Klasyki Polityki

Zanim przyłożysz...

Klaps nie boli? To mit

Pixabay
Czy jest sens zajmowania się klapsami w kraju, którym kilkaset dzieci rocznie przywozi się do szpitali, czasem w stanie nie do uratowania, poparzonych, połamanych, z krwiakami, wylewami, z pękniętym kroczem? Czy klapsy to jest w ogóle problem, gdy tysiące dzieci nie dojada?

80 proc. polskich rodziców (według CBOS) akceptuje kary cielesne, czyli tyłki swoich dzieci uznaje za teren obróbki pedagogicznej. Jej rezultaty kwituje słowami: ty matole, durniu, leniu, kretynie, idioto i tak dalej. Nikt do tej pory z tego powodu szat nie rozdzierał.

Biuro pełnomocnika rządu do równego statusu kobiet i mężczyzn przedstawiło projekt ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Zabrania się w nim osobom wykonującym władzę rodzicielską, opiekę lub pieczę nad dzieckiem – stosowania form karcenia, naruszających jego godność. Chodzi głównie o to, by naród nie wyzywał dziecka słowami jak wyżej, za które dorosły dałby w pysk albo podał do sądu. I odstąpił od lania tyłków.

Dla dobra

Anglia, Chorwacja, Cypr, Dania, Finlandia, Łotwa, Niemcy, Norwegia, Szwecja i Włochy wprowadziły prawny zakaz stosowania kar fizycznych i wszelkich form poniżania dzieci, w tym także wyzwisk, lżenia i bicia czymkolwiek w jakąkolwiek część ciała, zanim jeszcze Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy przyjęło w 2004 r. rekomendację, która zaleca wydawanie takich zakazów.

Oenzetowska Konwencja o Prawach Dziecka z 1989 r. nakłada na ratyfikujące ją państwa obowiązek pomocy i ochrony dziecka przed wszelkimi formami krzywdy, zaniedbania, złego traktowania i wyzysku, ale expressis verbis kar fizycznych nie zabrania.

W polskim prawie rodzinnym ani także w konstytucji nie ma dobitnego zapisu, który zabraniałby fizycznego karcenia dzieci. Natomiast kodeks karny zawiera przepisy, które można interpretować jako zakazy przemocy. I tak

Polityka 3.2005 (2487) z dnia 22.01.2005; Raport; s. 3
Oryginalny tytuł tekstu: "Zanim przyłożysz..."
Reklama