Klasyki Polityki

Pranie Rosjanek

Seksizm w Rosji ma się dobrze. Bo kobiety to obywatelki gorszego sortu

Gdyby nawet Rosjanka uparła się, że chce wrócić do pracy po urodzeniu dziecka, czekałby ją nie lada problem. Gdyby nawet Rosjanka uparła się, że chce wrócić do pracy po urodzeniu dziecka, czekałby ją nie lada problem. Alexander Ryumin / Forum
Dla Rosjanek praca może być tylko dodatkiem do życia rodzinnego lub złem koniecznym w tych przypadkach, gdy pensja męża jest za niska.
Moskiewskie zabawy w parku na Łużnikach: atletyczny mężczyzna i kobiety w dwóch rolach: ozdoby albo strażniczki tradycji.Peter Turnley/Corbis Moskiewskie zabawy w parku na Łużnikach: atletyczny mężczyzna i kobiety w dwóch rolach: ozdoby albo strażniczki tradycji.

Prezydent Władimir Putin na biznesowej konferencji przypomniał niedawno młodej prelegentce „o ciążącym na niej obowiązku rozwiązywania rosyjskich problemów demograficznych”. W Rosji zaprotestowały jedynie blogerki o feministycznych zapędach i dziennikarka Natalia Radułowa, od lat walcząca o równouprawnienie kobiet. Mężczyźni po prostu stwierdzili, że prezydent wskazał kobiecie, gdzie jest jej miejsce.

Rządzone niepodzielnie przez Putina państwo rosyjskie wciąż promuje model rodziny patriarchalnej, bazującej na XVI-wiecznym „Domostroju”, dokumencie określającym relacje pomiędzy małżonkami, dziećmi oraz służącymi. Spisano go, zanim Piotr I wprowadził w kraju zwyczaje europejskie, m.in. zapraszając kobiety na salony.

Zgodnie z zasadami „Domostroju” głową rodziny jest mężczyzna odpowiedzialny za swych bliskich przed Bogiem, stąd wynika jego rola lidera: ma on zarabiać na dom, wychowywać, pouczać i – w razie potrzeby – karać. A niewiasty powinny „męża słuchać i mu dogadzać, wszystkie jego polecenia z miłością i pokorą spełniać”. Życie kobiety ograniczało się do roli żony i matki. Panie, które z jakichś powodów nie wyszły za mąż, były posądzane – jak pisze prof. Natalia Puszkariowa, historyk i antropolog – o liczne wady fizyczne i „totalne moralne zepsucie”. Nawet najnikczemniejszy facet był lepszy od piętna wiekowuchi – kobiety, która dożywała swego wieku w stanie panieńskim.

Pobierzmy się

Najlepszy wiek do zawarcia małżeństwa to 18–24 lata, bo po 25. roku życia kobieca uroda więdnie i płeć piękna traci na wartości – uważa Roza Siabitowa, znana swatka i współprowadząca popularny program telewizyjny „Pobierzmy się”. Według tej teorii Rosjanki nie czekają na osiągnięcie stabilności finansowej w obawie, że z wiekiem ich atrakcyjność maleje. Te strachy potwierdza w telewizji Siabitowa: „Trzeba pamiętać, że dla mężczyzn liczą się nie cechy charakteru, ale to, czy kobiece wypukłości i wklęśnięcia znajdują się w odpowiednich miejscach i czy są one wystarczająco jędrne”.

Te teorie swatka stosuje w swoim programie łączącym pary. Jest emitowany cztery razy w tygodniu i należy do pięciu najpopularniejszych audycji I Programu Telewizji Rosyjskiej. Prowadzące, m.in. aktorka Larysa Guziejewa (znana z filmu Nikity Michałkowa „Gorzki romans”) i wspomniana już Siabitowa, to ulubienice widzów i prawdziwe wyrocznie w sprawach damsko-męskich.

Wydarzenia w studiu przypominają oględziny, jakie w XVI i XVII w. carowie urządzali swoim potencjalnym narzeczonym. Wówczas do Moskwy zjeżdżały setki szlachcianek, największych piękności każdego regionu. W stolicy panny oglądali dworzanie; aby ocenić płodność i fizyczne walory kandydatek, kobiety z carskiego otoczenia kazały dziewczynom rozbierać się do naga. Szlachcianki nienadające się do roli carskiej żony odsyłano do domu, a na osłodę wręczano im szczodre prezenty. Następnie z wybranymi kandydatkami spotykał się monarcha i wskazywał tę jedną.

Wzorem więc monarszych dworek Guziejewa i Siabitowa poddają bezlitosnej ocenie kobiety w studiu. Uczestniczki po czterdziestce i pięćdziesiątce dowiadują się, że powinny bawić wnuki, a nie marzyć o nowej miłości. Prowadzące wątpią w atrakcyjność kandydatek nieposiadających mieszkania lub zarabiających poniżej średniej krajowej.

Młode dziewczyny są egzaminowane ze znajomości sztuki kucharskiej. Jeśli kandydatka nie ma dzieci, a potencjalny wybranek marzy o potomku, prowadzące bez zahamowań dyskutują o jej możliwościach prokreacyjnych. Pewna 32-latka usłyszała od swatki: „Skoro w tym wieku nie ma pani dzieci i nigdy nie była mężatką, wątpię w pani zdrowie psychiczne i fizyczne. Należałoby przynieść zaświadczenie z przychodni, czy nie ma tu jakiegoś feleru. Można też przeprowadzić wywiad środowiskowy”.

Poszukującym męża uczestniczkom nie przeszkadza sposób, w jaki są traktowane. Co więcej, większość kobiet usiłuje zaprezentować się jako atrakcyjny towar na tej matrymonialnej giełdzie, zakładając suknie z głębokim dekoltem albo wykonując tańce erotyczne.

Za mężem

Po ślubie Rosjanki zawierzają swój los mężowi. Zgodnie z popularną koncepcją mężczyzny opoki – kamiennoj stieny (ściany z kamienia) – facet ma przejąć odpowiedzialność za życie i byt kobiet. Zwolennicy tej teorii twierdzą, że zwrot byt zamużem (być mężatką) oznacza kobietę, która schroniła się za mużem (za mężem), czyli za silnymi plecami małżonka.

Rosjanie jednak słabo radzą sobie z wyzwaniami współczesności. „Gdy po upadku ZSRR w kraju wybuchł potężny kryzys gospodarczy, to kobiety wzięły na siebie odpowiedzialność za rodzinę – pisze Natalia Radułowa. – Ich załamani partnerzy założyli spodnie dresowe, wzięli butelkę piwa i pilota do telewizora, a potem na długie lata zalegli na kanapie”. Zmiany wywołały tak duży szok, że w Rosji postsowieckiej gwałtownie wzrosła liczba samobójstw. Od 1992 r. aż milion osób samo pożegnało się z życiem, przy czym mężczyźni robili to sześć razy częściej. Silna płeć nie radzi sobie też z rolą męża i ojca: w co czwartej rodzinie dzieci wychowują samotne matki, prawie 70 proc. mężczyzn nie wywiązuje się z obowiązków alimentacyjnych.

Mimo to psycholog Władimir Drużynin przekonuje: „Za normalną uznajemy tylko taką rodzinę, za którą odpowiedzialność ponosi mężczyzna. Inne typy rodzin są anomalią”. Ten model życia popiera też rosyjska Cerkiew. W ostatni Dzień Kobiet w Petersburgu przedstawiciele prawosławnego związku kozaków wręczali kobietom mimozy oraz kopie „Domostroju”. Popularny duchowny Andriej Tkaczew (jego stronę na V Kontakte, rosyjskim odpowiedniku Facebooka, śledzi prawie 90 tys. osób; ksiądz prowadzi też programy radiowe i telewizyjne) w swoich kazaniach głosi: „Mężczyzna nie ma prawa być pantoflarzem. Nawet jeśli on jeździ taksówką, a ona kieruje firmą, to facet jest głową rodziny (…). Jak nie możesz okiełznać baby, to zostań mnichem i idź do klasztoru”.

Według Cerkwi partnerstwo w związku jest „wymysłem zachodniej cywilizacji” i „drogą ku zagładzie tradycyjnej rodziny”. Z hierarchami Kościoła prawosławnego zgadzają się rosyjscy mężczyźni, przy czym zwolennikami patriarchatu są panowie we wszystkich przedziałach wiekowych. W Rosji mężczyzna traktujący swoją żonę jako równorzędnego partnera jest zwykle uważany za słabeusza, a kobieta – za wredną babę, która omotała małżonka.

