Klasyki Polityki

Ruchomy cel

Jak w Warszawie ustanawiano seksualny rekord Polski

Seksualny rekord Polski, Europy, a może nawet świata, padł w Warszawie (167 kontaktów w cztery godziny) w 2001 r. Seksualny rekord Polski, Europy, a może nawet świata, padł w Warszawie (167 kontaktów w cztery godziny) w 2001 r. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Pierwszy seksualny rekord świata został ustanowiony w Stanach Zjednoczonych. Inny padł nad Wisłą.

Jedna niedziela – 11 lutego – i oto mamy dwa światowej rangi rekordy. Pierwszy, Guinnessa, w ilości zupy pomidorowej ugotowanej na wolnym powietrzu (3500 litrów) ustanowiono w Wiśle. Drugi, seksualny rekord Polski, Europy, a może nawet świata, padł w Warszawie (167 kontaktów w cztery godziny).

Kolebką sportowego seksu są pruderyjne, acz wolne i demokratyczne Stany Zjednoczone. Tam w 1995 r. ustanowiony został pierwszy seksualny rekord świata. Annabel Chong, gwiazda porno, przyjęła podczas jednej sesji 251 mężczyzn. Trzy lata później rekord ten pobiła Jasmin St. Claire (300 partnerów). W czerwcu 1999 r. nową mistrzynią świata została Houston, przyjmując 620 panów w ciągu 24 godzin.

Pani Houston miała być gwiazdą II Międzynarodowego Festiwalu i Targów Tylko Dla Dorosłych Eroticon 2001 w Warszawie. Oprócz występów miała trenować, a następnie koronować mistrzynię Polski. Nie przyjechała jednak, bo – jak twierdzą organizatorzy – w ostatniej chwili się rozchorowała.

Korzystając z okazji na światowe listy zapragnęła wejść Katarzyna Laska, polska gwiazda – jak ją przedstawiano – „kina oralnego niepokoju”, bohaterka takich filmów jak „Spermopolscy”, „Zmiana warty” czy „Kiedy dziewczyny zostają same w domu”. Pytana o to, kto namówił ją do ustanowienia rekordu, odpowiedziała: – Właściwie to trudno powiedzieć.

Casting z podnietkami

Po ukazaniu się w prasie specjalistycznej ogłoszeń o naborze mężczyzn zgłosiło się ponad 500 chętnych. Wszystkich, którzy zjawili się w Centrum Targowym Mokotów przy ul. Bokserskiej, czekały eliminacje, nazwane przez organizatorów „castingiem mężczyzn”. Do boksu 15 na 20 metrów, gdzie od otwarcia do zamknięcia festiwalu odbywały się pokazy seksu na żywo (wszystkie bilety, po 30 zł sztuka, na wszystkie pokazy zostały sprzedane), kandydaci do ustanowienia rekordu wchodzili dwójkami. Na scenie na materacu leżała Kasia Laska. W ubraniu. Przed scenką na krzesłach siedziały dwie flufferki, którą to nazwę przetłumaczono na swojsko brzmiące podnietki. – Ich zadaniem jest – objaśniał Kuba Bellok z wydawnictwa Pink Press, redaktor, kierownik ds. sesji foto, odpowiedzialny za organizację ustanowienia rekordu – doprowadzić modeli do stanu podniecenia. – Aby przekonać się, czy będą panowie mogli wystąpić – informował każdą kolejną dwójkę wystraszonych kandydatów Szymon Niemiec, prowadzący nabór – poddamy was próbie. Uczynią to te dwie piękne dziewczęta (tu Niemiec mijał się z prawdą – przyp. WM), które w ciągu jednej minuty spróbują panów doprowadzić do stanu podniecenia. Jeśli to się uda – zapraszamy w niedzielę. Jeśli nie – zapraszamy w przyszłym roku. Werdykt wydaję ja. Czas, start.

Szymon Niemiec uruchamiał stoper, a podnietki brały się do szybkiej pracy. W jednym na trzy przypadki starania uwieńczone były sukcesem. Po 60 sekundach prowadzący mówił: – Stop! Pan tak, ale panu dziękujemy. Prowadzącemu czasem podpowiadały podnietki. – Kilku kandydatów poważnie się przetrenowało – powiada Kuba Bellok.

Seks na pierwszym miejscu

Wziąłem w tym udział z ciekawości – mówił po nieudanej próbie 30-letni żołnierz zawodowy. – To było moje pierwsze, publiczne obnażenie się. Paru sekund mi zabrakło, bo po pół minucie już nie krępowała mnie obecność ochroniarzy i innych ludzi. – Ja nie miałem z tym kłopotu – twierdził 26-letni informatyk, bez pracy. – Na różnych imprezach jest podobnie, więc nie obawiałem się. – To jest coś nowego, atrakcyjnego – uzasadniał swoją decyzję wzięcia udziału w ustanowieniu rekordu 50-letni ekonomista z Warszawy. – Ten rekord powinien należeć do Polski. Żebyśmy chociaż w tym zaistnieli. Co na to żona? Nic nie mówi. Po nieudanej próbie, kierując się szybko w stronę wyjścia rzucił: – Bez komentarzy.

Niepocieszeni byli dwaj żołnierze służby zasadniczej na przepustce: – Eliminacje zaliczyliśmy, ale w niedzielę nie możemy przyjść, bo mamy wartę. Codziennie przychodził na targi 60-letni, jak się przedstawił, magister fizyki, korepetytor. Codziennie wykupywał bilety na wszystkie live shows, przynosił kwiaty i rozdawał je paniom. Codziennie wydawał ponad 200 zł na występy plus na tulipany i goździki. Gdy podczas jednego z występów wdrapał się na główną scenę i znieśli go z niej ochroniarze – zemdlał. – Eliminacje – mówił – zaliczyłem pierwszego dnia. – On kłamie – nerwowo nacierał jeden z wystawców stoiska „Filmy, pisma, akcesoria” – nie zakwalifikował się. To erotoman. Ten pan mnie oczernia – odparował korepetytor. – Przeszedłem bez problemu. To on jest erotomanem, ja po prostu kocham kobiety.

55-letni bosman z Gdyni: – Przyjechałem tu, bo seks jest u mnie na pierwszym miejscu. Nie przepuściłbym takiej okazji. Zakwalifikował się, ale nie wziął udziału w zawodach. Noc spędził w samochodzie na parkingu. Darek, l. 24, z Wołomina: – Niech kumple wiedzą, że tu byłem.

Ten, kto pomyślnie zaliczył eliminacje, dostawał ankietę do wypełnienia, która była zarazem biletem wstępu (32 zł – 30 zł wstęp plus 2 zł za szatnię) na niedzielne zmagania. W sumie w ciągu czterech dni do eliminacji przystąpiło ok. 170 amatorów. Siedemdziesięciu pomyślnie zaliczyło test. – To całkiem niezły wynik. Bo przy castingu do filmów – twierdzi Szymon Niemiec – na 50 kandydatów ledwie 5–6 się nadaje. Jednak w zawodach wzięło udział nie więcej niż pięćdziesięciu. W ankiecie mogli bowiem wyczytać, że będąc „w pełni władz umysłowych” zgadzają się na filmowanie i fotografowanie sesji z ich udziałem, a później na „rozpowszechnianie tych materiałów bez ograniczeń”. Pytano ich też, czy chcą mieć zakrytą twarz. Ośmiu na dziesięciu chciało i oni wystąpili w maskach Zorro.

Tajemnice liczenia

W niedzielę przed wejściem do hali Centrum Targowego Mokotów od rana kłębił się tłum (targi odwiedziło w sumie ponad 10 tys. osób). Ustanowienie rekordu opóźniło się o ponad dwie godziny. W tym czasie w licznych stoiskach i kinie festiwalowym można było oglądać filmy. Można też było obejrzeć, jak mistrz cukiernik obkłada nagą panienkę leżącą na stole owocami i pokrywa ją bitą śmietaną. Po wykonaniu dzieła chętni mogli kosztować tego deseru. W stoisku Pink Shop reklamowano „Nowe zabawki na nowe Millenium”, na co oferowano 25-proc. rabat. Na targach można było kupić urządzenie do hydromasażu, fotel drgająco-masujący, odzież erotyczną, akcesoria sado-maso, solaria, biżuterię, buty Edyty Baum („szpilka 12 cm”) ze skóry, lateksu itd., itp. W kąciku internauty Polskiego Portalu Erotycznego wszystkie miejsca przy komputerach cały czas były zajęte. Obok głównej sceny można było też zobaczyć „Bal w makaronie” oraz zapasy nagich pań w tymże. Ogłoszono też, komu poprzedniej nocy przyznano erotyczne oskary. Były nagrody za najlepszy film na świecie, najlepszy film polski, najlepszy fetyszowy, za reżyserię, dla najlepszej aktorki, za najlepszą rolę drugoplanową, program telewizyjny i za całokształt pracy artystycznej.

Zawodnicy zaś otrzymali „Aneks do oświadczenia uczestnika sesji filmowej »Seksualny rekord Polski«. Uwagi organizacyjne”. Informowano ich tam, że do Klubu Hardcore będą wchodzić w pięcioosobowych grupach. W trakcie, gdy jedna piątka bezpośrednio uczestniczy w biciu rekordu, następna przygotowuje się do udziału w sesji. Zawodnik po wejściu do Klubu rozbiera się do naga i zakłada firmową koszulkę zawodnika. Czarne koszulki z napisem „Eroticon 2001. Seksualny Rekord Polski. Zawodnik” każdy mógł kupić w sklepie Pink Press za 25 zł (z rabatem). Szły jak woda. „Ubrania zawodników – informowano w „Aneksie” – przechowywane będą w zamkniętych workach foliowych opatrzonych nalepką z imieniem i nazwiskiem zawodnika. (...)”

O godz. 14.15, gdy w Wiśle gotowe już było 3,5 tys. litrów zupy pomidorowej i wiadomo było, że został pobity rekord amerykański (1119 l), Kasia Laska usadowiła się na czymś, co było skrzyżowaniem fotela ginekologicznego z kozetką, obitym buraczkowym welurem. Ruszył zegar i kamera transmitująca wydarzenie na telebim umieszczony na głównej scenie. Pierwszemu zawodnikowi odśpiewano „Sto lat”. Przy trzecim tłumnie zgromadzona publiczność dostrzegła, że właściwie nic ciekawego się nie dzieje, gdyż u węzgłowia kozetki stał potężny ochroniarz pilnujący, aby nikomu nie przyszedł do głowy jakiś głupi pomysł. Nad brzuchem Kasi żującej gumę pochylały się kamery, a jej asystentka po każdym zawodniku obnosiła, jak na walkach boksu zawodowego, tablicę z kolejnym numerem.

Pod koniec pierwszej pięćdziesiątki spiker zachęcał: – Panowie! Zostawcie żony, dziewczyny. Pokażcie, że Polaków też na coś stać. Wystarczy wypełnić ankietę w recepcji.

Ogromne brawa dostał mgr fizyki, korepetytor, który wystąpił po raz trzeci. Po kilka razy występowali aktorzy wunderteamu Pink Press, na co dzień biorący udział w kręceniu filmów porno. Ostatnie podejścia trwały już po kilkanaście sekund, organizatorzy bezpardonowo przerywali zawodnikom, chodziło wszak o nabijanie licznika. Przy numerze 167 o godz. 18.15 – Kasia spasowała. Próba trwała więc cztery godziny, z trzema kilkunastominutowymi przerwami. – Jeśli zważyć, że Houston biła rekord 24 godziny – spekulowali organizatorzy – a Kasia w ciągu czterech godzin przyjęła 167 facetów, wychodzi, że gdyby zawody trwały właśnie 24 godziny, byłoby ich ponad tysiąc. Houston wyszło 2 min 20 s na jednego, Kasi – niespełna 1,5 min. Dodatkowo – biorąc pod uwagę różnicę wielkości Polski i Stanów Zjednoczonych, tam 240 mln mieszkańców, u nas 38 mln – nasz rekord, arytmetycznie skromniejszy, jest w sumie lepszy.

Tak więc Kasia została nie tylko mistrzynią Polski, ale i Europy. Bo nigdzie w Europie nikt jak dotąd nie próbował ustanowić takiego rekordu. Została też – co można śmiało powiedzieć – mistrzynią globu, jeśli chodzi o średni czas kontaktu z jednym zawodnikiem. Jak mówił jeden z organizatorów: mamy co pokazać światu.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama