficznej i planu biznesowego, zakończony tajną ugodą i odszkodowaniem (do mediów przeciekła jego wysokość – 65 mln dol.), które musiał zapłacić szef Facebooka, lecz w historii Internetu zostali członkami „grupy studentów”. A 26-letni Zuckerberg, wyceniany dziś na 4 mld dol., od lat jest dla jednych symbolem błyskawicznego sukcesu, a dla innych – czarnym charakterem biznesu.
Między innymi to oni, w ramach akcji Quit Facebook Day – Dnia Rezygnacji z Facebooka, 31 maja, zrezygnowali z korzystania z serwisu. Zgłosiło się ponad 30 tys. osób, które doszły do wniosku, że Facebook niszczy im życie.