Tutaj przytacza się przykład nieżyjącej Raisy Gorbaczow, która dokonała rewolucji w sposobie pełnienia roli pierwszej damy: towarzyszyła mężowi w podróżach, zabierała głos podczas dyskusji i spotkań z obywatelami, a Michaił przyznawał, że omawia z nią sprawy państwowe. Po upadku Związku Radzieckiego na Gorbaczowa posypały się gromy, że pozwolił na „babskie rządy”, które doprowadziły do dezintegracji państwa.

Żelazko i grządki

Miejsce Rosjanki jest w domu – twierdzą zwolennicy „Domostroju”, wśród których nie brakuje kobiet. Przekonują one swoje rodaczki, że wbrew głoszonym przez feministki opiniom panie domu posiadają władzę, bo „są paniami wszystkiego, co jest związane ze sprawami domowymi – wychowanie dzieci, spiżarnia, działka warzywna, kuchnia to ich domena i mąż rzadko ingeruje w te sprawy”.

Do rezygnacji z pracy Rosjanki mają przekonać przykłady znanych ludzi, m.in. Tatiany Michałkow, małżonki znanego reżysera Nikity. Artysta wymógł na żonie pozostanie w domu, grożąc, że w przeciwnym razie spakuje walizki i się wyprowadzi. Tatiana była wówczas jedną z najpopularniejszych radzieckich modelek, ale zrobiła to, czego oczekuje się od jej rodaczek – „bez reszty poświęciła się mężowi i dzieciom”.

Dla Rosjanek praca może być tylko dodatkiem do życia rodzinnego lub złem koniecznym w tych przypadkach, gdy pensja męża jest za niska. Mało komu przyjdzie do głowy, że panie mogą na poważnie planować swoją karierę, bo ich zadaniem jest – według Rozy Siabitowej – „zabezpieczanie tyłów swoim odnoszącym sukcesy mężom, by ci po powrocie do domu zjedli dobry obiad, mieli wyprasowane koszule i święty spokój”.

Gdyby nawet Rosjanka uparła się, że chce wrócić do pracy po urodzeniu dziecka, czekałby ją nie lada problem. Po pierwsze, pracodawcy wolą zatrudniać młodziutkie ślicznotki (oto wypowiedzi anonimowych pracodawców: „mężczyzn cenię za doświadczenie, a panie za młodość” lub „kobiety to kwiaty, a ja wolę płacić pensję najpiękniejszym kwiatom na klombie”). Po drugie, szefowie nie ukrywają, że preferują pracowników płci męskiej i to im ułatwiają karierę. Po trzecie, powrót do pracy, gdy dziecko ma poniżej 3 lub nawet 7 lat, czyni z kobiety wyrodną matkę. W końcu po czwarte, panie nie mogą liczyć na pomoc mężów, bo opieka nad maluchami i prace domowe są uważane za niemęskie.

Kobieta robiąca karierę, ale nieposiadająca rodziny, jest uważana za nieudacznicę. – Mam 40 lat, nigdy nie byłam mężatką i nie mam dzieci – mówi Ludmiła, pracownik naukowy. – Współczują mi moje zamężne koleżanki, choć ja spędzam urlop w Dolomitach, a one w tym czasie pielą grządki na swych podmiejskich daczach. Kobiety naukowcy są szczególnie niemile widziane na rynku matrymonialnym. Gdy uczestniczka programu „Pobierzmy się” z tytułem doktora napomknęła o zamiarze napisania habilitacji, prowadzące próbowały wybić jej ten pomysł z głowy, bo – ich zdaniem – świadczy on o niepoważnym podejściu do życia rodzinnego.

O tym, że kobiety sukcesu są w Rosji pewnym kuriozum, przekonała się włoska astronautka Samantha Christoforetti, która spędziła pół roku na międzynarodowej stacji kosmicznej. Jest ona doświadczonym pilotem w stopniu kapitana i kawalerem Orderu Zasługi Republiki Włoskiej, włada pięcioma językami. Aby polecieć w kosmos, wygrała wieloetapowe eliminacje. Na statku „Sojuz” pełniła funkcję mechanika pokładowego.

Na konferencji prasowej w przededniu startu rakiety dowódca załogi Anton Szkaplerow powiedział, że „dzięki świetnemu przygotowaniu Samanthy nie ma żadnych wątpliwości, że nasz lot pójdzie gładko”. Sama Christoforetti opowiadała o planowanych badaniach w stanie nieważkości nad snem i przysadką mózgową. Ale rosyjskich dziennikarzy interesowały nie naukowe wywody Włoszki, lecz to, jak Samantha i jej rosyjska koleżanka Jelena Sierowa… będą użytkować wspólną kuchnię na stacji kosmicznej.

„Jak ma odpowiedzieć na tak idiotyczne pytanie pilot wojskowy? Że wraz z Jeleną leci w kosmos, by serwować mężczyznom pizzę i barszcz? – ironizowała Natalia Radułowa. – Dlaczego jakiś przygłup, który potrafi pilotować jedynie swój dyktafon, ma prawo tak pobłażliwie rozmawiać z mechanikiem pokładowym statku kosmicznego »Sojuz TMA-15«?”.

Jak bije, to kocha

Żarty się jednak kończą, gdy spojrzeć na statystyki zabójstw w Rosji. Przeciętna Rosjanka jest pięciokrotnie bardziej narażona na śmierć z rąk partnera niż inne Europejki. Według raportu Krajowego Centrum Zapobiegania Przemocy „Anna” co roku z rąk partnerów ginie 12–14 tys. kobiet. Do znęcania się fizycznego lub psychicznego dochodzi w co czwartej rosyjskiej rodzinie. Adwokat Swietłana Ajwazowa, specjalizująca się w sprawach kobiet, utrzymuje, że aż połowa jej rodaczek to ofiary rodzinnej przemocy.

W Rosji taka przemoc jest normą potwierdzoną w wielu popularnych powiedzeniach: „Jak bije, to znaczy, że kocha” lub „Jak bije, to jest za co”. To ofiary obarcza się winą za wybuchy wściekłości ich partnerów, bo nie są one dobrymi żonami lub zaniedbują dom. Swatka Siabitowa nie osądza damskich bokserów, gdyż „kobiety potrafią doprowadzić mężczyznę do szału”. Przemoc jest traktowana jako prywatna sprawa danej rodziny i wezwani przez kobietę policjanci mówią najczęściej małżonkom: „Dogadujcie się sami!”.

Według Swietłany Ajwazowej dochodzenie wszczyna się wtedy, gdy zdarzy się zabójstwo: albo mąż morduje żonę, albo maltretowana kobieta w końcu zabija swojego oprawcę. W rosyjskim kodeksie karnym nie istnieje pojęcie przemocy i mężczyzna jest sądzony za spowodowanie „obrażeń cielesnych” czy „lekkiego uszczerbku na zdrowiu”, co skutkuje co najwyżej grzywną w wysokości 40 tys. rubli (ok. 2200 zł).

Ostatecznie nie została też przyjęta ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, bo wielu deputowanych Dumy twierdzi, że kobiety nadużywałyby prawa, by mścić się na swoich mężach. Ustawy nie popiera rosyjska Cerkiew prawosławna, według której lekarstwem na wszelakie problemy rodzinne jest „duchowe i moralne wychowanie dzieci”.

Wspomniany duchowny celebryta Andriej Tkaczew nie widzi niczego złego w przemocy, jeśli w grę wchodzi rodzinna idylla według „Domostroju”. Dowiódł tego w swym skierowanym do mężczyzn kazaniu: „Nowo poznana kobieta jest milutka i chce ci się przypodobać. A potem rosną jej rogi i twoim obowiązkiem jako faceta jest jej te rogi roztrzaskać o swoje kolano. Łam je tak długo, aż ona stanie się posłuszna. Możesz ją nawet wsadzić do pralki, by z niej zszedł ten zachodni nalot”.

I wielu Rosjan uważa, że wielebny Tkaczew – tak jak prezydent Putin – dobrze wskazuje Rosjankom, gdzie jest ich miejsce.

***

Violetta Wiernicka z Petersburga

Polityka 15.2016 (3054) z dnia 05.04.2016; Świat; s. 57
Oryginalny tytuł tekstu: "Pranie Rosjanek"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną