Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Twierdza za szkłem

TVP: telewizja walcząca

Napis na murze Trasy Łazienkowskiej w centrum Warszawy. Zdjęcie wykonane w 2002 r. Napis na murze Trasy Łazienkowskiej w centrum Warszawy. Zdjęcie wykonane w 2002 r. Tomasz Paczos / Forum
Reporter „Wiadomości” w TVP 1 tłumaczy: – To walka o przetrwanie. Albo z Kaczyńskim wygrywamy wszystko, albo wszystko przegrywamy i nas tu nie będzie.

Jedynka została wytypowana do walki i ma walczyć. Tak redaktor J. z TVP tłumaczy ostatnie zmiany na Woronicza. Dlatego w fortecy na czas kampanii obowiązuje nowy regulamin służby. – Żadnego mazgajstwa na ekranie, żadnej galarety, żadnych wątpliwości – mówi redaktor J., który nie może ujawnić nazwiska, bo wszystkich pracowników TVP obowiązuje zakaz wypowiadania się na temat firmy. – Przekaz ma być jasny, precyzyjny i jednoznaczny. By zwyciężyć, trzeba zewrzeć szeregi, pozbyć się maruderów i symulantów. Do wyborów został miesiąc, więc nie ma już czasu na zabawy w bezstronność, apolityczność czy inne subtelności. Zwycięstwo mają zapewnić dwie budowane od miesięcy twierdze – „Wiadomości” i publicystyka.

Misjonarze do walki!

Jesienią ubiegłego roku telewizja publiczna została odbita przez koalicję SLD i PiS. Najważniejszą, najbogatszą i najchętniej oglądaną antenę w kraju, czyli Jedynkę, wziął PiS, Dwójkę SLD, a w TVP Info siły miały się równoważyć. Był jeszcze mało istotny politycznie kanał TV Polonia, który trafił w ręce rodziny Borysiuków. Tomasz Borysiuk, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z nominacji Samoobrony, był jednym z architektów porozumienia SLD i PiS. Dzięki niemu udało się wybrać nową radę nadzorczą TVP, która usunęła z fotela prezesa Piotra Farfała. Ojcem Tomasza jest natomiast Bolesław Borysiuk, działacz SLD, Samoobrony, a potem Libertasu. Zatrudniony jest w biurze zarządu TVP jako gwarant medialnej koalicji zawartej przez syna. Bez wsparcia Borysiuków powrót PiS do telewizji nie byłby możliwy.

Z kalkulacji lewicy wynikało, że na medialnym sojuszu z PiS może tylko zyskać. – Bo żarliwi pisowscy misjonarze, gdy dostaną Jedynkę, będą zwalczać przede wszystkim Platformę, ich śmiertelnego wroga – tłumaczy Piotr Gadzinowski, jedyny przedstawiciel SLD w Radzie Programowej TVP. – Lewica nie jest dla elektoratu PiS alternatywą.

Szefem Dwójki został, związany kiedyś z eseldowską „Trybuną”, Rafał Rastawicki, którego szczyt kariery przypadł na lata prezesury Roberta Kwiatkowskiego. Szefem TVP Info mianowano zawodowego dziennikarza Jacka Snopkiewicza, pierwszego redaktora naczelnego „Wiadomości” z 1989 r. Żaden z nich nie rozpoczął urzędowania od czystek.

Do Grzegorza Napieralskiego zaczęły napływać więc skargi od rozczarowanych działaczy, którzy pytali, co to za medialna koalicja, skoro ich w telewizji nie widać, a na dodatek muszą oglądać film deprecjonujący gen. Jaruzelskiego. – Nie rozumieli, że gdyby prezesem był nadal Farfał, to lewicy by w ogóle w telewizji nie było – tłumaczy Gadzinowski.

Wielka migracja

Jedynka stała się programem walczącym w październiku ub.r., gdy szefem anteny został Wojciech Hoflik. Dlaczego Hoflik, a nie Dorota Macieja czy Anita Gargas? Hoflik był lepiej notowany w Pałacu Prezydenckim. Chodziło też o osoby mniej jednoznacznie kojarzone z PiS, a Macieja była już dyrektorem Jedynki w czasie prezesury Andrzeja Urbańskiego i w odczuciu kręgów PiS nie udźwignęła ciężaru, który partia na nią nałożyła. Cała trójka straciła pracę podczas rewolucji, której na początku 2009 r. dokonał nowy prezes Piotr Farfał.

Gdy wrócili do Jedynki, po kilku miesiącach Dorota Macieja, która została wiceszefową Jedynki, zaprosiła na zebranie cały zespół. – Spojrzała zimnym wzrokiem po ludziach i powiedziała: moim wrogom chciałam ogłosić, że właśnie wróciłam – opowiada redaktor K. Na liście do zwolnień pojawiła się większość tych, którzy znaleźli pracę w Jedynce po odejściu poprzedniej ekipy. – Błędnie interpretowano to jako polityczną czystkę – mówi redaktor K. i dodaje: – Wtedy bardziej chodziło o urażoną ambicję i osobistą zemstę niż o czystą politykę.

