Klasyki Polityki

Jarosław Wielki

Kaczyński już kilka lat temu osiągnął wewnątrz swojego obozu politycznego pozycję tak silną i niekwestionowaną, jak żaden inny lider jakiegokolwiek innego obozu. Kaczyński już kilka lat temu osiągnął wewnątrz swojego obozu politycznego pozycję tak silną i niekwestionowaną, jak żaden inny lider jakiegokolwiek innego obozu. Mirosław Gryń / Polityka
Czym Jarosław Kaczyński dłużej rządzi, tym jest coraz większy. Na tle otoczenia zwłaszcza, które swego prezesa wielbi bezgranicznie, i na tle opozycji, która – racjonalnie zresztą – nie może od niego oderwać oczu i myśli.

Życie publiczne bardzo się uprościło. Gdyby stosować z żelazną konsekwencją zasadę ważności polityków i spraw, to każdego tygodnia na wszystkich okładkach tygodników powinna znaleźć się fotografia Jarosława Kaczyńskiego. Na dobrą sprawę nikt inny nie jest istotny, nie warto pytać o cokolwiek innego polityka PiS, jeśli właśnie w tej chwili nie wyszedł od premiera. Ich słowa, a także oni sami, nie mają właściwie żadnego znaczenia. A kiedy mówi działacz opozycji, tym bardziej nie ma to żadnego przełożenia na rzeczywistość, ponieważ opozycja pełni w tej chwili najskromniejszą rolę od 1989 r. Debatowanie o jakichkolwiek koncepcjach, których nie widział jeszcze Jarosław Kaczyński, jest stratą czasu.

Kaczyński już kilka lat temu osiągnął wewnątrz swojego obozu politycznego pozycję tak silną i niekwestionowaną, jak żaden inny lider jakiegokolwiek innego obozu. Inaczej zresztą nie potrafił politykować i na dzielenie się nawet najmniejszym kęsem władzy i pozycji nie szedł nawet wówczas, gdy znalazł się w połowie lat 90. na marginesie wielkiej polityki i właściwie wybierał się już na emeryturę.

Politykował i marginalizował się wedle swego nadania przy pomocy i wespół z podległą drużyną najbardziej wiernych współpracowników. To jest cecha Jarosława Kaczyńskiego naturalna, niejako wrodzona, wzmacniana też w trudnej i skomplikowanej walce o władzę. Już w okresie tuż po Okrągłym Stole widać było, jak rośnie, jak przybywa mu ambicji i jak znakomicie umie poruszać się w kuluarach polityki i na dworze Lecha Wałęsy, którego wówczas popierał.

Dla wielu kolegów z Solidarności – nieporównanie bardziej zasłużonych i też zdolnych – te ujawnione aspiracje, a też nieoczekiwane talenty młodego jeszcze doktora historii, uzupełnionego bliźniakiem, były zaskoczeniem.

Polityka 28.2007 (2612) z dnia 14.07.2007; Kraj; s. 27
Reklama