Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Pęknięty filar dworu

Grzegorz Schetyna. Pęknięty filar dworu

Grzegorz Schetyna i minister infrastruktury Cezary Grabarczyk Grzegorz Schetyna i minister infrastruktury Cezary Grabarczyk Henryk Jackowski / BEW
Ma dopiero 47 lat i własną legendę. Krążą o nim opowieści jako o żelaznym egzekutorze, zakulisowym graczu, skutecznym organizatorze. Ale też o człowieku lojalnym i pracowitym, politycznym realiście.

[Tekst powstał w styczniu 2010 r.]

Do dowodów na niezwykłość Grzegorza Schetyny, do niedawna najbliższego człowieka Tuska, byłego szefa MSWiA, założyciela pierwszej prywatnej stacji radiowej we Wrocławiu, właściciela i autora sukcesu koszykarskiego klubu Śląsk Wrocław, współpracownicy zaliczają następujące historie.

O Grzegorzu odważnym

Jest rok 1989. Grzegorz Schetyna (dziecko nauczycieli urodzone w Opolu) kończy prawo i historię na Uniwersytecie Wrocławskim. Pochodzi z porządnej antykomunistycznej rodziny, można powiedzieć – Rodziny Radia Wolna Europa. Brat, działacz bydgoskiej Solidarności, w stanie wojennym był internowany, a potem zmuszony do emigracji.

Na studiach Grzegorz od razu angażuje się w opozycyjny ruch studencki. We wrocławskim Niezależnym Zrzeszeniu Studentów działali w latach 80. m.in. Rafał Dutkiewicz, Bogdan Zdrojewski, Jacek Protasiewicz, Adam Lipiński i Ryszard Czarnecki. Z trzema pierwszymi zwiąże się politycznie na lata, związek z Protasiewiczem przybierze charakter mocnej znajomości. Wszystkie relacje będą miały dużą dynamikę, a w imię partyjnych korzyści Schetyna będzie je wciąż wystawiał na próbę.

W połowie lat 80. Schetyna zostaje szefem wrocławskiego NZS i będzie wspominany jako zadziwiająco zapobiegliwy organizator. Gdy zrzeszenie planuje strajk okupacyjny – sprawdza wyjścia ewakuacyjne i drogi, jakimi do budynku może dostać się milicja. Dba, by wszyscy strajkujący mieli koce. Mimo wyczuwanej w powietrzu odwilży – jest nieufny: do końca utrzymuje podziemną strukturę organizacji. Współpracuje z Solidarnością Walczącą, działaczy wysyła na obozy SW, na których można dowiedzieć się, jak twardo negocjować z komunistami, jak stawiać opór. Potem jako jedyny poseł UW będzie głosować za ustawą dekomunizacyjną.

W akademiku pozna swoją przyszłą żonę – Kalinę. Do dziś pozostają nierozłączni, dwanaście lat wspólnie prowadzili interesy. Żona, mówią znajomi, jest jeszcze mniej ufna niż wicepremier.

Do historii wrocławskiego NZS przechodzi jednak wydarzenie z 1989 r., kiedy do studentów przyjeżdża Lech Wałęsa, wtedy półbóg. Schetyna prowadzi spotkanie z przewodniczącym i artykułuje publicznie pretensje, że zadbał on o legalizację Solidarności, ale zapomniał o NZS. Wałęsa mamrocze coś pod nosem, uczestnicy spotkania są wstrząśnięci bezczelnością Grzegorza. Cecha charakteru polegająca na bezpośrednim wyrażaniu swoich myśli, przy dość wysokich wymaganiach wobec ludzi, nie będzie przysparzała mu przyjaciół.

O wiernym Grzegorzu partyjnym

W 1990 r. spotyka Donalda Tuska, złote dziecko Kongresu Liberalno-Demokratycznego, kieszonkowej partii z Gdańska, która potrzebowała człowieka do zbudowania lokalnych struktur. Przegadali, legenda mówi, pięć godzin w warszawskim mieszkaniu Tuska, a przyszły wicepremier został zarażony ideą liberalizmu. Razem z kolegami z NZS zapisze się wkrótce do KLD. Na razie jednak, z rekomendacji Rafała Dutkiewicza z Komitetu Obywatelskiego Solidarności, zostaje asystentem wojewody Janisława Muszyńskiego. Jego przyjaciel z NZS Jacek Protasiewicz – rzecznikiem prasowym. Schetyna szybko awansuje na dyrektora Urzędu Wojewódzkiego, a gdy premierem zostaje Jan Krzysztof Bielecki – na wicewojewodę. Najmłodszego w Polsce.

Szef ówczesnego KLD we Wrocławiu Jan Waszkiewicz pamięta, że młodzi działacze wnieśli dużo energii. Na tyle dużo, że sam musiał się pożegnać ze stanowiskiem.

Władzę we wrocławskim KLD przejął Schetyna i został organizacyjnym zapleczem Donalda Tuska. Człowiekiem od czarnej roboty bez białych rękawiczek. Jest 1993 r. Dziennikarze „GW” pamiętają, jak piłkarz Schetyna prosi na boisku o wyrozumiałość dla szefa: Chłopaki, dajcie mu strzelić chociaż jedną bramkę.

KLD gra z dziennikarzami i przegrywa 5:0. Tusk jest napastnikiem, Grzegorz Schetyna rozgrywającym.

Gdy w 1994 r. KLD łączył się z Unią Demokratyczną – o pozycję wrocławskiego lidera Schetyna walczył z Władysławem Frasyniukiem, etosowcem, ale zwolennikiem Unii Wolności jako partii obrotowej. Schetyna mówi, że mieli odrębne wizje. Obserwatorzy przysięgają, że łączyła ich czysta nienawiść.

W 1999 r. Wrocław rozgrzała afera z tzw. pompowaniem kół przed zjazdem UW. Polegała na wzmacnianiu frakcji liberalnej za pomocą dodatkowych kół delegatów, złożonych przez ludzi zupełnie przypadkowych. O pompowanie oskarża się Schetynę. To, powie potem Frasyniuk, oddaje jego styl uprawiania polityki. W 2000 r. Tusk przegrywa jednak walkę o szefostwo w partii. Etosowcy wycinają liberałów z zarządu. Tusk wyprowadza swoich ludzi z Unii i tworzy Platformę Obywatelską, która w 2001 r. dostaje 12,7 proc. poparcia w wyborach parlamentarnych. Schetyna zostanie sekretarzem generalnym partii, a w 2006 r. szefem struktur dolnośląskich.

Już w 2005 r., gdy sondaże wskazywały na zwycięstwo Tuska, szykował się do MSWiA. To było jego marzenie. Współpracownicy opowiadają, że gdy pod koniec kampanii gazety zaczęły prześwietlać interesy Schetyny – ten obiecał szefowi, że ustąpi, gdyby jego osoba miała lidera zatopić.

O Grzegorzu przedsiębiorczym, który potrafi zrezygnować

Zanim w 1993 r. pragnący kręcić lody biznesmeni odpadną od porażonego porażką KLD, obecność premiera Bieleckiego przyciąga do partii wielu ludzi przedsiębiorczych, w tym i tych szemranego autoramentu. Te związki są wypominane do dziś przez oponentów PO. We Wrocławiu na listach wyborczych 1991 r. pojawił się Zenon Michalak, noszony na rękach właściciel biznesu komputerowego. Wkrótce z diety poselskiej przeszedł na dietę więzienną. Schetyna przejmie po nim biznesową opiekę nad sekcją koszykówki wojskowego klubu Śląsk Wrocław.

Świeżo po porażce KLD Schetyna zakłada pierwsze komercyjne Radio Eska na wzór mazowieckiego Radia Solidarność. Radio jest żywe, słucha go cały Wrocław, komentatorami politycznymi są przede wszystkim stronnicy polityczni założyciela. Pierwszym prezesem rady nadzorczej – Rafał Dutkiewicz. Rok później Eska zostaje sponsorem strategicznym wojskowego klubu sportowego, właściciela sekcji koszykówki, który jest w stanie agonalnym.