– Ze mną był inny problem – mówi dziennikarz Jedynki. – Jestem niczyj. Nikt się do mnie politycznie nie przyznaje, więc moja kariera nie może się rozwijać.

Rozpoczęła się wielka migracja. Z jednej strony odchodzili ci, którzy szukając ratunku przed zwolnieniami znaleźli pracę w innej antenie (TVP Info lub TVP2). Z drugiej strony następował w Jedynce proces koncentracji ideologicznej. Autorów i programów bliskich PiS, które do tej pory rozrzucone były po różnych antenach, Jedynka zasysała do siebie. Tak przeszedł do Jedynki program Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać” i reporterzy „Panoramy”, podążający za Jackiem Karnowskim, który został szefem „Wiadomości”.

Jedynka miała stać się ideologiczną twierdzą. O tym, co Polacy w niej zobaczą, decyduje kilka dokładnie wyselekcjonowanych osób. Takich jak np. Jan Maria Tomaszewski, cioteczny brat Jarosława Kaczyńskiego, o którym „Dziennik Gazeta Prawna” napisał, że pracuje w sekretariacie Jedynki, gdzie kolaudowane są wszystkie programy idące na antenę. – Żeby przetrwać, trzeba się do nich dostosować – mówi reporter pracujący w „Wiadomościach”, przypominając, że właśnie ogłoszono kolejną falę masowych zwolnień. – Będzie jeszcze gorzej, bo pieniądze się wciąż kurczą, a pracy poza TVP nie ma.

O lepszą Polskę

Najważniejszym programem informacyjnym PiS są od wielu miesięcy „Wiadomości”, którymi kieruje Jacek Karnowski. Karnowski był reporterem „Wiadomości”, po odwołaniu Bronisława Wildsteina na znak protestu odszedł z telewizji. Wrócił jesienią ub.r. Miał zostać szefem telewizji, ale przegrał rywalizację. Minimalnie też przegrał szansę na kierowanie Jedynką. W końcu został szefem najważniejszego programu informacyjnego w Polsce – „Wiadomości”, które o 19.30 od lat przyciągają najwięcej widzów. Reporter „Wiadomości” mówi, że od czasu jego przyjścia wyczyszczono ok. 70 proc. składu redakcji.

– Jacek był bardzo dobrym dziennikarzem, kumplem i erudytą – wspomina reporter „Wiadomości”. – Teraz robi partyjny program, bo święcie w to wierzy.

Redaktor „Panoramy” mówi, że gdy spotykają się na wspólnych kolegiach z kierownictwem „Wiadomości”, zawsze na koniec pada żartobliwe pytanie: „ Co tam dziś macie na Tuska?”. – Oni są przekonani, że swoim programem walczą o lepszą Polskę – mówi redaktor „Panoramy”.

Gdy prezydencki samolot rozbił się pod Smoleńskiem, Jacek Karnowski powiedział z przejęciem dziennikarzom, że nie wierzy w przypadek. – To było szczere wyznanie, którego echo można było potem znaleźć w wielu wydaniach „Wiadomości” – mówi pracownik „Panoramy”.

R., który w „Wiadomościach pracuje od końca lat 90., tłumaczy, że uwikłanie polityczne najważniejszego programu informacyjnego polega na doborze tematów i osób, które ten temat realizują. O tym, co się ukaże w wieczornym programie, decyduje kolegium, na którym wydawca programu spotyka się z kierownictwem „Wiadomości”. – Wszystko odbywa się bez dyskusji i tarć, bo wydawcy, którzy mogliby się kłócić o jakieś kontrowersyjne tematy, zostali już dawno wycięci – mówi R. i dodaje, że realizacja tematu polega na subtelnościach, pokazywaniu emocji, zaangażowaniu reportera i doborze ekspertów. W ostatnią sobotę na przykład główną informacją serwisu był powrót na scenę polityczną posła Janusza Palikota, który będzie wspierał Bronisława Komorowskiego. Palikotowi wypomniano, że był agresywny i zapewne do dziś się nie zmienił.

W tych samych „Wiadomościach” wieczornych był news o drugim z kandydatów – Jarosławie Kaczyńskim, o którym widzowie dowiedzieli się, że popiera bezpłatne studia, otwarcie zawodów prawniczych i ulgowe bilety dla studentów.

Najlepsze newsy robi teraz w „Wiadomościach” reporter polityczny Marek Pyza, który trafił do „Wiadomości” z katolickiej TV Plus, oraz zajmujący się sprawami społecznymi Marcin Wikło, wcześniej w katolickim Radiu Puls. Obaj potrafią mocno zaangażować emocje w swoich produkcjach.

R.: – Przecieraliśmy oczy ze zdziwienia, gdy Marek na zakończenie newsa o święcie konstytucji powiedział, że modlił się do Maryi Panny, by 3 maja mógł wrócić jako oficjalne święto.

Zdaniem R., nikt nikogo w „Wiadomościach” nie gwałci. Jak trzeba zrobić materiał polityczny i dać odpór Platformie, robi go Marek Pyza, jak zapotrzebowanie jest na news o eutanazji, to materiał przygotuje Marcin Wikło. Inni się dostosowują. – Dopasowujemy się do domniemanych oczekiwań – mówi R.

Pensja dziennikarza telewizyjnego po 25 latach pracy i przy najwyższych kwalifikacjach to zaledwie ok. 600 zł. Zarabia się na honorariach, które uzależnione są od liczby wyprodukowanych newsów. Każdy news jest wyceniany, a za te najlepsze można dostać jak głosi korytarzowa legenda nawet 800 zł. – Swoi dostają od razu etat, na który ja musiałem czekać dwa lata, oraz zlecenia na produkcję – mówi R. – Jeśli robisz newsa, który się podoba kierownictwu, to nieźle zarabiasz, jeśli tego nie potrafisz, to przymierasz głodem.

Zaciąg krakowski

Tylko z pozoru Jedynka przypomina zaciśniętą pięść PiS. Wewnątrz wciąż trwa tam walka o wpływy, o pozycję, kto kogo. W telewizji tak jak w PiS były różne frakcje, które się zwalczały nawzajem. Jedynkę jednak przejęli ludzie związani z byłym wicepremierem Przemysławem Gosiewskim. – Kiedy utracili politycznego promotora, zaczynają się kłócić i walczyć. Stają się groźni dla samych siebie – mówi K., była pracownica Jedynki.

W lutym, po emisji filmu o gen. Jaruzelskim, została odwołana ze stanowiska wiceszefowa Jedynki Anita Gargas, która już wcześniej była skonfliktowana ze swoim szefem Wojciechem Hoflikiem. Po odwołaniu Gargas nawet nie opuściła swojego gabinetu, gdyż termin wypowiedzenia upływał po trzech miesiącach, a ponadto była ona odpowiedzialna za jeden z najważniejszych walczących programów publicystycznych – „Misję specjalną”. I pozostaje nadal, by „Misja” mogła pełnić wyborczą misję w poetyce bliskiej Antoniemu Macierewiczowi.

Miesiąc temu dyrektor Hoflik, przeceniając własne siły, próbował dokonać zamachu na program „Pod Prasą”, który prowadził jeden z najbardziej oddanych PiS dziennikarzy Tomasz Sakiewicz z „Gazety Polskiej”. Po zdjęciu programu z anteny Sakiewicz oskarżył Hoflika o kameleonizm. „Ludzie zajmujący stanowiska z rekomendacji prawicy zachowują się niczym rasowi przedstawiciele bezideowego salonu” – napisała o Hofliku „Gazeta Polska”, wytykając mu najcięższy z grzechów niechęć do pokazywania „patriotycznych uniesień” podczas żałoby narodowej.

Hoflik próbował też zatrzymać program „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego, w którym prof. Zdzisław Krasnodębski ogłosił, że prezydencki samolot mogli strącić zamachowcy. Potem chciał wstrzymać film „Solidarni 2010”. Program trafił na antenę dopiero po interwencji pisowskiego członka zarządu TVP Przemysława Tejkowskiego.

– Hoflik nie został odwołany, bo był za miękki, ale dlatego, że podniósł rękę na silniejszego od siebie – mówi była dziennikarka Jedynki, która twierdzi, że telewizję opanowuje dziś zaciąg krakowski, ludzie blisko związani ze Zbigniewem Ziobrą.

W ubiegłym tygodniu dyrektorem Jedynki został dziennikarz śledczy Witold Gadowski, który był już szefem TVP Kraków. Przed laty Gadowski ze Zbigniewem Ziobrą zakładał stowarzyszenie Katon, które stało się dla Ziobry polityczną trampoliną. Marek Dochnal oskarżył redaktora Gadowskiego, że w imieniu Ziobry składał mu propozycję zostania świadkiem koronnym. Obiecywał wolność w zamian za zeznania obciążające innych. (Gadowski temu zaprzecza). Tuż po nominacji na swojego zastępcę wyznaczył Stanisława Janeckiego z „Wprost”, który w zastępstwie Gargas ma kierować teraz publicystyką.

Dziennikarka K. mówi, że spodziewa się kolejnych tąpnięć w Jedynce. Zbliża się decydujące starcie. Każdy może być w dowolnej chwili odwołany, tak jak Jacek Snopkiewicz, któremu działacze SLD zarzucają, że nie stworzył im warunków do brylowania na ekranie. O Snopkiewiczu serwisy internetowe napisały w ubiegłym tygodniu, że już nie będzie kierował TVP Info, choć on sam upierał się, że nic nie wie o tych decyzjach. Pytany o przyszłość telewizji, odesłał do swojego tekstu sprzed dwóch lat.

„Telewizja Polska nie nadaje się do remontu” – pisał wówczas Snopkiewicz. Trzeba ją zburzyć i stworzyć od nowa.

Polityka 21.2010 (2757) z dnia 22.05.2010; Kraj; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Twierdza za szkłem"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną