Klasyki Polityki

Zabawka życie

Dzieci zabiły dziecko. Jak to się stało

Obaj dziesięciolatkowie próbowali początkowo skonstruować sobie alibi, uwalniające ich od winy za śmierć Jamesa, którego porwali z supermarketu i zabili w okolicach stacji kolejowej. Obaj dziesięciolatkowie próbowali początkowo skonstruować sobie alibi, uwalniające ich od winy za śmierć Jamesa, którego porwali z supermarketu i zabili w okolicach stacji kolejowej. AFP
W śledztwie trzymali w swych pokojach zabawki. Jonathan – misie, Robert – kolekcję troli. Jonowi śniło się, że uda się uratować Jamesa, a świat będzie wielką fabryką czekolady. Dwuletni James Bulger, którego zamordowali przed sześciu laty w sąsiedztwie stacji kolejowej Walton w Liverpoolu, przychodził też w snach do Roberta.

W zeszłym tygodniu szef brytyjskiego więziennictwa zaproponował, by zabójców dziecka zwolnić, gdy osiągną pełnoletność – za kilka miesięcy. Ich sprawa wstrząsnęła i podzieliła mieszkańców Zjednoczonego Królestwa.

Wszyscy piją

W poszukiwaniu motywów zbrodni policja, pracownicy socjalni, psychologowie i psychiatrzy zbadali środowisko rodzinne młodocianych zabójców. Matka Roberta, Ann Thompson, miała w momencie tragedii niecałą czterdziestkę, jej ojciec był kierowcą ciężarówki, bił córkę od wczesnego dzieciństwa, najczęściej po pijanemu. W święta Bożego Narodzenia w domu ustawiano choinkę, jedzono indyka; co niedzielę w odświętnych ubraniach rodzina chodziła do kościoła. Ann wyszła za mąż za równolatka, elektryka, w swoje osiemnaste urodziny. Małżeństwo trwało siedemnaście lat; mąż odszedł zostawiając ją z szóstką synów dla starszej od siebie o 18 lat kobiety, ale Ann, jak twierdziła, kochała go mimo wszystko – pracował, zarabiał, dzieci radziły sobie w szkole. Owszem, pił, ale w Liverpoolu piją wszyscy. Kobiety też. Pijackie sceny są więc stałym elementem wychowania dzieci w środowiskach takich jak dom Thompsonów.

Drugim leitmotivem okazało się znęcanie chłopców między sobą, starszych nad młodszymi. Roberta dręczyła para Malcolm i Brian; gdy urósł na tyle, by móc odreagować swoje udręki, zaczął znęcać się nad najmłodszym bratem Michaelem. Czy matka i inni członkowie rodziny tego nie widzieli? Oczywiście, że widzieli. Ale Ann uważała, że robiła dla synów, ile mogła. Dziadkowie dawali do zrozumienia, że Ann nie życzyła sobie ich pomocy wychowawczej.

Polityka 46.1999 (2219) z dnia 13.11.1999; Świat; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Zabawka życie"
Reklama