Schetyna to zapalony kibic, szybko się uczy, ale nikt nie wierzy w sukces przedsięwzięcia. Klub zaczyna jednak działać na wzór drużyn NBA, jest prowadzony żelazną ręką, sześć razy zdobywa mistrzostwo Polski i zaczyna się liczyć w Europie.

Równolegle z radiem i klubem działa silna agencja reklamowa, którą prowadzi Kalina Schetyna. Zajmuje się ściąganiem sponsorów. Śląsk jako pierwszy klub na tak olbrzymią skalę wykorzystuje narzędzia marketingowe w sporcie i staje się maszynką do robienia pieniędzy. W 2000 r. przekształca się w spółkę akcyjną, w której Schetyna ma 95 proc. udziałów. W najlepszych czasach klub wyceniany jest na 4 mln dol.

Jednak w 2000 r. zaczyna się rozstanie Schetyny z biznesem. Najpierw z Eską, którą przejęły ZPR, drugi ważny udziałowiec przedsięwzięcia. Schetynę i prezesa ZPR Zbigniewa Benbenka poróżniła wizja przyszłości radia.

Półtora roku temu sprzedał udziały w klubie. Podczas intensywnej kampanii wyborczej okazało się, że prowadzona równolegle działalność biznesowa mogła zaszkodzić partyjnej. Zdecydował wtedy, że będzie politykiem. Tłumaczy szczerze: – Kiedyś byłem politykiem i właścicielem klubu i nikomu to nie przeszkadzało. A teraz zaczęło przeszkadzać. Więc już nie mam klubu.

O Grzegorzu niezatapialnym

W 2005 r. ma wianuszek wrogów wewnętrznych i zewnętrznych. Wewnętrzni mają problem ze Schetyną ręcznie regulującym lokalne listy wyborcze. Także z jego zamordyzmem. Zewnętrznych razi jego mocna, na styku biznesu i polityki, pozycja we Wrocławiu. Zaczyna się podwójna kampania wyborcza (prezydencka i parlamentarna), więc wrogowie szukają haka. Biznesmen wyrzucony z PO opowiada gazetom, jak w zamian za wpłaty na konto koszykarskiej drużyny Śląsk Wrocław (wtedy jeszcze własność Schetyny) sekretarz ułatwiał mu działalność biznesową. „Newsweek” podchwytuje tę opowieść, co stawia Schetynę w trudnej sytuacji. Decyduje się skierować sprawę do sądu. Biznesmen odmawia złożenia zeznań obciążających sekretarza, redakcja musi przepraszać.

Gazety piszą też o asystencie Marcinie Rosole, który podczas kampanii miał dla siebie wyprowadzać pieniądze z budżetu partii. Artykuły pozostają bez partyjnych konsekwencji. Oficjalnie: z powodu braku poważnych dowodów. Według byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, PiS długo zbierał papiery na najbliższych współpracowników Tuska. Rok temu zamknięcie Schetyny czy Drzewieckiego miało być kwestią kilku tygodni.

Jeszcze w czasie ostatniej kampanii oficerowie ABW nagle zainteresowali się umową sponsorską Totalizatora z klubem Śląsk Wrocław z czasów, kiedy prezesem sekcji koszykówki tego klubu był Grzegorz Schetyna. Ale polowanie się nie udało.

O Grzegorzu realiście

Schetyna był w elitarnej grupie negocjującej koalicję PO-PiS jesienią 2005 r. Był członkiem milczącym, niemającym specjalnych złudzeń co do sensu przedsięwzięcia. Kiedy odrzucono porozumienie i kiedy obserwatorzy życia politycznego przewidywali szybki koniec Platformy, wewnątrzpartyjni oponenci postawili go na celowniku. W czerwcu 2006 r. tylko dzięki Tuskowi ponownie wybrano go na sekretarza generalnego. Dziś decyzja o niewchodzeniu w koalicję z PiS to modelowy przykład wyczucia politycznego.

W 2005 r. latem trzeba było tylko właściwie odczytać pewną odręcznie zapisaną kartkę, którą niezbyt radykalny uczestnik zamkniętego spotkania w gdańskim biurze Jacka Kurskiego przekazał na zewnątrz; na kartce zapisywano brudne chwyty, którymi PiS ma się posłużyć w walce o fotel prezydencki: podejrzeniem o współpracę dziadka Tuska z III Rzeszą, brakiem ślubu kościelnego kandydata PO czy bujnym życiem studenckim.

Poinformowany o treści kartki Lech Kaczyński oburzył się niesłychanie, ale później sztab wykorzystał brudne chwyty. Jacek Protasiewicz: – W tej sytuacji nie mogliśmy doradzać wejścia w koalicję, choć część negocjatorów z PO miała nadzieję na uczciwą grę po wyborach. Mieliśmy rację.

Grzegorz Schetyna do dziś jest zwolennikiem twardej postawy wobec PiS. Nie chciał współpracy w sejmiku wojewódzkim. Tłumaczył, że PiS nieprzegrany nie jest dobrym partnerem do jakichkolwiek negocjacji, bo nie dotrzymuje słowa.

Dziś jednak, zgodnie z aktualną linią partii, zastrzega odejście od polityki zaciśniętych zębów.

O Grzegorzu strach siejącym

Rok 1993. Schetyna jest szefem rady nadzorczej Radia Eska i jego pracownicy przekonują się pierwsi o specyficznej właściwości szefa. Gdy wchodzi do budynku – następuje mobilizacja. Ludzie uciekają z palarni i z toalet, rzucają kubki z kawą do kosza i pędzą na stanowiska pracy. Chwytają za słuchawki telefonów, by udawać chociaż, że pracują. Schetyna zarządza strachem. Krzyczy i grozi. Ci najbardziej przestraszeni nienawidzą go najbardziej. Ale ludzie po szkole w Esce to elita radiowa Wrocławia.

Gdy w 2004 r. zostaje sekretarzem generalnym PO – działacze odkryją poważną zmianę w zarządzaniu partią. Jego poprzednik Paweł Piskorski to brat-łata. Znał działaczy z imienia i nazwiska, był dowcipny i nawet gdy zwalniał, to było miło. Teraz w słuchawce słychać krótkie: No! Komunikacja między regionami jest zwięzła, efektywna i nie polega na dyskusjach.

Skarży się jeden z młodych działaczy, konsultujący z sekretarzem kształt list przedwyborczych. Ni ch... – mówi sekretarz znad listy. Działacz odpowiada, że nie może nic na liście zmienić. To wyp... – mówi sekretarz. Działacz wstaje. A ty, k... gdzie? – pyta zdziwiony sekretarz. Działacz siada, sekretarz dokonuje kosmetycznych zmian. Teraz sp...! – sekretarz żegna się z działaczem. Lista właśnie została domknięta.

Legenda o brutalnym Grzegorzu opowiadana jest chętnie, ale rozmówcy wolą zachować anonimowość. Dlatego gdy obecny szef MSWiA pyta z łagodnym uśmiechem, kto o nim tak źle mówi – raczej nie dostaje konkretnej odpowiedzi.

Anonimowo rozmówcy opowiedzą oczywiście, jak to Jan Rokita, rezygnujący z życia politycznego, skomentował sarkastycznie, iż jedynym radosnym aspektem jego decyzji jest fakt, że nie będzie musiał obcować z nowym wicepremierem.

Ale nawet Rokita, szacując szanse rządu Donalda Tuska, mówił przyjaciołom, że to właśnie Schetyna, porządkowy, trzymający w garści, był gwarantem sukcesu. Gdy były już wicepremier słyszy opinię Rokity, jest szczerze zaskoczony: – Naprawdę? Niemożliwe!

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną